Nie chowaj się Damonie
- Elijah? - wydyszał Damon patrząc pierwotnemu w oczy.
- Co tutaj robisz? - zapytał przez zaciśnięte zęby. Damon zakaszlał ciężko i wtedy Elijah puścił uścisk ręki, a Salvatore opadł na kolana.
- Szukam cię... - wydyszał dławiąc się. Elijah zmarszczył czoło.
- Jesteś sam?
- Tak... - wstał z ziemi - Elena chciała jechać ze mną, ale widzisz... Nie mogła wyjść z domu! - wrzasnął wściekły. Pierwotny stał niewzruszony. - Chcę, abyś wrócił i to naprawił - powiedział władczym tonem.
- Nie zrobię tego - odparł spokojnie.
- Jak to? - Damon nie dowierzał, że pierwotny mu odmawia.
- Elena musi pozostać w bezpiecznym miejscu - odpowiedział nie patrząc mu w oczy. Salvatore zdziwił się na te słowa.
- Co ty do cholery mówisz?! - wkurzył się.
- To co słyszysz - odrzekł spokojnie.
- Czemu ci zależy na jej bezpieczeństwie? - zapytał zastanawiając się na głos. Elijah spuścił wzrok. - Ty chyba nie... - Damon myślał na głos, ale jego domysły nie były zbyt precyzyjne.
- Nie wiem co masz na myśli - odpowiedział ze stoickim spokojem. Damon na te słowa wkurzył się i odszedł. Nie zamierzał jednak poddać się tak łatwo.
Następnego ranka razem z Shelmą obmyślał już plan, aby zmusić pierwotnego do powrotu. Damon stał w sklepie czarownicy, która sprzedawała w nim różnorodne zioła i przyprawy lecznicze. Mimo to, że uważali ją za lokalną świruskę, to klientela wcale nie była mała. Gdy kobieta kupująca trzy rodzaje świeżego pieprzu opuściła sklep, Salvatore wyszedł z za parawanu i stanął przy oknie, które pełniło rolę wystawy. Patrzył przed siebie w zamyśleniu.
- Na pewno wymyślisz coś, aby go zmusić - pomyślał na głos. Shelma wyszła z za lady i stanęła koło niego. Oboje patrzyli w dal, na rozległy park z wysokimi drzewami.
- Jeśli chodzi o mnie, to jest jedna rzecz, która może podziałać - kobieta uśmiechnęła się łobuzersko.
- To znaczy? - zaciekawił się.
- Istnieje pewien urok, który można rzucić, aby wymusić na drugiej osobie swoją wolę.
- Coś takiego, jak wymuszenie wampira?
- Tak... - zawahała się.
- ...Ale?
- No właśnie, Elijah Mikaelson jest pierwotnym wampirem, więc nie mam pojęcia czy to na nim zadziała. Tym bardziej, ze wampirze przymuszenie nie działa na pierwotnych...
- Cholera! - warknął - Ale, mimo wszystko mogłabyś tego spróbować?
- Tak, oczywiście... - zamyśliła się wiedźma.
- Co?
- Boję się tylko, że jeśli on się dowie, to nie wyjdziemy z tego cało...
Damon zmarszczył czoło w zastanowieniu. W głębi duszy też się tego obawiał. W takim człowieku jak Elijah, nie warto mieć wroga.
Elena Gilbert nie mogła już znieść bezsilności z jaką musiała się stawić. Zostało jej tylko pokładać nadzieję, że Damon odszuka pierwotnego. Zastanawiała się, czy Elijah w ogóle będzie chciał wrócić do Mystic Falls, aby ją uwolnić. Tak na prawdę to nie miała pojęcia dlaczego ją uwięził. Nie pojmowała jaki miał w tym cel.
Wampirzyca siedziała w salonie z laptopem na kolanach. Miała nadzieję, że znajdzie cokolwiek o Lucasie lub o jakimś z jego przyjaciół, których poznała w tunelach. Myślała, że internet pomoże jej w tych poszukiwaniach. Mijały jednak godziny, a ona stała wciąż w miejscu.
- Przecież Lucas nie jest człowiekiem - mruknęła cicho pod nosem - dlaczego miałby, więc znaleźć się w internecie, to nie dorzeczne. Przecież nikt z nadnaturalnych stworzeń nie figuruje w googlach... - powiedziała z przekąsem. Była zła, że nie może teraz po prostu wyjść z domu i przeszukać bibliotekę Salvatore'ów, która z pewnością była by kopalnią wiedzy na różne tematy, które ją interesowały.
Odłożyła wiec laptopa i postanowiła zadzwonić do swojego brata. Już dawno nie kontaktowała się z nim. Najbardziej jednak potrzebowała porozmawiać ze swoją przyjaciółką Bonnie. Wygrzebała telefon i wybrała numer Jeremiego.
- Halo?
- Hej, Jeremy! Co u was słychać?
- A... W porządku.
- Na pewno? Jesteś chyba zdenerwowany.
- Nie... Co u ciebie, Eleno?
- Chciałabym pogadać z Bonnie.
- Oh, nie ma sprawy. - Elena usłyszała jak Jeremy woła czarownicę do telefonu.
- Elena? - zapytała rozentuzjazmowana dziewczyna.
- Hej, Bon! Jak się czujesz? Po głosie chyba już lepiej - uśmiechnęła się Elena, na głos przyjaciółki.
- Tak... Już jest coraz lepiej. Nawet zapalam znów świeczki umysłem! - krzyknęła zadowolona z siebie.
- To świetnie - przyznała z dumą Elena.
- Eleno, wszystko dobrze? - zapytała poważniejszym tonem.
- No tak... Znaczy nie...
- Co się dzieje? - zaniepokoiła się czarownica.
- Potrzebuję cię, siedzę uwięziona w domu i nie mogę wyjść... - przyznała smutno.
- Co?! Kto cię uwięził?!
- To przymuszenie wampira - wyjaśniła.
- Co Damon znowu wymyślił? - zapytała z przekąsem Bonnie.
- Nie! To nie on, to Elijah.
- Jak to?! Co on robi w Mystic Falls? - zaniepokoiła się.
- Już nic nie robi!... - powiedziała wściekle Elena. Bonnie milczała. - Wyjechał z miasta... I "przez przypadek" nie odwołał przymuszenia! - Elena była wkurzona. Miała ochotę odszukać teraz pierwotnego i wygarnąć mu wszystko co o nim myśli.
- Ale dlaczego on cie przymusił?
- Bonnie pogadamy jak wrócisz, bo to jest dłuższa historia. Mamy teraz problemy z Lucasem, który chce zabić Damona... - Elena przeczesała dłonią włosy na czubku głowy w zdenerwowaniu.
- Właśnie, Eleno! My już wracamy - krzyknęła rozpromieniając się Bonnie. Elena poczuła, ze jakiś ciężar spada jej z serca.
- To świetnie! - brunetka również się uśmiechnęła - Bonnie?
- Tak?
- Co jeśli on nie znajdzie Elijah i zostanę tutaj znaczenie dłużej? Przecież wiesz jaki Damon jest... Jak coś nie idzie po jego myśli to posunie się do wszystkiego. Obawiam się, że może sobie zaszkodzić... Z Elijah nie warto zadzierać...
- Nie martw się... Jak przyjadę to zobaczę co da się zrobić.
- To mogłabyś znieść przymuszenie czarami? - zapytała z nadzieją.
- Nie jestem pewna, bo nigdy tego jeszcze nie robiłam. Nie wiem, czy w ogóle jest to możliwe... Po za tym jestem jeszcze słaba, ledwo świeczki zapalam... - przyznała smutno - postaram się jednak, aby zrobić wszystko co w mojej mocy.
- Dziękuję ci Bonnie! - krzyknęła radośnie. Miała nadzieję, że przyjaciółka zdoła znieść przymuszenie pierwotnego. Jednak gdzieś na dnie serca wiedziała, że to nie koniecznie musi się powieść. Chciała jednak wierzyć, że to jest możliwe. Nie miała zamiaru przesiedzieć choćby jeszcze jednego dnia w tym domu...
- Przyrządziłaś już tą miksturę? - Salvatore ponaglał Shelmę.
- Już niedługo, cierpliwości - kobieta mieszała coś w małym kociołku na zapleczu swojego sklepu. Damon w tym czasie wciąż stał przy oknie i wpatrywał się w zakochaną parę, która spacerowała po parku, trzymając się za ręce. Szeptali sobie coś i od czasu, do czasu dawali sobie sekretne buziaki. Damon od razu przywołał oczami swojej wyobraźni Elenę. Jej uśmiech. Szybo się jednak otrząsnął z tego zamyślenia. "Co ty wyprawiasz?!" - skarcił się w duchu. W dawnych czasach pierwszą jego myślą, na widok tej dwójki byłaby uroczysta kolacja. Teraz jednak jedynym skojarzeniem była wesoła Elena, która mogłaby stać na miejscu tej dziewczyny, a on mógłby być owym mężczyzną. Pokręcił szybko głową, aby odgonić od siebie te myśli i wszedł na zaplecze sklepu.
- Gotowe już? - zapytał niecierpliwiąc się.
- Tak... - mruknęła wiedźma wlewając zieloną mazię do szklanki.
- Proszę - podała mu brejowaty napój.
- Co mam z tym zrobić? - zmarszczył czoło Salvatore. Miał widoczne obrzydzenie wymalowane na twarzy.
- Jak to co? - zdziwiła się Shelma na jego reakcję - No wypić.
- Co?! - oburzył się wampir.
- Albo to wypijesz, albo pożegnaj się z Elijah i wracaj do swojej dziewczyny - powiedziała z wyższością. Damon popatrzył na jeszcze ledwie bulgoczącą breję, którą trzymał przed sobą w szklance. Nie uśmiechało się mu ją wypić. Ocenił za i przeciw i stwierdził, że nie może tak po prostu wrócić z niczym do Eleny. Nie mógł przynieść jej zawodu... Zmarszczył czoło i przymknął oczy. Po chwili przechylił szklankę i poczuł gorzki smak trawiastych ziół. Myślał, że nie wytrzyma i wypluje te "czarodziejskie ziółka". Powstrzymał się jednak i połknął całą zawartość naczynia.
- Fuu... - mruknął pod nosem krzywiąc się przez chwilę - Co teraz? - Kobieta podeszła do Salvatore'a i położyła obie dłonie na jego skroniach. Zamknęła oczy, a Damon stał zdezorientowany. Wciąż czuł ohydny smak płynu w ustach. Shelma mamrotała jakieś skomplikowane słowa, które najprawdopodobniej były zaklęciem.
- Dobrze, teraz Mikaelson musi wypić swoją część wywaru - odezwała się po chwili, odsuwając się od wampira.
- Co?! - wrzasnął - Jak ja mam go niby zmusić, aby wypił tą breję?!
- Musisz go obezwładnić i wtedy...
- ...Czyś ty zgłupiała?! Nigdy nie uda mi się powalić pierwotnego! - zagrzmiał w furii.
- Na prawdę? - Shelma wyjęła z za siebie długi drewniany kołek.
- To go zatrzyma na kilka minut... - powiedział obojętnie.
- Zawsze coś. Wystarczy nam tylko kilka sekund, aby połknął ten wywar, potem tylko rzucę urok i on będzie całkowicie twój - wyjaśniła zadowolona z siebie.
- To się nie uda! - Damon tracił już cierpliwość. Doskonale wiedział, że ten plan jest z góry spisany na straty.
- Nie zaszkodzi jednak spróbować - odparła.
- Nie zaszkodzi spróbować - przedrzeźniał głos kobiety - Jak nas złapie to już nie żyjemy - odparł wściekły. Mimo wszystko, to było jedyne wyjście z tej sytuacji, ostatnia szansa, aby uwolnić Elenę. Musiał zaryzykować, chociaż nie wiedział, czy ujdzie z tego cało.
Salvatore obserwował świat za oknem. Jego twarz momentalnie wykrzywiła się w przebiegłym uśmiechu, gdy zauważył Elijha, który przechadzał się po parku. Zawahał się przez chwilę, po czym schował w rękawie kurtki kołek. Postanowił, że podejdzie go, gdy będzie przechodził koło zaułku. Tego samego, w którym poprzedniego dnia pożywiał się an Sylvii. Nie był pewny tego co robi, ale schował się w cieniu i czekał, aż pierwotny będzie tamtędy przechodził.
Mijały kolejne minuty, ale nikt się nie pokazywał. Czyżby pierwotny wiedział co się już szykuje i specjalnie odszedł? Damon tracił już nadzieję i miał zbierać się do wycofania, ale wtedy zauważył, że Elijah przechadza się dumnie po drugiej stronie ulicy. Spostrzegł też, że zbliża się w jego kierunku. Szybko wyciągnął kołek i czekał. Wiedział, że będzie musiał działać bardzo szybko, bo inaczej nie starczy im czasu, aby rzucić urok.
Pierwotny był już kilka kroków od Damona, który cały czas czaił się w cieniu. Gdy zauważył rąbek ciemnej marynarki, skoczył szybko i wbił kołek w samo serce Elijah. Pierwotny zachwiał się na nogach. Widocznie wcale nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, co oczywiście dodatkowo ucieszyło Damona. Elijah jęknął cicho i spojrzał na stojącego nad nim Damona z nienawiścią. Salvatore skrzywił się widząc, że skóra pierwotnego szarzeje. Nigdy nie lubił na to patrzeć, przyprawiało go to o dreszcze.
Wampir szybko chwycił pierwotnego na plecy i zaniósł go do sklepu Shelmy. Położył mężczyznę na stole, który stał na zapleczu.
- Teraz trzeba bardzo szybko działać! - powiedziała Shelma i przyciągnęła koło siebie wielką księgę. Damon zaś chwycił szklankę z błotnistą substancją. Chciał otworzyć pierwotnemu usta, ale było to trudniejsze niż sobie wyobrażał. Były jak z kamienia. Shelma ponaglała go, aby się pośpieszył. Damon poczuł, że na jego czole pojawiły się krople potu. Ręce się mu trzęsły, wiedział bowiem, że zostały mu tylko minuty. Odetchnął głęboko, bo w końcu udało mu się otworzyć usta Elijah. Potem szybko wlał płyn do jego gardła. Sam przypomniał sobie mimowolnie jego smak. Wzdrygnął się. Shelma mamrotała już swoje zaklęcia, aby rzucić urok.
Nagle oboje zamarli. Shelma zamilkła, a Damon ustał w bezruchu. Głos w jego głowie szeptał - "To już koniec!". Damon był przerażony. Powodem tego była jedna, jedyna reakcja pierwotnego. Otworzył oczy. Patrzył tym samym wściekłym wzrokiem, który zapamiętał Damon, gdy wbijał mu kołek. Mimo to, że ciało Elijah pozostawało bezwładne, to Damon już wiedział co się zaraz stanie. Shelma wytrzeszczyła oczy na pierwotnego. Ona także była zdenerwowana. Ponowiła próbę rzucenia uroku. Miała nadzieję, że uda jej się skończyć go, zanim pierwotny odzyska władzę nad swoim ciałem. Niestety nie udało jej się tego ukończyć.
Pierwotny poruszył najpierw nogami, a potem szybko zeskoczył ze stołu. Jego twarz wyrażał najgłębszą nienawiść i wściekłość do osób, które stały na około niego. Salvatore miał na twarzy wymalowane przerażenie. Cofnął się o kilka kroków do tyłu. Elijah dyszał ciężko przez zaciśnięte zęby. Shelma miotała się za jego plecami. Próbowała się zmyć, ale nie miała takiej możliwości. Drzwi - jedyna droga ucieczki, znajdowały się za plecami Damona, który stał idealnie na przeciwko wiedźmy. Kobieta była zapędzona w kozi róg. Teraz mogła tylko czekać na nieuniknione. Miała jednak nadzieję, że pierwotny daruje jej życie. Chociaż słaby głos sumienia podpowiedział jej, że nie ma na to szans.
- Słuchaj... To nie tak - próbował jakoś wytłumaczyć zaistniałą sytuację Damon.
- Milcz! - zagrzmiał pierwotny. Damon przełknął wielką gulę w gardle.
- My tylko... - zaczęła Shelma. Elijah odwrócił się po woli. Dopiero wtedy zauważył wiedźmę. Przekręcił głowę na bok i zmarszczył czoło, jakby się zastanawiał. To jednak nie potrwało dłużej niż kilka sekund. Pierwotny w wampirzym tempie znalazł się o kilka centymetrów od wiedźmy.
- To cię nauczy, że ze mną się nie zadziera... - powiedział cicho, a jego głos był wypełniony wściekłością. Kobieta patrzyła w jego ciemne oczy, w których dostrzegała piekielny ogień nienawiści. Wiedziała już co ją czeka. Potem poczuła, że ręka pierwotnego przechodzi przez jej ciało. Spojrzała w dół, miała wrażenie, że Elijah chwyta jej serce. Nie myliła się. Nie krzyczała z bólu, o dziwo nie czuła go. Jej ciałem wstrząsnęło tylko wszechobecne zimno. Po chwili w jej oczach zgasło ostatnie światełko i osunęła się na ziemię.
Damon obserwował całą tę sytuację. Postanowił, że najlepszym wyjściem jest ucieczka. Widząc, że bezwładne ciało czarownicy upada na ziemię, wampir w nadnaturalnym tempie opuścił sklep. Elijah jednak nie miał zamiaru puścić tego płazem. Podążył za nim.
Było już ciemno. Wieczór zapadł już dawno. Park był opustoszały i nikt się po nim nie kręcił. Latarnie poustawiane gdzie nigdzie, oświetlały wąskie chodniki. W powietrzu jednak nadal można było poczuć wiosnę.
Salvatore biegł tak szybko jak mógł. Zatrzymał się dopiero po środku parku, za jednym z drzew, aby odetchnąć. Usłyszał za sobą pierwotnego i bał się, ze może to być jego koniec.
- Nie chowaj się Damonie, bo przede mną i tak nie uciekniesz! - Elijah był o dziwno bardziej spokojny niż jeszcze kilka minut temu. Salvatore przełknął głośno ślinę. Postanowił jednak zaryzykować i wyszedł z za drzewa.
- Hej, pogadajmy na spokojnie... Jak starzy znajomi - powiedział rozentuzjazmowanym tonem głosu. Nie chciał, aby pierwotny wiedział, że ten się go boi, a bał się jak cholera.
- Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać - odpowiedział spokojnie Elijah. Damon obserwował jak pierwotny podciąga rękawy marynarki, a potem koszuli. Przeczuwał co ma zaraz nastąpić. Pierwotny podszedł kolka kroków bliżej, tak, że Damon musiał się cofnąć i wpadł na drzewo. Czuł za sobą twardy pień dębu. Elijah wyciągnął rękę i brutalnie wbił ja na kilka centymetrów w ciało Damona. Wampir zasyczał przez zaciśnięte zęby. Nie miał pewności, czy pierwotny na prawdę chce go zabić.
- Moja cierpliwość się już kończy, Damonie - powiedział gniewnie. Mężczyzna jęknął cicho, czuł jak ręka pierwotnego już prawie dotyka jego serca. Spojrzał w dół, a potem ponownie w jego ciemne oczy.
- Jeśli masz mnie zabić, to przynajmniej zrób jedną, ostatnią rzecz... Uwolnij Elenę... - wydyszał ciężko, bo już brakowało mu tchu. Na te słowa Elijah jakby oprzytomniał. Damon zobaczył jak jego oczy się rozszerzają. Pierwotny rozchylił usta w niemym odgłosie. Salvatore momentalnie poczuł, jak dłoń mężczyzny wysuwa się z jego ciała. Odetchnął głęboko i upadł na kolana. Dyszał tak przez krótką chwilę, a potem podniósł się na nogi.
Elijah był nieobecny, patrzył gdzieś w dal.
- Dobrze, zrobię to. - Damon popatrzył na niego niepewnie, pierwotny najwyraźniej to dostrzegł. - Masz moje słowo.
Elena usłyszała głośne pukanie do drzwi, podeszła i otworzyła je po woli.
- To pani? - zdziwiła się widząc na progu Lois Brown. Kobieta przytaknęła głową. - Po co pani przyszła? - brunetka ledwo widziała jej twarz ponieważ było bardzo ciemno. Wydawało się, że Lois się uśmiecha z pode łba.
- Chciałam tylko sprawdzić jak się czujesz. Widzę, że już znacznie lepiej - zmierzyła ją wzrokiem od góry do dołu - Po za tym, chciałam porozmawiać o egzaminie.
- Jakim egzaminie? - Elena zmarszczyła czoło zdziwiona.
- Mogę wejść? Przecież nie będziemy tutaj rozmawiać... - pokazała dłonią na ciemność dookoła siebie.
- Jasne, proszę wejść...
Elena odsunęła się zrezygnowana na bok, aby przepuścić ją do środka.
- Chodzi mi o egzamin, który mam w zwyczaju robić pod koniec semestru. Nikt ci o nim nie wspominał?
- Nie... - mruknęła Elena.
- Nic wielkiego, chociaż jest dość ważny - kobieta przechadzała się po salonie oglądając wszystko dookoła.
- Aha. To już wszystko? - zapytała niecierpliwie, zirytowana już obecnością kobiety.
- Nie do końca... - Elena spoglądała na nią wyczekująco. - Widzisz Eleno, muszę przekazać ci jeszcze jedną wiadomość.
- Słucham? - Lois zbliżyła się do dziewczyny znacząco. Elena była zdezorientowana. - O co chodzi? - zapytała lekko zaniepokojona.
- Muszę przekazać pewną informację, ale ona nie jest przeznaczona do końca dla ciebie... - Elena zmarszczyła czoło. Nie miała pojęcia o czym Lois mówiła.
- Nie rozumiesz? - zapytała z tajemniczym uśmieszkiem. Elena pokiwała przecząco głową. Lois podeszła do niej ponownie. Dzieliły je tylko dwa kroki.
- Powiedzmy, że w mieście pokazał się ktoś, kogo od dawna szukamy. Chyba domyślasz się o kim mówię?
Elena przymrużyła oczy.
- Przekaż mu, że Amanda czeka na niego i już niedługo znów ją zobaczy - powiedziała tajemniczo kobieta i w mgnieniu oka znalazła się przy Elenie. Potem kilka rzeczy wydarzyło się na raz. Lois odwróciła dziewczynę, tak, że stała do niej plecami. Złapała ją za ramiona do tyłu i mocno je trzymała. Elena była zdezorientowana, w pierwszej chwili nie wiedziała, co się stało. Wrzasnęła z bólu, gdy poczuła, że Lois wgryza się w jej ramie. Myśli dziewczyny gnały jak oszalałe. Co się wtedy działo? "Lois jest wampirem? To nie możliwe! Dlaczego czuję tak potężnie rozdzierający ból w ramieniu? Przecież jako wampira nie powinno mnie to boleć?! Dlaczego siły mnie opuszczają?" - myślała gorączkowo. Elena próbowała się uwolnić, jednak Lois mocno zacisnęła uścisk. Kto by pomyślał, ze ta drobna kobieta ma tyle siły? Kobieta wciąż rozrywała jej ramię, za pomocą ostrych kłów. Ile to trwało? Nie wiedziała. Może kilka sekund, dla niej jednak było to długie jak całe wieki.
W końcu kobieta puściła dziewczynę, a ta upadła ciężko na kolana. Odruchowo przycisnęła dłoń do rany, co wywołało jeszcze większy ból. Elena miała ochotę ją zaatakować, jednak nie chciała się przed nią ujawniać, po za tym nie posiadała wystarczająco dużo siły. Miała nadzieję, że Lois nie zorientowała się, że Elena nie jest człowiekiem. Było to jednak mało prawdopodobne.
Elena uniosła wściekle wzrok. Kobieta stała nad nią z triumfalną miną. Oblizała wargi i po chwili wybiegła szybko z domu Eleny Gilbert.
Brunetka momentalnie straciła wszystkie siły. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nawet za życia nie czuła tak potężnej utraty energii. Podniosła się z trudem i wygrzebała ostatnią torebkę z krwią. Wypiła wszystko za jednym zamachem. Czekała minutę, dziesięć, trzydzieści... Nic się nie stało, rana się nie zagoiła i wyglądała obrzydliwie. Była rozszarpana i krwawiła. Nieznośny ból wciąż się utrzymywał, a nawet narastał. Elena znalazła telefon.
- Cholera! Rozładowany... - jęknęła zachrypniętym głosem. Nie miała już nawet siły mówić. Dziewczyna nie mogła myśleć, ból zagłuszał bowiem jej umysł. - Damona szlak trafił... - mruknęła pod nosem wpatrując się kontem oka w ciemny wyświetlacz. Nie miała pojęcia gdzie Salvatore dokładnie teraz był. Nie orientowała się też kiedy wróci. Gdzie była wtedy Bonnie? Czy jechała już z powrotem z jej bratem? Co z Caroline, Stefanem i wszystkimi innymi ludźmi? Nie wiedziała, czuła tylko ból i ogarniający ją bezwład. Dziewczyna nie mogła wyjść z domu, była uwięziona. Bez kontaktu ze światem zewnętrznym.
Elena nie miała siły nawet wczołgać się na kanapę. Była wściekła, bo taka prosta czynność wydawała się jej niemożliwa do osiągnięcia. Prawie nie czuła swoich nóg. Nie pojmowała dlaczego, przecież rana była na ramieniu... Teraz pozostało jej tylko mieć nadzieję, że ktoś wpadnie i zobaczy w jakim jest stanie...
________________
Oto kolejny rozdział. Nie jestem z niego zadowolona, ale opinię zostawiam wam :)
Świetny rozdział! Rozwścieczony Elijah był cudowny *.* Kocham go normalnie ! Czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńCzytam twoje opowiadanie od samego początku i po prostu nie mogę się doczekać na więcej <3 (wpadnij kiedyś jak będziesz mieć czas http://pl.tvd.wikia.com) ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Nie mogę doczekać się następnego ;) w wolnej chwili zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://simplybemine-klaus-caroline.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam na rozdział V. Ciemność oznacza zmysły.
OdpowiedzUsuńwww.emptine.blogspot.com
Wygląda na to, że Lois jest hybrydą...Ale jak ?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak właściwie każdy. Chcę więcej Klaroline i Elijah'a z Eleną !
Piszę opowiadanie o The Originals zapraszam serdecznie ; )
http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
Niezły, ale poprzednie bardziej mi się podobały :) Lubie jak pokazujesz w każdym rozdziale kilka postaci np. Jestem teraz ciekawa co u Stefana, co planuje Klaus:D zwłaszcza , że jestem jego wielką fanką i z chęcią przeczytała bym jak on widzi to co się dzieje w mieście. Ale to twój blog,więc nawet jeśli nie uwzględnisz moich sugestii to i tak będę go czytać;) Zwłaszcza, że to jeden z najlepszych blogów o tej tematyce :) Pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, że tak uważasz :) Mam zamiar w najbliższej przyszłości uwzględnić Klausa, ponieważ on bardzo zainteresuje się tym co się obecnie dzieje w mieście, tylko na razie nie chce się ujawniać. Woli popatrzeć jak Elijah trudzi się, aby go znaleźć. Wiec na razie tylko bada i obserwuje sytuację ;)
UsuńU MNIE NOWY ROZDZIAŁ ;) SERDECZNIE ZAPRASZAM :*
OdpowiedzUsuńhttp://historia-heather-spender.blogspot.com/
W wolnej chwili przeczytam to czego jeszcze nie przeczytałam i obiecuję, że napiszę krótką recenzję <3
świetny rozdział !!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, bo ten był cudowny ! :))
OdpowiedzUsuńZgodnie z obietnicą jestem. Strasznie szkoda mi Shelmy - polubiłam ją. Nie sądziłam, że sprawy przybiorą tak przykry obrót.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział zniecierpliwiona do granic możliwości. Konieczne mnie poinformuj gdy się pojawi.
zapraszam do siebie na nn
www.historia-heather-spender.blogspot.com
Więcej Klausa, Caroline i Stefana i będzie git. Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, choć baardzo brakuję mi Stefana. Elijah <3 ! Nie mogę się doczekać jego sceny z Eleną. Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na nn :)
OdpowiedzUsuńAWWWWWWWWWWW , juz sie nie mogę doczekać co będzie dalej ! *_*
OdpowiedzUsuńCzytając piąte przez dziesiąte , widzę, że muszę przeczytać twój blog w całości. Zrobię to gdy tylko znajdę czas, bo szkoła itd..
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz Delene zapraszam na bloga forbidden-looove.blogspot.com - 17rdz.
Jeśli wolisz Klaroline zapraszam na hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com - 5rdz :):)
Może coś zupełnie innego? :
forget-about-the-past-angel.blogspot.com - prolog. Z góry Sory za spam, wrócę tu :)) Pozdrawiam :*
Hej, kiedy dodasz kolejne rozdziały?! :D przeczytałam na vampirediaries.pl, że w 11 będą się działy fajne rzeczy, nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuńMi się rozdział podobał. Ah ten Damon, co dla miłości potrafimy zrobić. i jeszcze ta Lois..odkąd się pojawiła coś mi w niej nie pasowało i w sumie dobrze,^^
OdpowiedzUsuń