Elena biegła, była wycieńczona już
ucieczką. Bała się. Poznawszy już najmroczniejsze sekrety Mystic Falls,
przeczuwała, że istota depcząca jej po piętach nie jest nastawiona pokojowo.
Doskonale wiedziała, że nie był to zwykły człowiek.
Biegła dalej, ile sił w nogach. Dookoła było
ciemno. Całą okolicę porastał gęsty las. Dziewczyna nie wiedziała dokąd biegnie. Chciała uciec więc jak najdalej od goniącego ją zagrożenia.
Powoli opadała z sił. Długie, ciemne strąki włosów
obijały się o jej spoconą twarz. Nie miała już siły uciekać. Mimo to nie
poddawała się. Nagle usłyszała tak dobrze znany jej głos. Był głęboki i cichy.
Jednak słyszała go tak dobrze, jakby jego właściciel znajdował się tuż obok,
jakby szeptał jej do ucha,.
- Damon? - krzyknęła z nadzieją na ocalenie.
Nikt nie potwierdził obecności. Ona sama rozkojarzona przez to co właśnie
usłyszała, potknęła się i upadła na morka ziemię. Uderzyła plecami o pień
drzewa. Podniosła głowę ku górze. Przed nią unosiła się gęsta mgła. Na próżno próbowała
obudzić swoja dziką naturę. Kły nie chciały się jednak wysunąć...
- To nie działa! - wrzasnęła zrozpaczona. -
Niemożliwe! Jestem człowiekiem? - strach i żal mieszał się w jej głowie. Tak
pragnęła ponownie być człowiekiem, ale nie w tamtej chwili. "Dlaczego
akurat teraz pozbyłam się, tego czego najbardziej w sobie nienawidzę? Akurat
teraz, gdy tego najbardziej potrzebuję?!"
Ledwo wypowiedziała to zdanie w myślach, gdy
ponownie przeszył ją paniczny strach. W mgle przed nią coś się poruszyło! Elena
skuliła się pośród korzeni drzewa, czekała na nieuniknione. Z mgły wyłoniła się
wysoka postać w ciemnym stroju. Spoglądała z wyższością. W ręce miała drewniany
kołek, którego koniec błyszczał w świetle księżyca zawieszonego na nocnym
niebie.
- Witaj, Katherino... - szepnął mężczyzna.
- Nie jestem Katherine! - wrzasnęła Elena.
Znała ten ton głosu. Znała jego właściciela. Nie mogła jednak przypomnieć sobie
kto to był. Nim kolejny raz się sprzeciwiła, poczuła potworny ból w okolicach
żołądka. Nieoczekiwanie, zorientowała się, że stoi na nogach. Wiedziała co się
dzieje. Choć zajęło jej to kilka chwil na całkowite ogarniecie sytuacji. Oto
jeden z jej największych wrogów, przebijał ją kołkiem.
"Ale jak to możliwe? Przecież jestem człowiekiem..." - pomyślała
spoglądając na kawałek jasnego drewna, wystający z jej ciała. Poczuła, że ktoś
unosi jej brodę. Chciała odwrócić wzrok, nie mogła jednak tego zrobić. Patrzyła
w głębię brązowych oczu zła.
***
Elena Gilbert obudziła się na zimnej podłodze
w salonie braci Salvatore. Czuła tępy ból głowy. "Więc to był tylko
sen?" - zapytała samej siebie w duchu, po czym rozmasowała sobie czubek
głowy dłonią. Dostrzegła obok siebie stłuczoną szklankę i resztki burbonu
rozlane na drewnianej podłodze. Zrobiła zdziwioną minę.
- Musiałam spaść z kanapy... Przeklęty
alkohol Damona! - Ktoś niedaleko niej odchrząknął znacząco. Elena spostrzegła,
że wypowiedziała te słowa na głos. Odwróciła głowę i zobaczyła nikogo innego
jak Damona, który z założonymi rękoma siedział wygodnie w fotelu. Półuśmiech na
jego twarzy wskazywał na to, że się dobrze bawi.
- Eleno, kto ci pozwalał dotykać mój
alkohol? - zapytał z udawaną pretensją i zduszonym śmiechem. Wampirzyca
popatrzyła na niego z grymasem i podniosła się z ziemi. Usiadła na kanapie i
próbowała przypomnieć sobie dokładnie koszmar, który tak realistycznie przeżyła
przed kilkoma minutami. Damon zaobserwował u niej niepokój i już miał zapytać o
co chodzi, gdy Elena gwałtownie przesunęła palcem po zębach. Wampir zrobił
zdziwioną minę. Dziewczyna zamyśliła się, ale już po chwili uklękła i starała
się posprzątać potłuczone szkło. Damon szybko to zauważył i w mgnieniu oka
mgnieniu się przy niej.
- Zostaw, ja to zrobię... Później -
powiedział i pomógł Elenie usiąść z powrotem. Dziewczyna była roztrzęsiona, od
razu to zauważył.
- Coś się stało? - zapytał tajemniczym
głosem.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to
twoja sprawka? - zapytała z pretensją.
- Ale co?
- Nie majstrowałeś przy moim śnie? - Wampir
pokręcił przecząco głową.
- Ktoś przebił mnie kołkiem i nazwał
Katherine... - odparła - i chyba wiem kto to był... - dodała tajemniczo.
Damon nie wiedział co się ostatnio działo z
Eleną. Po tym jak uwolnił ją od przywiązania, stawała się stopniowo coraz
bardziej nieobecna. Chociaż nie raz zapewniała go, że go kocha i jej uczucia
nigdy się nie zmienią. Nigdy to w tym przypadku trochę za ciężkie słowo...
Damon kochał ją, to było oczywiste. Nie wiedział jednak, czy jego uczucie
zostanie kiedykolwiek odebrane w naturalny sposób. Bolało go to. Tak, ten dumny
krwiopijca cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości Eleny. Czerpał za to
niesłychana przyjemność z tych kilku momentów spędzonych właśnie z nią. Wtedy
czuł się naprawdę szczęśliwy i uświadomił sobie, że były to najpiękniejsze
chwile w jego dotychczasowym, wampirzym życiu... Był dumny z siebie. W końcu
zdobył swoją "księżniczkę ciemności", tak jak to obiecał Alarickowi.
Niestety piękny sen musiał w dobiec końca... I choć nie chciał tego, za żadne
skarby tracić, to nie mógł nic zrobić. Nie potrafił zmuszać jej do tego. Musiał
ja uwolnić, dać jej wolny wybór, a nie przymuszenie do miłości przez jakieś,
głupie przywiązanie. W końcu wszystko co się stało było jego winą. Przez jego
krew, Elena stała się bestią, którą nigdy nie chciała być. To, że Stefan nie
potrafił jej uratować od śmierci, to już inna sprawa. Dziewczyna była
przywiązana do Damona więzią, która jest mocniejsza, niż cokolwiek innego.
Pomimo jej przerwania, Elena nie raz przekonywała go do prawdziwości swoich
uczuć. Była ich stuprocentowo pewna... Mimo wszystko z każdym dniem Elena oddalała się
od niego i doskonale o tym wiedział.
Wampir zamrugał kilkakrotnie i dopiero wtedy
ocknął się z zamyślenia. Przyłapał też
samego siebie na gapieniu się w śpiące oblicze Eleny. Odstawił szklankę z
burbonem i podniósł się z fotela. Dziewczyna smacznie spała. Podszedł w jej
stronę cichutko, nie chciał jej obudzić. Ukląkł przy kanapie i jednym,
delikatnym ruchem odgarnął brązowy kosmyk włosów, który niesfornie opadł na
twarz dziewczyny. Podniósł lekko koc i nakrył ją ostrożnie. Popatrzył na jej
twarz. Tak bardzo pragnął, aby była szczęśliwa. Nie chciał jej zostawiać,
musiał walczyć o jej wymykające się już powoli uczucie. Przysiągł sobie, że nie
podda się i jeszcze ją odzyska, ale teraz niech śpi...
- Kocham cię, Eleno... - szepnął cicho.
Elena obudziła się wypoczęta. Poczuła
ciepło, które padało jej prosto na twarz i delikatny powiew świeżego powietrza,
które wskazywało na otwarte okno.
Postanowiła nie otwierać przez chwile oczu i
delektować się świeżością, którą czuła w tamtej chwili. Po pewnym czasie
zdecydowała się jednak wstać. Otworzyła oczy i podniosła się na łokciach.
- Co ja tutaj robię? - zapytała samej
siebie. Rozejrzała się po pokoju. Z pewnością nie była w miejscu, w którym
zasnęła, czyli w salonie. Drewniana komoda, czerwony dywan, potężne łóżko...
Oczywiście! Była w pokoju Damona. Tylko dlaczego się tutaj znalazła?
Wygramoliła się z pościeli i stanęła bosymi stopami na ziemnym drewnie.
Spostrzegła, że ma na sobie tylko bieliznę i czarną, rozciągnięta koszulkę, która
niewątpliwie należała do wampira. Czuła się dość dziwnie... Skrępowana?
Ponieważ nie pierwszy raz śpi w tej sypialni. To uczucie nie chciało jej
zostawić w spokoju. Czuła jakby zrobiła coś nieodpowiedniego, za co powinna się
wstydzić.
- Damon? - zawołała niepewnie. Nie otrzymała
jednak odpowiedzi. Podeszła więc kilka kroków i pchnęła drzwi do łazienki. Tam
również nikogo nie było. Elena zrobiła zdziwioną minę. Umyła szybko twarz i
wycofała się ponownie do sypialni. Po chwili wyszła na korytarz. Nie zważając
na swoje ubranie, albo jego brak, zeszła po schodach. Gdy dotarła do salonu
doznała szoku. Na dole zrobiło się niezłe zgromadzenie. Bonnie ze smutną
twarzą. Caroline siedziała zdenerwowana na kanapie, ręce zaciskała w pięści.
Damon z skrzyżowanymi rękoma stał po środku salonu. Po jego twarzy było widać,
że jest wściekły. Elena ominęła szybko twarz Stefana, który również się tam
znajdował. Zatrzymała wzrok na nieznajomej jej postaci. Niebieskooki mężczyzna
patrzył na nią podejrzliwie, nieufnie.
- Co tutaj się dzieje? - zapytała
zaniepokojona. - Wszystko w porządku? - spojrzała na Bonnie. - Kto to jest? -
wskazała na związanego mężczyznę w koncie.
- A, on... - zaczął Damon. Elena zauważyła,
że Stefan nie spojrzał na nią ani razu, od kont weszła do pokoju. Miał
spuszczony wzrok, jakby pojawienie się jej go nie obchodziło. - To jest
Lucas - dokończył z ironicznym uśmieszkiem.
- Ale dlaczego on jest... - zaczęła Elena.
- ...Dziś rano próbował mnie zabić! - dodał
pośpiesznie starszy Salvatore; mało nie wyszedł z siebie.
- Ale jak to?! - dziewczyna nic nie
rozumiała. Zerknęła na Lucasa, uśmiechał się do niej z pode łba. Wzdrygnęła się
na ten widok.
- Mamy właśnie się dowiedzieć więcej -
odezwała się Caroline. Damon odwrócił się twarzą do Lucasa. Elena podeszła
kilka kroków wgłąb salonu. Ustała tuż za kanapą, a przed sobą miała blond włosy
Caroline.
- Gadaj, kto cię przysłał! - wrzasnął Damon
w furii. Elena dopiero teraz dostrzegła, że ma na sobie tylko koszulkę Damona.
Pomyślała o Stefanie i mimowolnie spłonęła rumieńcem. Nikt jednak tego nie
zauważył, bo wszyscy skupili się na Lucasie. Bonnie miała w razie ostatecznego
przymusu użyć ziół odurzających, a Caroline? Elena nie wiedziała po co
dokładnie wampirzyca tam była. Dziewczyna zerknęła kontem oka na Stefana.
Siedział w ulubionym fotelu swojego brata i z poważną miną patrzył w kierunku
Lucasa.
Damon podszedł o krok w kierunku intruza,
który nadal milczał. Wampir miał przekrwione oczy i sine ślady pod nimi, tak
bardzo charakterystyczne dla wściekłych bestii. Wtedy kilka rzeczy zdarzyło się
jednocześnie. Lucas zwinnie uwolnił się od krępujących go lin. Wyrwał jedną z
nóg od krzesła, do którego był uwięziony. W mgnieniu oka wbił drewno w sam
środek torsu Damona. Potem mężczyzna błyskawicznie opuścił dom. Salvatore
jęknął w furii i wyciągnął prowizoryczny kołek z ciała. Był wściekły!
Najchętniej dogoniłby go i zabił na miejscu, bez mrugnięcia okiem.
- To był wampir?! Czemu nie potraktowaliście
go od razu werbeną?! - zapiszczała pretensjonalnie Bonnie.
- Zamknij się wiedźmo, bo nie ręczę za
siebie! - wrzasnął starszy Salvatore i wyszedł szybko z salonu. Wszyscy w
pomieszczeniu wymienili zdziwione spojrzenia. Tylko Stefan siedział ze
spuszczonym wzrokiem.
Elenie momentalnie zrobiło się go żal. "Ile bym dała, żeby
po prostu podejść i móc go uścisnąć... Nie! O czym ty myślisz! Kochasz przecież
Damona! - pomyślała duchu. Ale czy na pewno? Odczuwała coraz częściej, że
między nią, a starszym Salvatorem coś pękło, wypaliło się i zgasło. Jakby
to gorące uczucie, które ich łączyło, gdzieś się zgubiło. Elena częściej
zastanawiała się, czy jej uczucia nie były tylko przyczyną przywiązania. Coraz
częściej, także jej głowę zaprzątał Stefan. Nie wiedziała co ma o tym
myśleć. Znów wracała do punktu wyjścia. Ponownie kłóciła się ze swoimi
uczuciami. Miała już tego powoli dosyć.
Spojrzała na Stefana, nieoczekiwanie on tez
podniósł na nią zielone oczy... Ich spojrzenia się spotkały. Dziewczynie
przypomniały się wspaniale spędzone chwile, w jego towarzystwie czuła się wtedy
na prawdę szczęśliwa.
Niestety kontakt wzrokowy nie trwał długo.
Salvatore nie wytrzymał spojrzenia i ponownie spuścił wzrok. Elena posmutniała.
Popatrzyła po zgromadzonych. Bonnie zbierała się już do wyjścia, a Caroline
patrzyła na przyjaciółkę ze zrozumieniem i współczuciem.
Elena weszła z powrotem na górę, z zamiarem
założenia normalnych ubrań. Przeczuwała, że znajdzie je w pokoju Damona,
kierowała się więc tamta stronę. Gdy weszła do środka, ujrzała wielki
bałagan. " Jak można było zrobić coś takiego przez kilka minut?!" -
zapytała sama siebie. Gdy opuszczała ten pokój był w nienagannym stanie. Teraz
wszędzie walały się papiery, gazety i różne książki. Pośród całego bajzlu stał
czarnowłosy wampir. W ręku trzymał jedną z gazet.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytała. Damon
jednak ani drgnął. Powtórzyła więc pytanie i mężczyzna ocknął się.
- Lucas to wampir. Tylko po co na mnie
poluje? Kto go przysłał? - zastanawiał się na głos.
- Klaus? - Elena wydała się być
zainteresowana i podeszła bliżej niego.
- Nie to niemożliwe... Pierwotni wyjechali.
Pamiętasz przecież jak zareagował Klaus na wieść, że lekarstwa nie ma...
- Był nadzwyczaj radosny - odparła.
- Właśnie, coś mi tu śmierdzi...
- Klaus kiedyś wróci. Przecież Rebekah leży
zasztyletowana w piwnicy - wyjaśniła dziewczyna.
- Tak... Kiedy się o tym dowie, to wróci -
odrzekł z ironią w głosie - biedny Stefek, musiał zasztyletować blondynę, bo
nie spełniła marzenia o normalnym życiu - dodał z udawanym smutkiem.
- Nikt z nas nie spełnił...
- Po co być człowiekiem Eleno, skoro można
żyć wiecznie? - zapytał optymistycznie, a na jego twarzy pojawił się tak bardzo
charakterystyczny dla niego półuśmiech. Nagle wampir zbliżył się do Eleny tak
szybko, że ich usta dzieliły tyko milimetry. - I co teraz? - zapytał szeptem.
Elena spojrzała na jego usta, potem w oczy. Jeszcze niedawno bez zastanowienia
rzuciłaby się do pocałunku... Teraz jednak było inaczej. Dziewczyna odwróciła
głowę i spuściła wzrok. Wampir odsunął się o krok do tyłu.
- Rozumiem... - powiedział cicho. Ze
smutkiem, żalem i wyczuwalną pretensją. Mężczyzna odwrócił się i chwycił
gazetę, którą przeglądał wcześniej.
- Damon! - próbowała go zatrzymać. To było
jednak na nic. Odszedł denerwowany. Elena miała serdecznie dosyć atmosfery
panującej w domu. Chciała schować się przed braćmi i otaczającymi ja
problemami. Wyszła więc natychmiast z pokoju Damona i przeszła korytarzem do
zajmowanej przez siebie sypialni. Od razu rzuciła się na miękkie łóżko i
przymknęła oczy. Odetchnęła głęboko i starała się nie myśleć o kłopotach
teraźniejszości.
Po kilku chwilach jednak zdecydowała, że
natychmiast musi wyjść z posiadłości Salvatorów. Chwyciła szybko swoją skórzaną
kurtkę i wyszła w pośpiechu. Zapadał już zmrok... " Zaraz, zaraz! Jak to
już ciemno? Przecież przed chwilą było południe..." - pomyślała
zdziwiona.
Ulice były rozświetlone przez latarnie, ale
mimo to było mrocznie. Wampirzyca szła powoli delektując się rześkim
powietrzem. Przymknęła powieki i oddychając głęboko, napawała się świeżą wonią
wieczoru. Ostatnie promienie jasnego słońca uciekały jeszcze gdzie nie gdzie po
niebie, które z każdą minutą ciemniało. Siła horyzontu ściągała je już w swoją
stronę. Po chwili zrobiło się całkowicie ciemno.
Elena dalej wędrowała po ulicy. Wspominała
dobre czasy, gdy nie znała zarówno braci Salvatore jak ich pokręconego świata
wampirów. Pamiętała szczęśliwe czasy, kiedy jedyną jej troską był wybór
sukienki na bal. Zaśmiała się na wspomnienie o swojej dawnej próżności. Teraz
wszystko jest w zupełnie innych barwach. Liczą się dla niej inne wartości i
inaczej patrzy na innych ludzi.
Zastanawiała się nad swoim teraźniejszym
życiem. Nad podjętymi już decyzjami i nad tymi, które jeszcze stoją przed nią.
Co teraz się wydarzy? Kto tym razem zakłóci spokój mieszkańców Mystic Falls?
Rozmyślała nad przeszłością, przyszłością, ale też nad tym co jest teraz... Co
ich czeka?
Nagle z impetem wpadła na coś bardzo
potężnego. Uderzyła z tak ogromną siłą, że musiała rozmasować dłonią
swoje ramię. Podniosła głowę. Chciała przeprosić osobę i po prostu iść dalej
bez konkretnego celu. Uniosła oczy i doznała szoku. Oto stał przed nią jej
senny koszmar. Tym razem na jawie. Elena cofnęła się o krok, nie tyle ze
strachu, co z zaskoczenia. Patrzyła w te same ciemne oczy, człowieka, który
męczył ją w snach. Dopiero teraz zorientowała się, ze to jego widziała i
słyszała. Wydawało jej się, że mężczyzna się lekko uśmiecha.
- Witaj, Eleno... - szepnął głębokim głosem.
Wampirzyca nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Słowa nie chciały wydobyć się
przez jej gardło. Otworzyła więc tylko usta w bezgłosie. Zaskoczona,
zastanawiała się dlaczego mężczyzna jest w mieście. Dlaczego stoi właśnie tutaj
i teraz? Co go do tego skłoniło? Podświadomie wyczuwała napięcie. Bowiem po
człowieku, który stał przed nią można było spodziewać się różnych rzeczy.
- Ile to już czasu minęło?...
________________
Jest już nowy rozdział ! Kocham was za
te wszystkie komentarze pod prologiem! Mam nadzieję, że opowieść was zainteresuje.
Już wkrótce wyjaśni się o wiele więcej, więc czekajcie na następny! I
komentujcie!
KOMENTARZE TO MOJE PALIWO !
Piękny rozdział < 3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Jestem bardzo ciekawa kim jest Lucas i kim jest tajemniczy mężczyzna na którego wpadła Elena pod koniec rozdziału. Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńKocham TVD i ten rozdział mi się bardzo podobał! Pisz takie opowiadania częściej :-)
OdpowiedzUsuńDamonDamonDamonDamonDamon <3 i kto by pomyślał, że siedzę obok tak zdolnej osoby :)) /pozdrawia koleżanka z lama mater :D
OdpowiedzUsuńZajebiste , chyba wiesz kto to XD d.d
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział . < 3 czekam na kolejny . ; *
OdpowiedzUsuńcieekawy rozdział, czekam na kolejne < 3
OdpowiedzUsuńNo, no. Muszę przyznać, że zaczęło się zachęcająco. Czytanie z pewnością umiliły mi szczegółowe opisy sytuacji. Wychodzi Ci to plastycznie. Jest jakaś akcja, nie ma rażących zastojów, powstają wątki. Pierwsze wrażenie zdecydowanie na plus. Zobaczymy, jak będzie z postaciami. Szczerze liczę na to, że Eleny nie wykreujesz na biedną i wiecznie zagubioną, płaczącą sierotkę. Często w taki sposób jest postrzegana, i choć osobiście nie pałam do tej postaci przesadną sympatią, to uważam, że nie można degradować jej do tek niskiego poziomu. Liczę także na powrót Klausa, który z pewnością nada pikanterii wielu sytuacjom, a poza tym będzie elementem zaskoczenia - z nim przecież nigdy nic nie wiadomo. Pozostaje mi więc czekać na nowości. Bardzo proszę o powiadamianie o takowych. Nie spekuluję więcej i życzę pomysłowości. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwww.emptine.blogspot.com
dokąd* :>
OdpowiedzUsuńmogę tylko napisać to: łał łał
OdpowiedzUsuńty to masz talent, właśnie zaczynam czytać i to jest genialne!!! ;)
Dopiero teraz trafiłam na tego bloga. Naprawdę ciekawe opowiadanie. Końcówka niezłe napięcie stworzyła. Lecę do następnego rozdziału.:D
OdpowiedzUsuń