Nie masz ze mną szans!
- Witaj, Eleno... - szepnął głębokim głosem mężczyzna. - Ile to już czasu minęło?...
- Co tutaj robisz? - odparła pomijając pytanie.
- Powiedzmy, że szukam rodziny... Przejdziemy się? - zaproponował mężczyzna. Mimo wszystkich koszmarów z jego udziałem, Elena przeczuwała, że nie musi się go bać. Czy te sny miały coś wspólnego z jego przybyciem, a może to on sam je wszystkie zmanipulował? Równie tajemniczy był powód, dla którego mężczyzna zjawił się w Mystic Fall. Przecież wyjechał i nie zapowiadało się, że wróci wkrótce, a na pewno nie pojawiłby się tylko po to, aby rozmawiać z Eleną po nocy. Musiał mieć w tym większy cel.
Elena skinęła głową, na znak, że się zgadza.
- Ale oni wyjechali, tuż po tym jak...
- ...Wiem, że ich tutaj nie ma.
- Zdaje się, że nie rozumiem - dziewczyna popatrzyła zdziwiona na pierwotnego.
- Szukam ich, ale jednocześnie załatwiam inne sprawy - Elijah popatrzył poważnie na zdezorientowaną Elenę. - Zależy mi na odnalezieniu Niklausa - dodał odwracając od niej wzrok. Szli obok siebie ciemną ulicą. - Bo wiesz, Eleno, mój kochany brat znów wbił mi nóż w plecy, a teraz go wyciągnął. Dosłownie...
- Czyli, że przez cały ten czas, gdy byłeś nieobecny... Wszyscy myśleli, że po prostu wyjechałeś, po niedoszłej śmierci Klausa.
- Tak... Klaus po raz kolejny zamknął mnie w drewnianym pudle. I mimo to, że jestem paradoksalnie nieśmiertelny, to i tak leżałem bez życia w jego trumnie. Zaczynam się po woli przyzwyczajać.
- Och. I teraz cię uwolnił?
- Jak widzisz, Eleno. Stoję tutaj z tobą - odparł uśmiechając się lekko.
- Tak, nie rozumiem tylko po co go teraz szukasz?
- Klaus jest moim młodszym bratem... Muszę z nim załatwić niektóre sprawy. Na przykład to, że nie powinien był mnie uśmiercać, po tym jak dowiedziałem się, że jednak wciąż żyje...
- Ale dlaczego przyjechałeś do Mystic Falls, skoro wiesz, że go tutaj nie ma?
- Eleno, chyba jesteś za bardzo wścibska - przyznał z uśmiechem, który kobieta odwzajemniła.
- Przepraszam - odparła po chwili.
Damon od samego rana biegał za czymś po całym domu. Był zdenerwowany i cały czas przeglądał jakieś książki i gazety, ale wciąż nie znalazł tego co było mu potrzebne. Stefan siedział wygodnie, rozłożony w jego ulubionym fotelu i patrzył w zaciekawieniu na jego poczynania.
- Czy możesz w końcu powiedzieć mi czego szukasz? - zapytał nagle.
- Ważnych rzeczy!
- A konkretniej?
- Moich, ważnych rzeczy!
- Aha, to powodzenia - odparł obojętnie i wyszedł z salonu. Stefan doskonale wiedział, czego szuka Damon, po prostu nie chciał mu tego dawać od razu. Wolał popatrzeć jak jego brat się trochę pomęczy. Nie było go przez kilka minut. Po chwili znów zjawił się w salonie, trzymał coś co z pewnością zainteresowała by Salvatore'a.
- Damon, czytałeś już najnowszą gazetę? - Wampir zwrócił na niego oczy w zaskoczeniu.
- Cholera, Stefan! Dawaj to! - wrzasnął wkurzony. Młodszy Salvatore z głupawym uśmieszkiem podał mu ją. Damon od razu zaczął przeszukiwać strony. - Jest!
- Co masz?
- W Mystic Falls ponownie narasta liczba krwawych ataków zwierząt na ludzi. Coraz więcej pacjentów zgłasza się do lokalnego szpitala z szarpanymi ranami na ciele. Szeryf Hopkins nie chciał wypowiadać się w tej sprawie. Zasłaniał się przypadkowymi atakami, które nie były ze sobą powiązane - Damon przerwał czytanie i przeskoczył szybko wzrokiem po tłustej od druku kartce - Za to pani doktor Fell znalazła dla nas kilka minut. Wypowiedziała się na temat rzekomych ataków oraz przybliżyła nam nieco statystyk. Okazało się, że liczba zaatakowanych wzrosła od poprzedniego miesiąca o 5%. Spekuluje się, że w ciągu kilku następnych ta liczba znów wzrośnie. Czy zapowiada się na powtórkę rekordu "ataków" z przed roku? Co się dzieje z Mystic Falls? - Damon zakończył lekturę i zrobił zamyśloną minę. Stefan przez cały czas słuchał brata i z każdym przeczytanym przez niego słowem coraz bardziej poważniał. - Czemu Meredith tak ochoczo udziela informacji prasie? - zastanawiał się na głos.
- Po co ci to? - zapytał w końcu Stefan.
- Nie rozumiesz? Lucas chciał mnie zabić. Dwa razy! - wyjaśniał. - To nie jest przypadek. Jest tutaj ktoś, kto najwyraźniej mnie nie lubi. - dodał zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- No wiesz, Damon. Długo by wyliczać, bo oprócz ELENY, to chyba nikt cie tutaj nie lubi - odparł z naciskiem i wyszedł szybko z pokoju. Salvatore spojrzał na młodszego brata ze zdziwieniem, po czym ponownie przejrzał dokładnie artykuł.
Elena od rana czuła się źle. Bolała ją głowa, co było dość dziwne, ponieważ była wampirem, a one teoretycznie są martwe. Chodziła przygaszona, powodem tego mogła być po prostu nuda. Była sama w swoim domu. Jeremy przeprowadził się do Bonnie, aby pomóc jej odzyskać siły. Z jednej strony to dobrze, że się wyprowadził, bo po mimo całej terapii w anty-zabijaniu Eleny, czułaby się dziwnie zostawając z nim sam na sam. Dobrze, że Bonnie ma w nim wsparcie. Potrzebuje teraz kogoś, kto będzie przy niej nie zważając na nic. I tym kimś był właśnie jej brat.
Rozmyślając o tym, pomyślała, że mogłaby iść i dowiedzieć się co dzieje się u niego, jak i u jej przyjaciółki. Tak postanowiła zrobić. Ubrała się cieplej i wyszła z domu. Z nieba padała lekka mżawka, więc nałożyła kaptur na głowę. Wsunęła ręce do kieszeni i szybkim krokiem maszerowała w dobrze znanym jej kierunku.
Po kilku minutach dotarła wreszcie na miejsce. Przeszła kilka schodków i stojąc na progu domu Bonnie Bennett, zapukała. Nikt jej jednak nie otworzył. Pchnęła więc drzwi, ale one stawiły opór. Nikogo nie było w środku. "Rudy musi być w ratuszu..." - pomyślała. Ale gdzie była Bonnie? Czy wszystko było w porządku? Nagle przemknęła w jej głowie myśl, że przecież Elijah jest w mieście... Nie... On nie mógłby porwać Bonnie. Dlaczego miałby to zrobić?
Elena wyjęła telefon i wybrała numer czarownicy. Usłyszała po chwili kilka sygnałów i powiadomienie poczty głosowej.
- Co się dzieje? - mruknęła pod nosem. - Jeremy też gdzieś zniknął... - Wybrała numer brata. Po trzech impulsach usłyszała jego głos po drugiej stronie.
- Halo? Elena?
- Jeremy? Gdzie ty jesteś?
- Ja... Posłuchaj. Jadę samochodem do Vancouver. - Elena zaniemówiła.
- Gdzie!? Po co?
- Bonnie potrzebuje trochę spokoju, więc...
- ...Ona jest tam z tobą? - nagle przerwała bratu z ożywieniem.
- Tak.
- Możesz mi ją dać?
- Ee... Raczej nie. Usnęła. Nie chcę jej budzić.
- Och. Dobrze. Jak już dojedziecie to zadzwoń i powiedz, czy wszystko w porządku. Uważajcie na siebie.
- Na razie.
Elena wcisnęła czerwony przycisk i schowała komórkę do kieszeni. Westchnęła. Chciała iść do Salvatore'ów, dowiedzieć się, czy może znaleźli oni już coś o Lucasie.Dziewczyna odwróciła się na piecie i jęknęła zaskoczona. Tuż przed nią stał Elijah.
- Przestraszyłeś mnie! - krzyknęła i złapała się za okolice serca.
- Eleno, czy mógłbym prosić cię o przysługę?
- Słucham.
- Chodzi o Niklausa. Czy mogłabyś zapytać swoją przyjaciółkę Caroline, o to czy przypadkiem się z nią nie kontaktował? - Elena zrobiła zdziwioną minę.
- Dlaczego miałby się kontaktować, akurat z nią? - zapytała zmieszana.
- Z tego co mi wiadomo, to Klaus, jakby to powiedzieć... Fascynuje się nią.
- Dobrze, zapytam ją...
- Eleno, daj mi słowo, że nie zdradzisz mojej obecności, nikomu - postawił nacisk na ostatnie słowo.
- Daję ci moje słowo...
Elena spostrzegła, że pierwotny zniknął tak samo szybko jak się pojawił. "Mogę się założyć, że nie wrócił do Mystic Falls tylko po to, aby szukać brata. Skoro sam wiedział, że go tutaj nie ma... Co on ukrywa? O jakich innych sprawach mówił wczoraj?" - zastanawiała się w myślach. Wszystko wydawało się być bardzo podejrzane.
Wampirzyca ponownie wyjęła telefon i wysłała do Caroline wiadomość. "Spotkaj się ze mną w Grillu o piętnastej! Pilne!".
Caroline leżała w łóżku. Była zmęczona. Nie wiedziała do końca czym. Odczuwała coś czego nie mogła opisać. Jakby ból nie był do końca fizyczny. Jakby za czymś tęskniła... Wampirzyca usłyszała wibracje telefonu, który leżał na szafce obok. Wyciągnęła rękę i chwyciła go.
- O, Elena? - mruknęła. Przeczytała szybko wiadomość od przyjaciółki. Na jej twarzy wyłonił się grymas. Nie za bardzo chciała przerywać spokojne odpoczywanie pod ciepłą kołdrą. Przeczesała ręką blond włosy na czubku głowy, po czym wstała i ubrała się w codzienne ubranie. Wchodząc do łazienki zerknęła na zegar, który wisiał na ścianie koło jej łóżka. Dochodziła już trzecia po południu.
- Nie możliwe... Jak mogłam tak długo leżeć i myśleć!? - zapytała siebie nie dowierzając. Ogarnęła szybko swój wygląd. Uczesała włosy, które po chwili wyprostowała prostownicą. Zrobiła mocniejszy niż zazwyczaj makijaż. Taką miała wtedy ochotę. "Może właśnie dzisiaj poznam kogoś fajnego?" - pomyślała. Dopracowała szczegóły i cofnęła się, aby móc podziwiać efekty w lustrze. Było idealnie. Nie oszczędzała czarnego cienia, ale jednocześnie nie wyglądała nieprzyzwoicie. Wszystko było w sam raz. Wyszła na korytarz i wciągnęła ciemne kozaki do kolan. Potem zarzuciła na siebie marynarkę i wyszła trzaskając drzwiami.
Sama przyznała, że dzień był okropny. "Całodobowe urwanie chmury... Akurat dzisiaj!" - pomyślała wkurzona. Na szczęście nie miała daleko, bo mieszkała zaledwie kilka domów od Grilla. Szybkim krokiem ruszyła na "pilne" spotkanie z Eleną. Gdy weszła do środka, wampirzyca siedziała już przy jednym ze stolików w głębi lokalu. Ledwo ją dostrzegła i pomachała ręką, na znak, że już jest. Zamówiła szybko dwie tequile i podeszła do przyjaciółki. Zajęła miejsce na przeciwko niej i spojrzała wyczekująco. Elena rozejrzała się na boki, aby upewnić się, że na pewno nikt ich nie słychy.
- Słuchaj, Caroline... Mam do ciebie pytanie. Tylko proszę, nie denerwuj się.
- O co chodzi? - zapytała z nie ukrytą ciekawością. W tym momencie kelner przyniósł dwie szklaneczki tequili. Caroline jednym łykiem wypiła całą jej zawartość. "To mi dobrze zrobi!" - pomyślała. Elena wydała się być zniecierpliwiona. Popatrzyła na przyjaciółkę, po czym kontynuowała.
- Muszę wiedzieć, czy ostatnio... - nie wiedziała jak ma to powiedzieć - ...czy przypadkiem, nie kontaktowałaś się z Klausem? - wyraz twarzy Caroline natychmiastowo się zmienił. Nie był już zaciekawiony, ale raczej zaskoczony. "Dlaczego ona pyta mnie o takie rzeczy?!" - pomyślała ze zdenerwowaniem blondynka.
- Dlaczego miałabym się z NIM kontaktować?! - nachmurzyła się.
- Słuchaj, nie denerwuj się. Musze wiedzieć, czy spotkałaś się z nim ostatnio?
- Chyba oszalałaś! Nie spotykam się z nikim w tajemnicy, a już na pewno nie z Klausem! -wstała od stolika i rzuciła Elenie oskarżycielskie spojrzenie. Potem odwróciła się i ruszyła do wyjścia. Elena spuściła głowę i bez zastanowienia przechyliła swoja szklaneczkę tequili.
- Co ona sobie myśli?! Czy ja nie mam nic innego do roboty, tylko spotykać się potajemnie z Klausem?! - prychnęła rozzłoszczona Caroline w drodze do domu. - Nawet jeśli, to co ją to obchodzi! To moje życie. - przekonywała się. - Przecież, ja bym nigdy się nie spotkała z Klausem potajemnie! - zaśmiała się głośno. - To by było nienormalne! - "Ale to, że on wydzwania wciąż do mnie, to już inna sprawa..." - pomyślała szybko.
Caroline zastanawiała się dlaczego Elena właśnie o to pytała i dlaczego było to dla niej tak pilne? Z drugiej jednak strony na wspomnieniu o Klausie zdenerwowała się. Sama nie wiedziała do końca dlaczego. W końcu, co ją obchodził ten pierwotny? Nie interesowało ja gdzie jest, co robi, o czym myśli... A może było dokładnie odwrotnie? "Przecież Klaus to bezlitosna, mściwa bestia, która nie zasługuje nawet na jedną myśl w mojej głowie!" - przekonywała się. "Z drugiej strony potrafił być miły, ciepły, zabawny. Czasami dostrzegałam w nim wrażliwego, samotnego człowieka. Wydawał się być zupełnie kimś innym..." - Caroline przyłapała się na myśleniu o Klausie. Rozzłościła się jeszcze bardziej. "Jak możesz tak o nim myśleć?! To nie jest normalne!" - skarciła się w myślach.
Wampirzyca szybko weszła do domu i zrzuciła buty oraz marynarkę przy wejściu.
- Mamy znów nie będzie całą noc... - mruknęła pod nosem. Liz ostatnio wcale nie było w domu. Całe dnie spędzała w ratuszu lub na posterunku policji. Zdarzało się, że także na noc nie wracała. Caroline odczuwała przez to jeszcze większa samotność. Coraz częściej chciała po prostu podejść do matki i mocno ją uścisnąć. Jednak za każdym razem, gdy była już tego bardzo blisko, w ostatnim momencie się rozmyślała. Nie potrafiła już dłużej udawać, że jest tak jak dawniej. Relacje między nią, a Liz bardzo się pogorszyły...
Caroline weszła do swojego pokoju. Po drodze spojrzała w swoje odbicie. Wyglądała okropnie! O wiele gorzej, niż gdy stała przed tym samym lustrem niespełna dwie godziny temu. Miała posklejane, mokre włosy. To niewątpliwie sprawka nieustępującego deszczu, który brutalnie zacinał w drodze powrotnej z Grilla. Jej nieskazitelny makijaż spływał kilkoma strużkami. Twarz wampirzycy wygięła się w grymasie.
- Boże! Jak ja wyglądam... - po jej zaczerwienionych policzkach pociekło kilka łez, które całkowicie pozbyły się już resztek czarnej mazi. Nie miała na to wpływu. Tak bardzo w tamtej chwili potrzebowała, aby ktoś po prostu był blisko niej... Obojętnie kto. Od kont Tyler wyjechał, nie miała już nikogo bliskiego, kto rozumiałby ją całkowicie, bez słów. Na matkę nie mogła liczyć, a Elena? Ona żyła w swoim świecie przywiązania do Damona! Caroline była po części zła na przyjaciółkę, że ta nie ma dla niej już tyle czasu co kiedyś. Gdy Bonnie się załamała, to wszyscy biegli, aby tylko jej pomóc, a Caroline? Ona była tylko głupią blondynką, którą wzywali, gdy mieli jakiś problem. To było bardzo niesprawiedliwe jej zdaniem.
Blondynka przysiadłą na rogu łóżka. Daremnie próbowała zapanować nad tarmoszącymi nią uczuciami. Chwyciła chusteczkę i wytarła oczy, rozmazując przez to bardziej pozostałości makijażu. Pociągnęła nosem. Rozglądała się po swoim pokoju. Przyglądała się pucharowi, który wygrała na zawodach czirliderek. Wspominała stare czasy. Wydawało jej się, że minęły już wieki od tych na pozór, szczęśliwych wydarzeń w jej życiu. Nagle jej wzrok przykuł róg kartki, który wystawał z szafki nocnej. Zaciekawiona wyciągnęła po niego dłoń. Otworzyła szufladę i wyciągnęła znalezisko. Okazało się, że był to rysunek Klausa, który on sam wręczył jej po balu w zeszłym roku. Przedstawiał on wampirzycę z długimi blond włosami, które opadały jej an ramiona. Tuż obok niej stał koń. Dumnie zwracał łeb ku niej, jakby rozumiał co dziewczyna czuła w tamtej chwili. Całość była tak piękna i realistyczna, że Caroline jęknęła z zachwytu pod nosem. Nie raz oglądała już ten rysunek, i za każdym razem śledziła jego szczegóły z taka samą fascynacją. W tych chwilach myślała także o jego właścicielu. Co musiał czuć gdy trzymał wtedy ołówek w dłoni? O czy myślał, gdy kreślił jej oczy, uśmiech?
Dwoje mężczyzn stało pośród ciemnego pomieszczenia, rozmawiało o czymś bardzo głośno.
- Jak chcesz to załatwić? - zapytał jeden drugiego.
- Mam zamiar go zwabić w jedno miejsce.
- I co potem? - dopytywał się niższy.
- Trochę się z nim pobawię, a potem zabiję. Chce żeby cierpiał.
- Jak chcesz go tutaj ściągnąć?
- Mam już dobry plan. Zaatakuję w jego słaby punkt.
- Lucas! Nie możesz tak po prostu zabijać niewinnych ludzi! - zaprotestował niski mężczyzna.
- Niewinnych?! Dereck! Nie rozumiesz? Oni wszyscy są w to wplątani! Wszyscy, co do jednego!
- Masz zamiar wszystkich ich wymordować, tylko po to by spełnić swoje powinności?
- Jeśli będzie taka konieczność. Tak, owszem, bez zastanowienia!
- Myślę, że te zadanie za bardzo zamieszało ci w głowie... - przyznał rozzłoszczony Dereck.
- Dobrze wiesz, że nie miałem wyboru! On wybrał mnie do tego!
- Wiem, że cię wybrał! Mówię o tym, że za bardzo się angażujesz. Zrób co ci kazał i skończ to! - Lucas popatrzył złowrogim wzrokiem na Derecka. "Ty nic nie rozumiesz!"- pomyślała wściekły. Rzucił złowrogie spojrzenie na mężczyznę, minął go i wyszedł z pomieszczenia.
Elena szybkim krokiem maszerowała do domu Damona i Stefana. Chciała dowiedzieć się czegokolwiek o tajemniczym intruzie, który zawitał do Mysitic Falls. Miała już dosyć bezczynności i nie wiedzy, ale najbardziej doskwierała jej po prostu nuda.
Czuła ja po jej czole spływają krople deszczu, który niemiłosiernie przeobrażał się w coraz to większą ulewę. Gdy w końcu dotarła na próg, weszła bez zastanowienia do środka. Przed pokój zawsze robił na niej wrażenie. Wszystko było pokryte drewniana boazerią, a na ścianach wisiały portrety nieznanych jej osób z epoki średniowiecznego baroku. Weszła do salonu, nikogo jednak w nim nie zastała. Wiedziała jednak, że zaraz ktoś zejdzie, bo niewątpliwie usłyszał ją wampirzym zmysłem.
Minęło kilka minut, ale nadal nikogo na dole nie było. Elena zaczęła się niepokoić.
- Damon? - zawołała pytająco. Wiedziała, że jeśli jest w domu, to na pewno ją słyszy. Dziewczynie odpowiedziała tylko głucha cisza.
Nagle usłyszała za sobą szmer. Odwróciła się natychmiastowo, ale za nią nikogo nie było. Ku jej zdziwieniu drzwi były uchylone, a dobrze wiedziała, że na pewno je za sobą zamknęła. Rozejrzała się na boki. Wszędzie panował tak dobrze charakterystyczny dla tego domu półmrok. Ponownie usłyszała szmery, jakby ktoś nieustannie kręcił się w jej pobliżu. Wytężyła wampirzy słuch.
- Halo?! Kto tu jest? - zapytała zdenerwowana. W jej głosie można było jednak wyczuć strach i niepewność. Głośny szmer. Elena okręciła się wokół własnej osi. Następny odgłos czyjejś obecności...
- Nie masz ze mną szans! - przekonywała. Dziewczyna odwróciła głowę i nagle zobaczyła przed sobą niebieskie oczy, które świeciły się złowrogo. Elena obnażyła kły gotowa do obrony.
- Na prawdę tak sądzisz? - zapytał Lucas tajemniczo, z wrogością. Wampirzyca skoczyła w jego kierunku z zamiarem ataku, ten jednak był szybszy. Wysunął z pod rękawa kurtki drewniany kołek i gdy dziewczyna była już bardzo blisko, wbił go w sam środek jej brzucha. Elena zawyła wściekle.
- Csii... Kochana spokojnie. Zajmę się tobą - dodał cicho, głaszcząc ją po głowie i wstrzyknął jej dużą dawkę werbeny, która momentalnie ją uśpiła. Dziewczyna opadła bezsilna na podłogę. Spojrzała jeszcze kontem oka na powiększającą się kałużę jej własnej krwi i na kołek w jej ciele. Ostatnie co poczuła to, że Lucas unosił jej ciało.
________________
Oto kolejny rozdział! Co o nim myślicie? Czekam na wasze opinie!
Do napisania :)
Świetny rozdział , nie mogę doczekać się więcej !!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga :) Jest fantastyczny z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że akcja rozwija się w dobrym kierunku. Jakaś tajemnica, plany, sporo niedomówień. Postaci się mnożą, to dobrze, będzie jeszcze ciekawiej. Lucas mnie intryguje, coraz bardziej go lubię, chociaż na chwilę obecną niewiele o nim wiadomo. Elena jako przynęta? To akurat dość przewidywalne, biorąc pod uwagę fakt, że jeden i drugi Salvatore - mimo wszystko - zrobią dla niej, co będą mogli. Chyba że inaczej to rozegrasz i ja liczę na coś nietypowego. Caroline chyba nie do końca może pogodzić się z odejściem Klausa, choć jakaś część jej psychiki pamięta o tym, kim był i co złego zrobił. Oby ich relacje nie były zbyt proste, to w końcu złożone osobowości. Jedyne, co podczas czytania rzuciło mi się w oczy, to powtórzenia. Nie jest to oczywiście nic strasznego, bo czytania nie zakłóca i możliwe że nie miałaś czasu na poprawki, ale warto o tym pamiętać na przyszłość. Ogółem rozdział interesujący. Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńU mnie nowość, II. Między kłamstwem a prawdą. W wolnej chwili zapraszam.
www.emptine.blogspot.com
mam pytanie? jakie teamy "wyznajesz"?
OdpowiedzUsuńja jestem Klaroline, Delena i Stebekah.
a blog megaśny, nie mogłam przestać czytać :D
i trafiłam tutaj z vampirediaries.pl :P
Dziękuję, cieszę się bardzo! :) Hm... Ja jestem definitywnie za KLAROLINE! Zawsze i wszędzie :D Po za tym stebekah, również im kibicuję :)
UsuńAle mnie to wciągnęło...Na prawdę świetne !
OdpowiedzUsuńBoskie. Uwielbiam Twojego bloga. Każdy następny rozdział jest ciekawszy od poprzedniego. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Czemu Lucas chce zabić Damon'a... I od samego początku, odkąd weszłam na Twojego bloga zaintrygowała mnie animacja przedstawiająca Elijah'a i Elenę. Czy zamierzasz ich zeswatać? Jestem tego bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńJesteś do tej pory pierwsza osobą, która domyśliła się, że to jest Elijah! :D
UsuńŚwietny ten rozdział , a koniec najlepszy < 3
OdpowiedzUsuńRozdział suuuper ! Podobają mi się te momenty rozmowy Elijaha i Eleny, czyżby to on miał ją uratować ? Czekam z niecierpliwością na nn i życzę dużo weny :D
OdpowiedzUsuń:D :) :D
Cudowny rozdział:) Z niecierpliwością czekam na wątki o Carolinie i Klausie:D
OdpowiedzUsuńrobi się coraz ciekawiej :> chcę kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest ekstra, jak zwykle tajemnicze zakończeni :D Tak więc , czekam w napięciu na to co się wydarzy :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział?:D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział: III. Sztuka kochania, sztuka zabijania.
OdpowiedzUsuńwww.emptine.blogspot.com
Kocham twój styl pisania. Taki lekki i przyjemny do czytania :D Historia wciągająca, czyta się jednym tchem :) Liczę na to, że dasz mi znać, gdy pojawi się kolejny rozdział. Czekam niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie i czekam na opinię :D
www.historia-heather-spender.blogspot.com
Przeczytałam ten rozdział drugi raz, ale za pierwszym razem nie napisałam komentarza, teraz sobie uświadomiłam, że to coraz bardziej mnie wkręca. Mimo to, że nie bardzo mam czas na dalsze oglądanie pw i czytanie Twojego bloga wiedz, że to co tutaj piszesz jest niesamowite. Te końcówki rozdziałów trzymające w napięciu i pytania retoryczne, to mi się podoba. Moim zdaniem powinnaś nigdy nie rezygnować z pisania :*
OdpowiedzUsuńApparently, the duct tape, or any other tape, suffocates the wart as it cuts off oxygen and alloww the body's immune system to kill the wart. Touching your chin frequently will transfer these germs and dirt to the chin area which may result in acne on chin. Make certain that the information you get is genuine in order that you can effectively do away with your warts.
OdpowiedzUsuńMy blog: How to remove skin tags
How to create an effective online dating profile to attract
OdpowiedzUsuńsuccessful dating opportunities. Like, nowadays, there are
numerous free online dating sites for singular which have come with bounteous features and
let you find your perfect and preferred match from any corner of this world.
Entrepreneur Phil Black, a former Navy SEAL,
thought of uniting the fun of playing cards with fitness training and developed a deck of playing cards that had fitness routines on their back.
Also visit my blog; the tao of badass
Bardzo fajny rozdział. Znowu końcówka będzie mi się śnić po nocy i kusić do dalszego czytania.:D
OdpowiedzUsuń