On ci nic nie powie!
Elena pozostała w domu o wiele dłużej niż by sobie wymarzyła. Dwa tygodnie minęły w oka mgnieniu, a ona ciągle była uwięziona w jednym miejscu. Damon, mimo swych największych chęci nie znalazł pierwotnego. Dziewczyna traciła już wszelkie nadzieje. Salvatore jako rekompensatę chciał cały swój wolny czas poświęcić ukochanej. Dosłownie, był z nią prawie non stop. Elena miała go już po woli dość. Przecież ile czasu można spędzić z takim Damonem? Po kilku godzinach, już cierpliwość jest na granicach swoich wytrzymałości. Na dłuższą metę nie dało się wytrzymać w jego towarzystwie.
Nadszedł dzień, w którym to do Eleny miała przyjść Caroline. Blondynka najwidoczniej obraziła się na przyjaciółkę, ponieważ nie chciała jej niańczyć przez pierwszy tydzień. Wampirzyca jednak przemyślała wszystko i postarała się zapomnieć o sporach. Zaczęła również znów chodzić do szkoły. Przypomniała sobie, że to przecież już ostatnia klasa licealna. Jak to Caroline, wszystko musi kontrolować, więc nie mogła przegapić także cotygodniowych spotkań grupy przygotowującej bal. To była właśnie jedna z jej wymówek, aby nie przychodzić do Eleny.
Brunetka otworzyła drzwi frontowe i na progu przywitała Caroline ciepłym uśmiechem. Wskazała dłonią, aby ta weszła do środka. Obie przyjaciółki na początku czuły się dość niezręcznie w swoim towarzystwie. Przezwyciężyły to jednak po kilkunastu minutach i rozmawiały o nieistotnych sprawach, śmiały się jak dawniej. Wydawało się, że są to tylko dwie licealistki. Jednak ta otoczka normalności była tylko pozorem.
- Więc dlaczego tutaj musisz siedzieć? - zmieniła temat Caroline. Nie wiedziała, dlaczego od razu nie zapytała o to przyjaciółki. Na dobrą sprawę to nie wiedziała co ostatnio działo się u Eleny. Brunetka odetchnęła ciężko.
- To był Elijah... - Caroline wytrzeszczyła oczy. Jej umysł był spragniony informacji. - Przymusił mnie, żebym stąd nie wychodziła, a sam uratował Damona z tuneli.
- Aha - odparła blondynka z tajemniczym półuśmiechem.
- O czym myślisz? - zapytała niepewnie Elena, śmiejąc się pod nosem.
- No wiesz... Ty i...
- ...Nawet nie zaczynaj! - zaśmiała się brunetka.
- Dlaczego?! On jest... całkiem fajny! - Caroline zrobiła poważny wyraz twarzy. Chciała udawać minę Elijah, ale za chwilę również śmiała się głośno. Elena pokiwała przecząco głową, na znak, że to o czym myśli blondynka jest niepoprawne.
Nagle zrobiło się cicho. Elena wpatrywała się w swoje dłonie ułożone na kolanach, a Caroline zamyśliła się chwilowo. Jej wyraz twarzy zmienił się, posmutniała. Myśląc o Elijah, zdała sobie sprawę, że odruchowo pomyślała też o innym pierwotnym.
- Masz tutaj jakąś werbenę? - Brunetka pokiwała przecząco głową. - To może piłaś ją ostatnio? - zapytała niepewnie.
- Po tym incydencie z tunelami, mam na jakiś czas dosyć werbeny - odparła z przekonaniem.
- Możemy porozmawiać?
- Pewnie, co się stało?
- Chodzi o to, że odkąd Tyler wyjechał... Nie ma z nim żadnego kontaktu. Wiem, miał zapomnieć o mnie i o Mystic Falls. Miał wieść spokojne życie daleko ode mnie. Jest chyba w Apallachach, mówił, że jego znajomy wilkołak-przyjaciel tam mieszka... Mimo to mógłby chociaż raz oddzwonić do mnie! - stwierdziła ze złością w głosie. - Chodzi o to, że nie mam się komu wygadać... - dodała. "Chociaż jemu, też bym o tym nie wspomniała..." - dopowiedziała w myślach. - Bonnie też wyjechała z miasta... - powiedziała smutno. Elena usiadła po turecku na kanapie i słuchała przyjaciółki w skupieniu.
- Nie wiem co mam robić, co myśleć, o czym mówić i komu ufać. Nie wiem... - Elena patrzyła na nią zdziwiona. - Pogubiłam się Eleno... Nie wiem jakie są moje uczucia. Przecież wiesz jak bardzo kochałam Tylera...
- Kochałaś? To już go nie kochasz? - brunetka próbowała zrozumieć myśli przyjaciółki.
- Nie wiem, Eleno! Jest ktoś jeszcze, o wiele większy od Tylera. - Brunetka zrobiła zdziwioną minę. - Ktoś, kto jest darem i przekleństwem. Najgorszym koszmarem, a za razem wybawieniem - odparła. Elena wciąż nie rozumiała tego co mówi do niej Caroline. - To z pewnością ten, z którym nie powinnam mieć nic wspólnego. - dodała. Nie chciała wypowiadać jego imienia na głos. Bała się, że gdy to zrobi, jej uczucia stanął się bardziej prawdziwe. Z jednej strony chciała tego, z drugiej zaś nie mogła pozwolić sobie na tę słabość.
- Kto to, Caroline? - spytała zaniepokojona Elena. Blondynka zakryła twarz rękoma. Nie chciała, aby Elena patrzyła teraz w jej oczy. Wiedziała bowiem, że Elena już domyśla się o kogo chodziło. Poczuła, że po jej twarzy spływają łzy. Nie wiedziała dlaczego płynął, nie chciała ich. - Klaus? - zapytała niepewnie Elena z nutą strachu. Blondynka rozpłakała się jeszcze głośniej, na dźwięk jego imienia. Nie wiedziała do końca dlaczego płacze. Czuła, że tego potrzebuje.
Caroline wpadła w objęcia brunetki. Domyśliła się, że za chwilę Elena będzie prawić jej morały dotyczące uczuć. Poczuła się z tym przykro. Z jednej strony prosiła, aby jej uczucia były tylko pomyłką, a z drugiej pragnęła ich prawdziwości. Po kilku chwilach Caroline odsunęła się od przyjaciółki.
- Pogubiłam się w tym wszystkim. - Elena popatrzyła na nią ze zrozumieniem. Doskonale wiedziała, co oznaczało pogubić się w swoich uczuciach. Nie raz tego doświadczała.
- Car, przecież to Klaus... - odpowiedziała zdumiona. Wyraz twarzy blondynki wskazywał, jakby coś ukuło ją prosto w serce. - On jest... mordercą, mściwą bestią - dodała zdenerwowana.
- Nie znasz go - poczuła, że musi bronić pierwotnego, za wszelką cenę. Nie wiedziała dlaczego. Elena zdziwiła się na te słowa.
- On jest zabójcą, Caroline - powtórzyła z naciskiem.
- Nie widziałaś, tego co ja... - odpowiedziała naburmuszona.
- Nie powinnaś tego robić.
- Ja... Nie mam na to żadnego wpływu! - krzyknęła wkurzona, że Elena ją poucza - chyba nie jesteś najodpowiedniejszą osobą, jeśli chodzi o uczucia, Eleno! - odpowiedziała ze złością i wstała z kanapy. Chciała, aby brunetkę dotknęły te słowa.
- Może i nie jestem, ale to co robisz na pewno nie jest dobre! - Elena również się zdenerwowała i ustała na przeciwko niej.
- Nie jest dobre?! - zakpiła blondynka - A czy jak ja tobie mówiłam, że związek z Damonem "nie jest dobry", to czy ty mnie słuchałaś? Nie sądzę - odparła krzyżując ręce na piersiach - Nie znasz go, Eleno! - dodała akcentując każde słowo, aby do brunetki w końcu dotarła ich treść. - On jest niezwykły. Potrafi być wrażliwy, zabawny i wbrew pozorom ma uczucia, takie jak ja, ty, jak wszyscy! Jest tylko zagubiony i samotny w swoim długim życiu... - powiedziała jednym tchem. Poczuła się lżej. Jakby jakiś gigantyczny ciężar właśnie spadł z jej serca. Po kilku sekundach Caroline zorientowała się, że powiedziała to wszystko na głos. "Nie, to nie była prawda! Wcale tak nie myślę!" - przekonywała się. Jednak były to jej najgłębsze, najcichsze myśli. Skrywała je bardzo głęboko, nawet przed samą sobą. Elena zastygła w bezruchu. Miała otwarte usta, a słowa, które chciała wypowiedzieć, utknęły gdzieś w połowie drogi.
- Jest wrażliwy?! - zakpiła - On? Czy ty siebie słyszysz?! - Elena przeczesała dłonią włosy, ze zdenerwowania. Nie wiedziała już co ma powiedzieć przyjaciółce, aby ta zrozumiała powagę tej sytuacji. - Czy on nie wpłynął na ciebie? - zapytała poważnie.
- Co?! - wrzasnęła Caroline. Pokiwała przecząco głową. Jej twarz wyglądała jakby dziewczyna nie wierzyła, że Elena może tak pomyśleć.
- Może masz dziury w pamięci? - zapytała z niepokojem - Krew... Caroline, może to przywiązanie? - krzyknęła nagle olśniona. Chciała wierzyć całą sobą, że Caroline jest przywiązana do Klausa, taką samą więzią jak ona była przywiązana... - Piłaś jego krew! Ile razy! Przecież po każdym ugryzieniu wilkołaka... Caroline, to na prawdę może być przyczyna! - wyjaśniała. Jej twarz zdawała się być rozpromieniona, radosna. Czyżby cieszyła się, że Caroline jednak nie zauroczyła się pierwotnym?
- Ty nic nie rozumiesz! - wrzasnęła blondynka - Dlaczego nikt nie wierzy, że JEGO też można kochać?! - dodała krztusząc się łzami, które spływały jej do ust. Brunetka popatrzyła na nią niepewnie, uśmiech z jej twarzy zniknął. Podeszła kilka kroków, w jej kierunku i położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki. Chciała coś powiedzieć, jeszcze raz wyjaśnić. Może przekonać, że przywiązanie może być opcjonalną możliwością. Milczała jednak.
- Będzie lepiej, jak już sobie pójdę - powiedziała cicho. Była już spokojna. Nie krzyczała, nie płakała. Łzy zaschły gdzieś w pół drogi. Po prostu chwyciła torbę i wyszła z domu Eleny Gilbert.
- Cholera, zapomniałam na nią wpłynąć , żeby zapomniała o tej rozmowie... - burknęła blondynka, gdy przechodziła przez ogród. Przystała na chwilę i obejrzała się za siebie, nie miała jednak zamiaru wracać się z powrotem.
Stefan siedział samotnie w fotelu. Był w swoim pokoju, przed sobą miał stary pamiętnik. Tak dawno nie trzymał pióra w ręku. Zastanawiał się o czym ma pisać. Jaka ma być ta notatka w starym pamiętniku? Myślał przez dłuższą chwilę co ostatnio wydarzyło się w jego życiu. Co było by warte wspomnienia na pożółkłych kartkach, do których wracał gdy jego pamięć szwankowała.
"Brakuje mi Lexi. Jej uśmiechu i nocnych rozmów z nią. Brakuje mi jej porad i tego jak potrafiła podtrzymać mnie na duchu. Czuję, że zwalniam i zapadam się. Stopniowo, po woli. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego zostałem sam? Co by powiedziała Lexi? No właśnie... Cokolwiek by to było, na pewno by mnie rozśmieszyło w tym momencie. Ona kopnęła by mnie w tyłek i kazała podnieść się i zacząć od nowa. Jednak bez jej pomocy nie umiem tego zrobić... Znów uległem pokusie, czuję, że dzieli mnie bardzo mała granica, która w końcu zostanie przekroczona.
Zastanawiam się co się dzieje z Eleną. Nie rozmawiałem z nią już od dłuższego czasu. Oddaliliśmy się od siebie. Nie wiem, czy naszą relacje można nawet nazwać przyjaźnią. Chociaż Damon też zachowuje się inaczej. Bardziej się stara... Czy ma to związek z przywiązaniem? Nie wiem. Chcę szczęścia dla Eleny, ale Damon też jej już tego nie zapewnia. Widziałem to w jej oczach, wtedy gdy stała w samej koszulce w naszym salonie. Widziałem jak patrzyła w moją stronę, chociaż nie zdradziłem się z tym przed nią. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że widzę w jej oczach blask. Ten sam, który widziałem kiedyś. Dlaczego to nie może być prostsze?..."
Stefan odłożył pióro i spojrzał na zapisane słowa. Odwrócił głowę i zobaczył, że na jego biurku stoi zdjęcia w ramce. Wyciągnął po nie dłoń i przebiegł pacem po twarzy brunetki, zerknął na swoją szczęśliwą twarz. Tak, był wtedy szczęśliwy, bo był z Eleną. Przymknął oczy i wrócił do swoich wspomnień. Było ich tak wiele, a jednocześnie nie wystarczająco mało...
- Braciszku, nie przeszkadzam? - zaśpiewał władczy głos Damona. Wampir stał w drzwiach pokoju. Stefan ocknął się i odchrząknął. Schował szybko zdjęcie za siebie.
- Czego chcesz?
- Nie bądź taki nie grzeczny - odparł uśmiechając się ironicznie.
- Czego chcesz? - powtórzył pytanie Stefan.
- Musimy obudzić Rebekah. - Na twarzy młodszego Salvatore'a pojawił się cień niepokoju. Damon jednak tego nie zauważył.
- W jakim celu? - zapytał kolokwialnie.
- Musze odnaleźć Elijah.
- Co ma z tym wspólnego Rebekah?
- To ma wspólnego, że nie wiem gdzie ten skurczybyk może być.
- I myślisz, że ona ci to powie? Szczególnie po tym jak wbiłeś w nią sztylet - zakpił Stefan.
- Możliwe...
- Jeśli to przeżyjesz, aby usłyszeć odpowiedź - dodał Stefan śmiejąc się złośliwie pod nosem.
- No wiesz, braciszku... Jeśli to ciebie wyślę na spotkanie z "Barbie Klaus", to myślę, że misja będzie ukończona sukcesem. - odrzekł i upił łyk krwi ze szklanki, którą trzymał. Nie umknęło to uwadze jego brata, na którego twarzy od razu pojawiły się oznaki jego wampirzej natury. - Głodny? - zapytał ironicznie Damon i uniósł szklankę na znak toastu, po czym upił resztę do dna.
- Mamy jeszcze zapasy na dole?
- Och... Jak mi przykro, to była ostatnia torebka - powiedział udając smutek i oblizał wargi. Stefan był zdenerwowany, jego twarz wyrażała jednak obojętność. Z wiekiem nauczył się jak maskować przed bratem swoje uczucia.
- Więc, trzeba iść po więcej - powiedział po chwili zastanowienia młodszy Salvatore. Mężczyzna wepchnął ramkę ze zdjęciem w szparę między fotelem, a poduszką i wstał. Chwycił kurtkę i wyszedł mijając Damona, nie odzywając się do niego słowem.
- Stefan?!
- Co?
- Polecam bar na stacji benzynowej. Ładne dziewczyny! - krzyknął za nim.
- Tak, zapamiętam to sobie - prychnął sarkastycznie i szybko zbiegł ze schodów. Po chwili już nie było go w domu.
Stefan był już w pobliżu szpitala, gdy jego drogę zastąpiła ciemnowłosa kobieta.
- Jesteś Stefan?
- Tak - mężczyzna popatrzyła na nią podejrzliwie.
- Jesteś znajomym Eleny, prawda? - Kiwnął głową twierdząco.
- Przepraszam, nie przedstawiłam się... Jestem Lois - podała mu rękę, na której miała skórzaną rękawiczkę. Stefan popatrzył na dłoń niepewnie, a potem zerknął na Lois. Po chwili uścisnął rękę kobiety i momentalnie poczuł palący ból. Zgiął się wpół. Podniósł po chwili wzrok zaniepokojony, ale jej już nie było.
- Niech to szlag! Werbena! - mruknął pod nosem. Potem wyprostował się i rozejrzał na około. Nikogo nie było. Zrezygnował z wyprawy do szpitala i wrócił zaniepokojony do domu.
- Caroline, wiem, że masz z nim kontakt! - Damon wrzeszczał na blondynkę w korytarzu jej mieszkania. Forbes stała zdenerwowana pod ścianą. Wiedziała, że Damon miał rację, ale z drugiej strony nie chciała się do tego przyznać.
- Damonie, czy masz jakiś problem? - z za rogu wyszła Liz, matka dziewczyny. Jak zwykle miała na sobie ubranie szeryfa, a na jej głowie był szpiczasty kapelusz. Salvatore przewrócił oczami.
- Nie, nie mam problemu! - patrzył wyczekująco na Caroline. Liz spojrzała na córkę. Jej wzrok pytał - "Czy wszytko w porządku, kochanie?"
- Mamo, możesz iść... - odparła - Ech... - westchnęła ciężko. Czuła, że mimo wszystko się poddaje.
- Zrozum - podszedł do niej kiedy Liz zniknęła w kuchni - muszę odnaleźć Elijah! Do tego potrzebny mi jest Klaus! - potrząsnął nią. Caroline zrobiła niepewną minę i przygryzła wargę, nie wiedziała, czy ma powiedzieć mu prawdę.
- Okej - odparła w końcu - On... dzwoni do mnie, często... - na twarzy Damona pojawił się lekki uśmiech. - Ale ja nie odbieram, nigdy! - wytłumaczyła się od razu. Uśmiech na twarzy wampira zbladł momentalnie.
- Dlaczego? - zapytał przewracając oczami.
- Nie wiem... - stwierdziła. Nigdy nie zastanawiała się dlaczego to robi. Może tak po prostu, dla zasady? - On zostawia mi wiadomości na poczcie - dodała szybko widząc pretensję na twarzy mężczyzny.
- Na co ty jeszcze czekasz, dawaj je!
- Nie słuchałam ich... - skłamała, miała bowiem potrzebę, aby się z tego wytłumaczyć. Bała się, że Damon ma takie same poglądy jak Elena na TE sprawy... Jednak się myliła, obchodził go tylko Klaus i miejsce pobytu Elijah. Salvatore ponaglał ją ręką, gdy szukała telefonu w torbie. Wcisnęła potem przycisk i włączyła pocztę na głośnomówiący.
- Są trzy nowe wiadomości - powiedział mechanicznie męski głos. Damon nadstawił uszy, chciał usłyszeć każdy, najmniejszy choćby odgłos, który mógłby zdradzić, gdzie znajduje się pierwotny.
- Hej, Caroline! Nie będzie mnie na kolacji, nie czekaj na mnie! Do zobaczenia.
- To wczorajsza... Mama... - mruknęła do Damona przepraszająco.
- Caroline! Dlaczego nie odbierasz moich telefonów, kochanie? - oboje usłyszeli Klausa. Jego wesoły ton głosu, wskazywał, że miał wtedy dobry humor. Caroline ściągnęła wargi w wąską kreseczkę, słysząc głos pierwotnego. Potem nastąpił krótki sygnał, który zakomunikował, że to koniec tej wiadomości.
- Witaj kochanie. Mam nadzieję, że żałujesz swojej decyzji. Stoję teraz patrząc na zachodzące słońce Patagonii... (westchnął głęboko) Gwarantuję ci, że z czasem przemyślisz swoje zdanie i dołączysz do mnie, a ja pokaże ci cały świat... - Damon przewrócił teatralnie oczami. Nie przywykł do Klausa, który prawi swoje miłosne wywody. Nastąpił kolejny sygnał.
- Nie masz już żadnych innych wiadomości. - Caroline spojrzała na Damona, który wydawał się być zamyślony.
- No barbie, nadszedł ten wyczekiwany dzień, kiedy zadzwonisz do niego i zapytasz gdzie jest - powiedział Salvatore wesołym tonem, w którym dało się usłyszeć nutkę sarkazmu. Caroline wzburzyła się natychmiastowo.
- Nigdzie nie będę dzwonić! - skrzyżowała dłonie na piersi w sprzeciwie.
- Zadzwonisz, albo odbierzesz następny telefon! Jeśli nie, to inaczej pogadamy - zagroził jej z poważną miną. Caroline naburmuszyła się, potem patrzyła jak wampir opuszcza jej dom. Liz wychyliła się z kuchni. Jej postrzępione włosy opadały na czoło. Matka popatrzyła na nią pytająco. Blondynka machnęła tylko ręką, na znak, że to nic takiego i zniknęła w swoim pokoju. Cały czas trzymała w ręku telefon. Przygryzła wargę patrząc na zgaszony wyświetlasz. Co powinna teraz zrobić? Nie chciała dzwonić do Klausa. Tak dawno się z nim nie kontaktowała, czyżby bała się tego? Rozmawiać z nim na prawdę, a słuchać jego głosu na poczcie, to dwie różne rzeczy. Nie chciała się przed sobą przyznać, że tak na prawdę brakuje jej rozmów z nim. Mimo wszystko pierwotny był inteligentnym mężczyzną i można było z nim konwersować na bardzo różne tematy.
Damon wkurzony wrócił do domu Eleny Gilbert. Wpadł z impetem do środka zdyszany i od razu skierował się w stronę lodówki. Wyciągnął z niej woreczek z krwią i nalał sobie odrobinę do szklanki. Wypił ją jednym haustem i ponownie dolał. Odwrócił się i zobaczył zdziwioną Eleną, która stała przy schodach. Miała zaspaną twarz i mrużyła oczy.
- Co się stało? - zapytała.
- Wszystko w porządku.
- Ale jesteś zdenerwowany. Znalazłeś go?
- Kogo? - Damon był zdezorientowany.
- No Elijah...
- Nie... - pokręcił szybko głową, po czym dodał - Ale jestem blisko Klausa.
- Po co ci Klaus? - dziewczyna była zaniepokojona.
- Jak to po co? On mi powie gdzie jest Elijah - powiedział to w taki sposób, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- On ci nic nie powie! - zaprzeczyła zdenerwowana. Salvatore popatrzył na nią zdziwiony. - Klaus wyjął z Elijah sztylet i uciekł. On go szukał! Przyjechał tutaj po to! - tłumaczyła Elena.
- Powiedział ci o tym? - zapytał marszcząc czoło, na którego środku pojawiły się dwie fałdki.
- Tak... - odpowiedziała niepewnie - Dlaczego...
- ...To dziwne, że taki ktoś jak Elijah, mówi o TAKICH rzeczach tobie - zamyślił się. Elena zmieszała się na te słowa. Nie do końca rozumiała ich znaczenie. Już miała odpowiedzieć Damonowi, kiedy coś ją powstrzymało. Otworzyła usta, ale nie wypłynęły żadne słowa. Zamyśliła się przez chwilę.
- Nie możesz sprowadzić tutaj z powrotem Klausa! - wrzasnęła nagle. W jej wnętrzu toczyła się jakaś walka, której ona sama nie mogła do końca opisać. Jakby jedna część niej podzielała zdanie Salvatore'a, a druga chciała mieć swoją opinię na ten temat. Do końca nie była pewna, która strona niej samej ma rację. Poczuła się z tym dziwnie. - Nie możesz tego zrobić! Przecież pozbyliśmy się go, wyjechał. Mamy znów spokój, mieszkańcy mają spokój. Nie mogę tego poświęcić, tylko dlatego, że chcę wyjść z domu! - tłumaczyła. Znów jej stara tożsamość zwyciężyła nad słabnącym wciąż przywiązaniem.
Damon zmarszczył czoło. Zastanawiał się co ma teraz zrobić. Wiedział, że wampirzyca ma rację, z drugiej strony nie chciał, aby czyjaś wola była silniejsza od jego. Zawsze chciał mieć wszystko pod kontrolą, wszystko musiało być zrobione tak jak on chciał. To, że Elana siedziała przymuszona w domu, a on nie mógł na to nic poradzić, traktował jak swoją własną porażkę.
- Dobrze... - powiedział w końcu cicho. Popatrzył na Eleną, w jej oczach widział wdzięczność i ulgę.
Caroline stała na wzgórzu. Słońce zachodziło nad Mystic Falls. Przyglądała się jak jasne promienie skaczą nad linią horyzontu. Wzdychała głośno. Doskonale pamiętała tę chwilę, kiedy odkryła to miejsce już jakiś czas temu. To był pierwszy dzień jej wampirzego życia. Chciała wtedy uciec od wszystkich. Odciąć się i zapomnieć. Uciekła do lasu, kilkanaście kilometrów za miastem, błąkała się po nim. W końcu weszła wyżej, cała zapłakana i przepełniona żalem, bólem i wyrzutami sumienia. Zabiła człowieka. Wtedy po raz pierwszy odnalazła to wzgórze i ujrzała zachód słońca nad miastem, które przecież tak doskonale znała. Była jego częścią przez siedemnaście lat.
Blondynka ściskała z całej siły telefon w dłoni. Przemyślała całą sytuację i stwierdziła, że jakiś strach przez rozmową z Klausem jej nie powstrzyma. W końcu ona niczego się nie boi - tak sobie powtarzała w duchu. Jest przecież silna i potrafi zrobić wszystko czego chce, przekonywała się. Doszła do wniosku, że pierwotny nie koniecznie musi zadzwonić tego dnia. Może to zrobić jutro, za tydzień, miesiąc lub w ogóle. "Przecież kto by wytrzymał z taką Caroline na dłuższą metę?" - myślała. Pierwotny mógł się nią po prostu znudzić. Nie odzywała się, nie odbierała jego telefonu... Unikała go wciąż i na nowo. Caroline miała jednak nadzieję, że pierwotny nie poddał się tak łatwo. Chciała, aby ktoś się starał o jej uwagę. Może właśnie dlatego nie dawała jasno do zrozumienia co kryje się w jej wnętrzu? Może dlatego unikała go, aby ten starał się jeszcze bardziej? Oby to wszystkiego nie zepsuło...
Dziewczyna wcisnęła przycisk i przyłożyła telefon do ucha. Czuła jak jej dłonie się pocą. Przygryzała wargę ze zdenerwowania i momentalnie stwierdziła, ze jest jej bardzo gorąco. Lewą ręką rozpięła dwa górne guziki bluzki, którą miała na sobie. Nie za bardzo obchodziło ją to, że widać teraz było jej biustonosz. Niecierpliwie słuchała kolejnych impulsów w słuchawce. Chciałaby już wiedzieć, czy odbierze, czy też nie. Nie cierpiała takich niejasnych sytuacji.
- Słucham - usłyszała nagle jego głęboki głos. Na chwilę zaniemówiła. Chciała coś odpowiedzieć, cokolwiek, aby się nie rozłączył, ale nie była w stanie.
- K... Klaus?
- Caroline! - odpowiedział, a po jego tonie głosu można było wywnioskować, że uśmiecha się teraz szeroko. - Co u ciebie kochanie? - Wampirzyca przełknęła głośno ślinę.
- Dobrze, a u ciebie? - zapytała nieśmiało.
- Na pewno? Jesteś jakaś przygaszona.
- Nie... - zawahała się - gdzie jesteś? - zapytała niepewnie.
- Nie sądzę, czy wiedziała byś, nawet gdybym ci powiedział - zaśmiał się - na co patrzysz? - Caroline zmarszczyła czoło. "Jak to na co patrzę? - pomyślała. Już chciała na niego nawrzeszczeć, że jest niedorzeczny. Nie wiedziała dlaczego, ale jego radość, którą słyszała, wkurzyła ją. Ona była całkiem sama, nikt nie miał dla niej choćby chwili czasu, a on? Był szczęśliwy jak nigdy, nie wiadomo ile tysięcy kilometrów od Mystic Falls. Widocznie wcale nie żałował, że ją opuścił.
- Jak to na co patrzę? - zapytała ironicznie.
- Co widzisz przed sobą?
- Zachód słońca...
- ...Ja też - przerwał jej natychmiast.
- Widzę las i drogę w oddali - dodała po chwili wpatrując się uważnie w krajobraz.
- Coś jeszcze? - zapytał tajemniczo.
- Widzę miasto, moje miasto... - westchnęła ciężko.
- Czyżby to był przypadek... - Caroline zrobiła zdziwioną minę, nie wiedziała o co pierwotnemu chodzi. Już chciała zapytać kiedy on znowu się odezwał. - ...że widzę dokładnie to samo, tylko obraz przyćmiewa mi piękna kobieta? - usłyszała jego głos. Nie dobiegał już ze słuchawki, tylko z za jej pleców. Ciarki jej przeszły po plecach. Wielka fala gorąca przeszła przez jej ciało. Prawa ręka stała się bezwładna i poszybowała w dół, upuszczając telefon na trawę. Odwróciła się po woli. Nie bała się tego kto stał za nią. Wręcz przeciwnie, uśmiechała się. Jego głos był ciepły, miły i miała wrażenie, że mogłaby go słuchać przez wieczność. Spojrzała w jego oczy. Były teraz tak niebieskie, jak nigdy wcześniej. Słońce już prawie schowało się za horyzontem, pozostawiło tylko troszeczkę jasności. Jednak całe wzgórze tonęło już w ciemności.
- Witaj ponownie, kochanie - powiedział uśmiechając się promiennie.
_______________
To był specjalny rozdział dla Izy, Nat i Kat. Dziękuję wszystkim czytelnikom !
ps. Sage przepraszam za uderzającą dawkę Klaroline :*
ps. Sage przepraszam za uderzającą dawkę Klaroline :*
Haha , no tak Damon lata i kombinuje. Najpierw chce obudzić Rebekah, potem jednak rezygnuje i szuka Klausa! To dość zabawne. Świetna scena na końcu <3 Na reszcie dostałam troszeczkę Klaroline! I był też Stefan! Tego właśnie chciałam! Ciekawe jak to się potoczy dalej. Czekam na następny rozdział! Powodzenia w pisaniu :)
OdpowiedzUsuńooo, jaram się *.*
OdpowiedzUsuńGIF MI MOR KLAROLINE! :****
Nareszcie !! :D klaroline !
OdpowiedzUsuńSuper *-* Klaroline*-* Fajnie, że napisałaś coś więcej niż tylko co się dzieje u Eleny. Rozdziały są coraz ciekawsze i nie mogę się doczekać co będzie dalej..
OdpowiedzUsuńKocham to !!!
OdpowiedzUsuńKlaroline doskonała, genialne teksty Klausa i Damona,a najlepszy ten
" No barbie, nadszedł ten wyczekiwany dzień, kiedy zadzwonisz do niego i zapytasz gdzie jest "
Padłam :D
Oh seriously ? Na prawdę musisz aż tak dobrze pisać ? Przy końcówce mimowolnie się uśmiechnęłam. To było takie cudowne ! Nie przepadam zbyt mocno za Eleną, ale jej sceny z Elijah'em mogę strawić szczególnie, jeśli coś się między nimi więcej będzie działo (a mam taką nadzieję). I tak najlepsza była Klaroline !
OdpowiedzUsuńDzisiaj zeczęłam czytać Twojego bloga, przeczytałam to wszystko jednym tchem. Te opowiadania są świetne. Gratuluje i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńP.S. Więcej Deleny <3
CZEKAM NA NASTĘPNY, BO NORMALNIE UMIERAM !!! < 3 KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO :*
OdpowiedzUsuńMasz talent! Świetne, świetne, świetne!<3 Uważam, że dobrze wczuwasz się w role bohaterów i potrafisz zrozumieć i refleksje. Czytelnik myśli sobie: "Gdzie Elijah?" || "Jaka Louis?" || "Co z Klaroline?"
OdpowiedzUsuńZachęca to do dalszego pochłaniania rozdziałów.
Świetne , świetne i jeszcze raz świetne <3 Zakochałam się w tym rozdziale a szczególnie w momentach Klaroline ! Pisz dalej , już nie mogę się doczekać kolejnych :3
OdpowiedzUsuńświetny blog !!
OdpowiedzUsuńKlaroline? Elijah i Elena?! Kochana, po prostu cudo! Więcej ich scen proszę. Jest to naprawdę świetny rozdział! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWow rozdział świetny, szczególnie ta scena Klaroline, muszę przyznać, ze pod koniec się mimowolnie uśmiechnęłam, brakuje mi w TVD takiego Klausa. Czekam na więcej Elijah i Eleny, może coś z tego będzie > powiedziała z wieeelką nadzieją. Czekam z niecierpliwością na na następny i życzę Ci dużo weny
OdpowiedzUsuńPo prostu super. Cudowny, Klaus i Caroline, Elijah i Elena ... Brakuje mi słów. Zapraszam też do mnie :D I czekam na kolejny, jak będziesz mogła, poinformuj mnie o tym :) Pozdrawiam i jeszcze raz zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuń,,Przecież ile czasu można spędzić z takim Damonem?" No jak to ile? WIECZNOŚĆ <3333 PS wypowiedzi Klausa powtarzałam na głos starając się naśladować jego akcent hahah <3/ towarzyszka cierpień z lama mater :**
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział , bardzo mi się podobało że było w nim tyle Caroline i Klausa, a ostatnia scena po prostu niesamowita , mogli by ją wykorzystać w serialu :) Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój akcji między tą dwójko :) ps. Błagam dodaj jak najszybciej następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńzwykły wampir nie może zahipnotyzować innego
OdpowiedzUsuńEee, no raczej chyba może, zastanów się co piszesz...
UsuńFajny rozdział.;d Ostatnia scena wręcz magiczna.:d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://zagubionedusze.blogspot.com