czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 11



Jestem twoim najgorszym koszmarem? 


     Damon siedział na poboczu drogi. Obserwował jak mijają go inne samochody oraz jak ludzie w nich krzywo na niego patrzą. Miał to w głębokim poważaniu. W ręku trzymał butelkę swojego ulubionego burbonu. Nic go nie obchodziło. Mijał już drugi dzień, kiedy siedział praktycznie w jednym miejscu, swoim nowym domu, który potocznie nazywał ulicą po środku lasu. Miał wygwizdane na Eleną, Stefana i diabli wiedzą kogo jeszcze... Nie przejmował się, czy go szukają, czy martwią się... Myślał nawet, aby wyłączyć człowieczeństwo, bo przecież komu jest teraz jeszcze potrzebny? Został sam, tak jak to było dawniej. Co on sobie myślał?! Okłamywał się przez ten cały czas... Elena nigdy prawdziwie go nie kochała, dlaczego miałaby coś do niego poczuć? Przecież jest bestią, tyle osób przez niego nie żyje lub zostało przemienione w wampiry. Teraz jednak nic już go nie obchodziło. I choć nie chciał się do tego przyznać, to miał złamane serce. Bolało go to jak cholera... Jednak taki już jego los, ciągle oszukiwany i wykorzystywany przez kobiety, które nigdy do końca go nie kochały... Najpierw Katherine, teraz Elena, miał już dość ciągłego traktowania jak zabawkę. Nie chciał powiedzieć sobie tego prosto w twarz, czyżby bał się prawdy? Przecież znał ją doskonale... Obiecał sobie, że już nigdy więcej, żadna kobieta nie okręci go sobie wokół palca. Bo niby co innego zrobiła Elena? Zawładnęła nim, jego uczuciami... Przysiągł sobie, że teraz nastały jego warunki i nikt, nie zależnie od tego czy będzie to Elena, czy ktokolwiek inny, nikt nie będzie dyktować mu warunków. Powraca dawny Damon, który nie angażuje się uczuciowo. Jeśli chce mieć kobietę, to tylko dla zabawy... Tak właśnie postanowił.
     Usłyszał, że za zakrętem jedzie motocykl. Z dużą szybkością. Za kilka chwil wyłonił się z za drzew. Był czerwony, a mężczyzna, który nim jechał stanowczo przekraczał prędkość, jaka była dozwolona na tamtym odcinku drogi. Damon obrócił głowę w jego kierunku, uśmiechnął się tajemniczo i natychmiastowo wstał z wilgotnej ziemi. Otrzepał spodnie i zanim motocykl przejechał, ten zdążył wyjść mu na przeciw. Mężczyzna gwałtownie zahamował i z piskiem opon, zatrzymał się kilka centymetrów przed Salvatorem.
     - Hej, koleś, zwariowałeś?! - wrzasnął mężczyzna zdejmując kask z głowy.
     - Wybacz, ale jesteś pierwsza osobą, która się zatrzymała - wykrzywił twarz w przebiegłym półuśmiechu.
     - Koleś, wyszedłeś mi na drogę! - awanturował się - mogłem cię zabić!
     - Jesteś tego taki pewien?... - motocyklista popatrzył na niego niepewnie, marszcząc czoło. Po chwili Damon rzucił się na mężczyznę i wygryzł mu sporą ranę w szyi. Miał doskonały dostęp do świeżej, ciepłej i przepełnionej energią krwi. Sączył ją dopóki nie zabrakło mu tchu. Był głodny, ponieważ przez całą noc nikt się w pobliżu nie zjawił. Damon należał raczej do leniwych osób i nie chciało mu się zatrzymywać dużych samochodów, pełnych ludzi tylko po to, aby łyknąć sobie trochę krwi. Preferował raczej pojedyncze ofiary.
     Salvatore po kilku minutach intensywnego spożywania, przyłożył dwa palce do szyi motocyklisty. Okazało się, że człowiek nie żyje.
     - Cóż... - mruknął zadowolony Damon - czasem tak bywa, żegnaj przyjacielu - uśmiechnął się i ponownie zanurzył kły w jego ciele. Postanowił pozbyć go całej krwi, co do ostatniej kropli. "W końcu po co ją zostawiać, skoro jemu nie jest już potrzebna?" - pomyślał.
   

     - Elena? - zapytała niewyraźnym głosem Bonnie do słuchawki telefonu.
     - Hej, możesz rozmawiać? - zapytała brunetka po drugiej stronie.
     - Eee... Tak, pewnie - zawahała się czarownica i wygrzebała się z pościeli. Jeremy spojrzał na nią pytająco z drugiej strony łóżka. Mulatka machnęła ręką i wyszła z pokoju.
     - Muszę z kimś pogadać... - powiedziała smutno Elena.
     - Coś się stało?
     - Niby nie, chociaż...
     - No mów - zachęcała ją przyjaciółka.
     - Chodzi o to, że tego wieczoru kiedy wyzdrowiałam... Damon przyszedł do mnie i rozmawialiśmy... O przywiązaniu - wahała się Elena - powiedziałam mu, że przywiązanie już nie działa - zacisnęła zęby.
     - Jak to przyjął? - Bonnie w tym samym czasie nastawiała wodę na kawę.
     - Myślałam, że będzie gorzej, ale on po prostu... wyszedł.
     - Znając Damona, to taka reakcja jest najgorsza - odparła Bonnie siadając przy stole w swojej kuchni. Zobaczyła, że z za rogu wychodzi Jeremy. Miał na sobie tylko spodnie.
     - Właśnie... Boje się, że zrobi coś głupiego. Tym bardziej, że nie odzywa się już od dwóch dni. Stefan też nie wie gdzie zniknął... - powiedziała zaniepokojonym głosem.
     - Nie martw się, może nie będzie na tyle głupi, aby roznieść całe miasto...
     - Oby nie... - odetchnęła ciężko - mam już tego wszystkiego dość... Ciągle nowe problemy zwalają się mi na głowę...
     - Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytała niepewnie.
     - Nie... - zawahała się Elena. Doszła do wniosku, że nie powie nikomu o incydencie z pierwotnym wampirem. Zachowa to dla siebie.
     - Muszę wyjść z tego domu - dodała nagle Elena.
     - Jasne, idź. To dobrze ci zrobi... Jeśli chcesz możemy spotkać się po południu... - zaproponowała.
     - Jasne. Musze kończyć, na razie - odparła Elena i rozłączyła się szybko.

     Brunetka odetchnęła ciężko i otworzyła drzwi wejściowe. Owiał ją chłodny, rześki wiatr. Uśmiechnęła się do siebie i przeszła próg. Ponownie cieszyła się z uczucia wolności. Wyszła na ganek i spojrzała w niebo nad nią. Pogoda nie była idealna, jeśli chodzi o inspirujące spacery. Szare niebo chmurzyło się coraz bardziej, z każdą chwilą. Mimo to, wampirzyca nie zniechęciła się, aby opuścić dom.
     Szła przed siebie kilka minut. Momentalnie pożałowała, że nie zabrała z domu bluzy, ponieważ wiatr stał się o wiele bardziej chłodny, niż był wcześniej. Elena zacisnęła ręce na ramionach i szła dalej, z zamiarem wstąpienia do Grilla. Miała nadzieję, że spotka tam Matta, z którym pogada i na pewno ją rozbawi. Uśmiechnęła się do siebie przywołując jego przyjazną twarz w wyobraźni.
     Dziewczyna posuwała się wolno chodnikiem, wiatr chwilowo przestał jej doskwierać. Miała nawet wrażenie, że przez chmury przedziera się promyk słońca.
     Elena mijała właśnie z lewej strony park, w którym drzew było jak na lekarstwo. Nadrabiał jednak tym, że w koło ścieżek rosło mnóstwo krzewów z kwitnącymi pąkami. Dziewczyna odwróciła głowę , aby spojrzeć na kolorowe kwiaty, ale momentalnie tego pożałowała. Bowiem zobaczyła osobę, która najwidoczniej nie była przez nią mile widziana.
     Elijah siedział na ławce, niedaleko miejsca, w którym stała. Głowę miał przechyloną do tyłu, jego powieki były zaciśnięte. Ręce trzymał w kieszeni spodni od garnituru w grafitowym kolorze. Nogi miał wyciągnięte przed siebie.
     - Jak zwykle perfekcyjny... - prychnęła z przekąsem dziewczyna zatrzymując się. Za nim zdążyła pomyśleć o czymkolwiek innym, zerwała się z miejsca i ruszyła szybko przed siebie, w obawie, że Elijah ją zobaczy. Jednak nie udało się jej uciec, ponieważ pierwotny natychmiast zaszedł jej drogę.
     Ponownie świat Eleny przysłoniły jego ciemne oczy. Dziewczyna przełknęła nadmiar śliny. Poczuła jak dotykają ją dreszcze, powodem tego były krople deszczu na jej karku. Zaczęło padać.
     Stali tak przez chwilę przed sobą. Elijah mierzył ją wzrokiem. Wampirzyca po kilku sekundach próbowała ominąć go bokiem chodnika i odejść jak najdalej. On jednak złapał jej ramię w odpowiedniej chwili i gwałtownie obrócił w swoją stronę.
     - Zaczekaj, Eleno... - szepnął cicho, miał zachrypnięty głos.
     - Zostaw mnie! - odrzekła z pretensją, próbując się mu wyrwać.
     - Chciałem tylko... Przeprosić, za moje wcześniejsze zachowanie - powiedział spuszczając wzrok. Spostrzegł, że nadal trzyma jej ramie, które od razu puścił.
     - Już to mówiłeś - powiedziała, chcąc go ominąć. Ten jednak ponownie zaszedł jej drogę. - Proszę cię... po postu idź - załamała ręce dziewczyna.
     - Nie mogę tego zrobić. Moje zachowanie pozostawiało wiele do rzeczenia. Czuję, że muszę za to przeprosić.
     - Dobrze - westchnęła ciężko Elena - przepraszałeś mnie kilka razy. Wystarczy już - powiedziała znudzonym głosem, ale nie próbowała odejść, bo i tak wiedziała, że ją zatrzyma. Nastała chwila ciszy.
     - Dobrze się już czujesz? - zapytał, niepewnie spoglądając na jej lewe ramie.
     - Tak, czuję się świetnie.
     - Pamiętasz kto to był? - zapytał, a w jego głosie wyczuła, że chciał wiedzieć odpowiedź na to pytanie już od dłuższego czasu.
     - Tak... To była Lois - powiedziała po chwili marszcząc czoło. Przypomniała sobie jeszcze raz traumatyczne zdarzenia z przed kilkunastu dni. Na samym początku jej także było trudno uwierzyć, kto tak na prawdę był jej napastnikiem.
     - Lois Brown? - zmarszczył czoło Elijah. Elena skinęła głową twierdząco.
     - Ona... Powiedziała coś zanim mnie zaatakowała - przyznała cicho, a Elijah żywo się tym zainteresował. - Powiedziała, że ma wiadomość, dla kogoś kto pojawił się w mieście... Myślę, że chodziło o ciebie - pokazała na niego palcem niepewnie.
     - Co to było?
     - Powiedziała, że Amanda czeka na niego i już niedługo znów ją zobaczy... - wyjaśniła marszcząc czoło. - Nie wiem co to oznacza... - Przez chwilę pierwotny się nad czymś zastanawiał, patrzył nieobecnym wzrokiem, gdzieś ponad głową Eleny. Dziewczyna przypatrywała się mu i próbowała odgadnąć o czym myśli. Mężczyzna rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
     - Gdzie jest Damon? - zapytał w końcu cicho, nadal nie patrzył jej w oczy.
     - W tym jest problem, że nie mam pojęcia. Nie odzywał się ani do mnie, ani do Stefana, od przedwczoraj. - Dopiero wtedy mężczyzna spojrzał jej w oczy. Odczytała, że był zaniepokojony.
     - Musimy go znaleźć... Inaczej coś może mu się przytrafić - rzucił szybko i momentalnie odwrócił się do niej plecami. Pośpiesznym krokiem odchodził od Eleny. Ta stała w milczeniu. Miała zmarszczone czoło i interpretowała informacje, które przed chwila napłynęły do jej umysłu. "Chwila, chwila... Damon w niebezpieczeństwie?!" - pomyślała nagle. Pomimo utraconego przywiązania, troska o Salvatore'a dała górę. Oprzytomniała natychmiast i zauważyła rąbek marynarki Elijah, który znikał już za rogiem ulicy.
     Elena w wampirzym tempie dogoniła pierwotnego, aby dowiedzieć się czegoś więcej.
     - Wyjaśnij mi! O co tutaj chodzi, czemu Damon jest w niebezpieczeństwie? - podniosła głos, przebierając szybko nogami, aby dotrzymać kroku mężczyźnie. Pierwotny jednak milczał i tylko szedł w skupieniu przed siebie. Jego twarz wyrażała jednak zaniepokojenie.
     Elena wciąż zadawała pytania, które pozostawały bez odpowiedzi. Czuła jak deszcz moczy jej włosy, które o dziwo pozostają ciągle w dobrym stanie. Po kilku minutach oboje dotarli do bram posiadłości rodziny Mikaelson'ów. Elena zmierzyła wzrokiem budynek, który wydawał się jej być ogromny.
     - To tutaj się zatrzymałeś... - powiedziała Elena, bardziej do siebie, niż do pierwotnego. Po chwili znaleźli się na ganku wielkiego domu.
     Nagle pierwotny zawołał przez zamknięte drzwi.
     - Susan?! - Elena zmarszczyła czoło. Po kilku chwilach pojawiła się rudowłosa kobieta w średnim wieku. - Zaproś mojego gościa do środka - przymusił ją Elijah.
     - Możesz wejść - powiedziała machinalnie zapraszając ją. Mimo wszystko, Elijah przepuścił dziewczynę w drzwiach, a ta uśmiechnęła się na to. "Teraz już takich dżentelmenów się nie spotyka..." - pomyślała odruchowo.
     Dziewczyna zatrzymała się w holu. Przed jej oczami były dosyć duże schody, które prowadziły na górne piętra. Momentalnie do jej nozdrzy napłynęła woń starego drewna, z którego najwyraźniej było zrobione większość mebli w tym domu. Elena rozejrzała się po otaczającej ją przestrzeni. Na ścianach zobaczyła różnorodne malowidła z dawnych epok.
     Elijah wyprzedził ją szybko i skierował się w jeden z korytarzy w końcu holu. Elena szybko dogoniła go, w obawie, że zgubi się w tym labiryncie.
     - Gdzie idziemy? - zapytała niepewnie. Czuła się trochę dziwnie, będą sama z pierwotnym w wielkim domu. Mężczyzna milczał, szedł tylko przed siebie i skręcił po raz drugi w kolejny korytarz.
     - Nie jesteś dzisiaj za bardzo rozmowny... - mruknęła z przekąsem z za jego pleców. Po chwili Elijah zatrzymał się przed potężnymi dwustronnymi drzwiami, które sięgały aż do samego sufitu. Pchnął je lekko i rozsunęły się na boki.
     - Co tutaj jest? - zapytała, chociaż przeczuwała, że i na to pytanie jej nie odpowie. Po chwili przeszła przez próg i już doskonale wiedziała gdzie jest. Do jej nozdrzy wpłynął znany jej już zapach perfum. Tak samo pachniał Elijah, wtedy, gdy ją pocałował... Była to słodka woń, ale miała w sobie trochę goryczy i ostrości. Mimowolnie Elena przyznała, że zapach jej się podoba.
     Z prawej strony zauważyła łóżko z ozdobnymi wykończeniami z hebanowego drewna, miało dość duże gabaryty. Była to pierwsza rzecz, która rzucała się w oczy. Ściany miały czekoladowy kolor, a z sufitu zwisał bogaty żyrandol. Po lewej stronie stało kilka regałów z książkami oraz biurko z tego samego drewna co łóżko. Wszystko było bardzo porządnie poukładane. Sprawiało wrażenie, jakby jeden przedmiot nie na swoim miejscu, miał wywołać kataklizm.
     - To twoja sypialnia... - mruknęła marszcząc czoło. Elijah od razu podszedł do dużej skrzyni, stojącej w rogu pokoju. Elena na początku nie zwróciła na nią uwagi. Pierwotny ukląkł przy niej i po otwarciu, zaczął uporczywie czegoś szukać.
     - Czy mógłbyś mi to w końcu wyjaśnić?! - wkurzyła się Elena, ciągłym milczeniem wampira.
     - Za moment... - powiedział zamyślonym głosem, wciąż przewalając papiery. Elena zauważyła, że mężczyzna odłożył jakąś pożółkłą  kartkę na podłodze, obok siebie. Dziewczyna wierciła się w miejscu i w końcu nie wytrzymała. Podeszła kilka kroków w jego kierunku, wychylając się, aby zobaczyć co robi.
     - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że trzymasz listy swoich ofiar, tak jak Klaus... - uklękła obok niego. Elijah oderwał się na chwilę i obrócił głowę, aby rzucić jej wymowne spojrzenie. - Co to jest?... - zaciekawiła się i chwyciła kartkę, którą odłożył obok. Rozwinęła ją i przeczytała nagłówek.
      - Drogi Elijah, znów jestem w mieście... - nagle mężczyzna wyrwał jej list i wstał od skrzyni. Elena zauważyła, że ma w ręku jeszcze jedną kartkę. Dziewczyna ustała na przeciwko niego.
     - Czekam na wyjaśnienia - zrobiła pretensjonalną minę i skrzyżowała ręce na piersi. Mężczyzna mierzył ją spojrzeniem.
     - To jest Amanda - pokazał jej zdjęcie kobiety, które z pewnością było zrobione  dziesięciolecia temu.


(kliknij, aby zobaczyć)


     Elena podeszła bliżej i chwyciła zdjęcie do ręki. Przyglądała się uważnie. Kobieta była bardzo piękna. 
     - Jakoś nie rozumiem, jaki to ma związek ze mną i Damonem...
     - Z tobą nie ma to nic wspólnego - powiedział poważnym głosem. Elena zmarszczyła czoło.
     - W takim razie, dlaczego to mi, Lois kazała przekazać tą wiadomość? - zamyśliła się.
     - Chodzi im o mnie. To bardzo stary konflikt. Nie możesz się w to mieszać - powiedział spokojnie.
     - Przecież ja już jestem w to zamieszana! To mnie Lois ugryzła - irytowała się, że każdy chciał ją bronić przed niebezpieczeństwami świata. Ona miała przecież na tyle dużo siły, że potrafiła się obronić i sama o siebie zadbać. 
     - Chyba nie rozumiesz powagi sytuacji - spiorunował ją wzrokiem. Wtedy poczuła się malutka, nieważna i nagle delikatna, jak porcelana. To wszystko pod ciężarem jego spojrzenia. 
     - Więc, o co chodzi z tą Amandą? - zapytała po kilku chwilach krzyżowania spojrzeń. 
     - Amanda... - westchnął spoglądając na zdjęcie - była moją znajomą. Jednak był też ktoś inny, kto doprowadził do jej śmierci. Od tamtej pory, ten ktoś, ściga mnie, choć jeszcze nie udało mu się mnie wytropić.
     - To tak jak Katherine? - zmarszczyła czoło. Elijah zrobił pytająca minę. - Uciekasz, tak jak ona przed Klausem... - rozwinęła swoją myśl.
     - Niee... - zaprzeczył uśmiechając się pod nosem - Katerina uciekała ze strachu... Ja nie uciekam, to on mnie tropi od prawie stu pięćdziesięciu lat, chociaż z marnym, jak widać skutkiem... - wyjaśnił.
     - Taak... Bardzo się to różni od uciekania - odparła sarkastycznie.
     - Ja nie uciekam, Eleno... To oni gonią za mną.
     - Niech ci będzie - westchnęła - to... dlaczego właściwie ten ktoś "goni za tobą"? 
     - Sęk w tym, że on myśli, że to ja zabiłem Amandę - odpowiedział wpatrując się w twarz na zdjęciu. Elena spostrzegła, że Amanda nie była jakąś tam dziewczyną. Patrzył na nią z większą czułością, niż patrzy się na znajomych.
     - A zrobiłeś to? - zapytała spoglądając mu w oczy. Elijah milczał przez chwilę.
     - To nie ja ją zabiłem... - powiedział spokojnie. Nagle Elijah zerwał kontakt wzrokowy i podszedł do drzwi, po czym otworzył je i przeszedł do przodu kilka kroków. 
     - Muszę znaleźć Damona. Chciałabyś mi towarzyszyć? - zapytał uśmiechając się lekko.
     - Chyba mam przeczucie, gdzie może być...
     - W takim razie chodźmy - wyciągnął ku niej rękę. Elena wyminęła go w drzwiach ignorując dłoń i zwróciła się w kierunku wyjścia. 


     Caroline siedziała w salonie, w swoim domu. Była otulona kocem, a w ręku trzymała butelkę whiskey. Co kilka minut przechylała ją, a do jej ust wlewał się gorzki płyn. 
     W tamtej chwili czuła się bardziej samotna niż kiedykolwiek dotąd. Matka ciągle przesiadywała w pracy. Gdy wracała, Caroline już spała, zaś gdy dziewczyna się budziła, matki już nie było. "Do dupy takie życie..." - myślała użalając się nad sobą. Stwierdziła wtedy, że alkohol to jej jedyny prawdziwy przyjaciel. I choć praktycznie miała w koło siebie paczkę znajomych, którzy na pozór żywo interesowali się jej życiem, to i tak czuła, że nikt jej nie rozumie. 
     Tyler wciąż nie odzywał się od kont opuścił miasto. Niby wiedziała, mniej więcej, w której części świata się podziewa. Co z tego? On ją zostawił, zapomniał. Obiecał nigdy więcej o niej nie myśleć... "A ja głupia  czekam na jakieś wieści..." - myślała. On był tak na prawdę jedyną osobą, która mogła ją w pełni zrozumieć. Z Tylerem mogła rozmawiać na wszystkie tematy, nie ważne, czy były to błahostki, czy poważne sprawy dotyczące życia i śmierci, a i takie się zdarzały. Teraz, została z wszystkim sama. 
     "Do tego jeszcze ten cały Klaus..." - rozmyślała. "Dlaczego on tak się zachowuje... Zmusza mnie bym robiła rzeczy, wbrew własnemu rozsądkowi...". Może było wprost odwrotnie? Może właśnie chciała go wtedy pocałować? Może od dawna na to czekała... W głębi siebie czuła, że to nieodpowiednie. Przecież on jest mordercą, bestią... Czy jednak ona nie jest taką samą bestia jak on? Czy ona nie ocenia się za wysoko? 
     Nienawidziła się za ten jeden pocałunek. Mimo wszystko zastanawiała się dlaczego Klaus nie triumfował, tak jak się tego spodziewała? Był przygaszony, jakby on sam w trakcie zastanawiał się nad słusznością swoich czynów. 
     Caroline patrzyła nieobecnym wzrokiem w telewizor. Leciał jakiś mało interesujący program muzyczny. Dziewczyna mrużyła oczy ze zmęczenia, ale też z powodu uderzających jej do głowy promili. Poczuła, że alkohol coraz mocniej uderza jej do głowy, a to nie lada wyczyn jeśli jest się wampirem. 
     W pewnej chwili postanowiła wstać z kanapy. Odrzuciła koc i stanęła na nogach. Nie wyszło jej to jednak najlepiej, ponieważ od razu potknęła się i wylądowała na podłodze. Ogarnęła wzrokiem otoczenie z perspektywy kurzu i spostrzegła cztery puste butelki.
     - Nie możliwe, że aż tyle wypiłam... - mruknęła znużonym głosem. Nie była jednak stu procentowo pewna do prawdziwości tego na co patrzyła, ponieważ obraz dwoił się i troił w jej oczach. Poczuła jak kręci się jej w głowie i po chwili znów wylądowała na kanapie. Odgarnęła zamaszystym ruchem włosy z twarzy i chwyciła butelkę do ręki. Po chwili wypiła ostatni łyk, który zalegał gdzieś na dnie. 
     W tej samej chwili usłyszała kilkukrotny dzwonek do drzwi. Przeraziła się w pierwszym momencie, ponieważ mimo wszystko, wiedziała w jakim jest mniej więcej stanie. Ześlizgnęła się bezsilnie na podłogę i na czworakach podeszła na róg pokoju i holu. Wychyliła wolno głowę, chciała się tylko upewnić kto ją nachodził. Po chwili wyczołgała się cała sylwetką na przedpokój i obserwowała zdziwiona minę Klausa, za szybką drzwi wejściowych.
     Mężczyzna, gdy zobaczył blondynkę w takim stanie, od razu, bez wahania wszedł do środka. Był już wcześniej zaproszony, więc nie było z tym żadnych problemów.
     - Caroline?! - przybliżył się do niej z zaniepokojoną miną. Blondynka nie wiedziała, czy pierwotny jest tutaj na prawdę, czy to jakiś zespół poalkoholowy. Mruknęła sennym głosem coś niezrozumiałego.
      - Co ty z sobą wyrabiasz, dziewczyno... - zacmokał po chwili. Caroline patrzyła w jego oczy nieobecnym wzrokiem. Pierwotny podniósł blondynkę i zarzucił sobie jej ręce na szyję. Przez cały czas patrzył w jej niewyraźne oczy, które chyba nie wiedziały do końca na co patrzą. Klaus uśmiechnął się pod nosem. 
     Wniósł dziewczynę do jej pokoju i ułożył wygodnie na łóżku.
     - No, kochanie, jutro będziesz miała ciężki dzień... - mruknął do niej, ale bardziej jednak do siebie. Bowiem wampiry dużo gorzej znosiły kaca niż nie jeden śmiertelnik. Pierwotny wszedł do salonu, rozejrzał się po pomieszczeniu i pokręcił z politowaniem głową. Po chwili podszedł w stronę telewizora i wyłączył go. Następnie złapał się za posprzątanie dokładnie czterech pustych butelek po alkoholu. Klaus podniósł jedną z nich i przybliżył do oczu. Przeczytał etykietkę.
     - Takie dobre whiskey... - mruknął. 


     Elena wyszła na ganek domu, Elijah był tuż za nią. Minął ją i wychylił się. Popatrzył w niebo i momentalnie uderzyły go ciężkie krople deszczu. Wytarł je szybko dłonią i popatrzy na Elenę, wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Nagle szybko, zamaszystym ruchem ściągnął grafitową marynarkę, pod która miał jasną koszulę. Podszedł do Eleny i zarzucił ją na jej ramiona i głowę. Elena spojrzała na niego zdziwiona. 
     - Nie zmokniesz... - wytłumaczył z lekkim uśmiechem. Elena poczuła ten sam słodko-ostry zapach perfum. Potem oboje szybko wyszli spod dachu i dziewczyna skierowała się za pierwotnym za dom. Szli szybko, a chodnik pod ich nogami błyszczał się od nadmiaru wody. Tamten deszczyk sprzed kilkunastu minut, był niczym w porównaniu z tą ulewą. 
     Gdy obeszli niemal cały dom dookoła, w końcu chodnik zaczął się rozszerzać, a na jego końcu Elena dostrzegła rozległy plac. Gdy na niego weszli, brunetka zobaczyła czarne auto o dość dużych gabarytach. Lubiła większe samochody, bo w nich można było wygodnie odpocząć podczas jazdy, nie to co sportowe wozy, w jakich lubował Damon. 
     Podeszli do samochodu i Elijah szybko otworzył drzwi od strony pasażera. Podał Elenie dłoń, aby mogła wsiąść do środka. Tym razem dziewczyna skorzystała z pomocy. Pośpiesznie wsiadła do środka. Po chwili zdjęła marynarkę i podała ją pierwotnemu.
     - Dziękuję - powiedziała. Pierwotny mimo tego, że z nieba lał ciężki deszcz, patrzył jej w oczy. Zorientowała się, że ostatnio dość często to robił. 
     - Mokniesz... - zaśmiała się dziewczyna pod nosem, patrząc jak po jego policzku spływa strużka wody. Elijah jakby otrząsnął się na jej słowa i szybko zatrzasnął drzwi, po chwili pojawił się z drugiej strony. 
     - To gdzie twoim zdaniem jest teraz Damon? - zapytał pierwotny, kładąc złożoną marynarkę na tylne siedzenie.
     - Znam jedno miejsce, w którym często lubił przesiadywać - odpowiedziała obserwując pracę wycieraczek - pokieruję cię - uśmiechnęła się - powiedz mi szczerze, jak dawno temu nauczyłeś się jeździć samochodem - zainteresowała się Elena, bo właśnie w tamtej chwili, to pytanie nasunęło się jej na język.
     - Hmm... - zastanowił się - to było na początku lat pięćdziesiątych, kiedy jeszcze samochody były dość prymitywne...
     - Wtedy chyba nie było ich aż tak wiele?...
     - To prawda, było ich dość mało, ale ja znalazłem sposób, aby jednego zdobyć. Pamiętam, że był to chyba Chevrolet Fleetline...  - uśmiechnął się spoglądając na nią.
     - A co z prawem jazdy, wymusiłeś je? - zapytała tajemniczo. Elijah zaśmiał się pod nosem, a dziewczyna patrząc na to z boku, doszła do wniosku, że gdy się uśmiecha, na jego policzku pojawia się dołek.
     - Moja odpowiedź cię zdziwi, ale nie - powiedział po chwili - być może znasz moje podejście do wszelakich regulaminów. Prawo to też swego rodzaju regulamin, którego trzeba przestrzegać, aby móc nazwać się porządnym człowiekiem. - Elena słuchała go w skupieniu. 
     - Chociaż tak mogłem dodać sobie jakiejś społecznej wartości. Wież lub nie, ale w latach pięćdziesiątych byłem bardzo przykładnym obywatelem - uśmiechnął się spoglądając na nią. Zadowalało go to, że Elena patrzyła na niego z ciekawością.
     - Nie wątpię... - zaśmiała się brunetka. Po chwili ściągnęła buty i podciągnęła nogi pod brodę - czyli, chcesz mi powiedzieć, że zdałeś egzamin jak każdy obywatel - powiedziała siląc się na poważną minę, jednak i tak zaśmiała się na końcu. 
     - Owszem i to celująco - uśmiechnął się.
     - Teraz skręć w prawo - powiedziała Elena po chwili.

     Jechali już kilka minut, panowała cisza. Elena obserwowała pierwotnego, który był w pełni skoncentrowany na drodze, która uciekała pod kołami auta. Obserwowała jego skupioną twarz z perspektywy profilu. Była trochę obniżona w fotelu, więc miała idealny na niego widok. Pomyślała wtedy, że Elijah praktycznie zawsze jest taki skupiony i w tamtym momencie wydało jej się to strasznie zabawne. Zastanawiała się nawet, czy nie bolą go mięśnie twarzy od tak poważnych min, które często przyjmował. 
     Mimo wszystko, dziwnym trafem zapomniała o incydencie z przed kilku dni. Co prawda gdzieś na samym końcu, tliła się ta informacja, że on ją pocałował. Teraz jednak nie wspominała tego, była odprężona i czuła się bezpiecznie. 
     Nagle z ust Eleny wydobył się stłumiony chichot. Elijah od razu spojrzał na dziewczynę z pytająca miną. 
     - Dlaczego się śmiejesz?
     - Nic... - zdusiła chichot ponownie - ...czy nie wydaje ci się paradoksalne, że teraz jedziemy twoim autem, rozmawiając o głupotach - dodała po chwili. 
     - Chyba nie rozumiem - odrzekł.
     - Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - zapytała spoglądając na niego.
     - Jeśli mógłbym wybierać, nie chciałbym go pamiętać - odpowiedział szczerze. Elena zmarszczyła czoło zdziwiona.
     - Dlaczego?
     - Bo źle cie potraktowałem... Z perspektywy czasu, teraz o tym wiem - spojrzał jej w oczy. Poczuła, jak po jej ciele przemknął dreszcz.
     - Przypomniało mi się, co powiedziała mi wtedy Rose, gdy spytałam kim jest ten straszny Elijah, o którym wciąż dyskutowali z Trevorem. - Mężczyzna spojrzał na nią z żywym zainteresowaniem. - Powiedziała dokładnie to, że Elijah to mój najgorszy koszmar... - uśmiechnęła się na wspomnienie tych słów oraz samej postaci Rose, bo choć znała ją bardzo krotko, to wampirzyca była dobrym człowiekiem.
     - Jestem twoim najgorszym koszmarem? - zapytał z tajemniczym uśmiechem odwracają twarz w jej stronę. Elena milczała, ale mimo wszystko nie opuszczała spojrzenia.
     - Już nie... - powiedział cicho - chociaż, kilka razy przyśniło mi się, że mnie zabijasz - przypomniała sobie śmiejąc się pod nosem.
     - Do prawdy? 
     - Nawet nie pytaj... - zachichotała. Wskazała mu dłonią, aby zjechał na pobocze. Auto wkrótce stanęło i Elena pchnęła drzwi, aby wysiąść. Ku jej uciesze, deszcz przestał padać, lecz mimo wszystko ziemia pozostawała wciąż morka. Elena miała bardzo małe szanse, aby jej kremowe balerinki przetrwały podróż przez błotnistą rzeczkę, która kazała nazywać się ścieżką.
     Dziewczyna wyskoczyła z auta i podeszła w stronę owej ścieżki. Elijah znalazł się szybko przy niej. Stali ramię w ramię wpatrując się w czarno-zieloną otchłań przed sobą.
     - To co, idziemy szukać Damona? - zapytała, jednak jej głos nie wyrażał zamierzanego entuzjazmu. Zrobiła jeden krok do przodu i usłyszawszy chlupot błota wykrzywiła twarz w grymasie.
     - Może mam cie tam zanieść? - zapytał widocznie rozbawiony jej reakcją. Elena prychnęła z przekąsem rzucając mu wymowne spojrzenie.
     - Chodź i nie gadaj...

   
   ________________

Dzisiaj są moje urodziny i tym samym dodaję mój ulubiony rozdział! Jak wrażenia? :) Czekam na wasze zdanie! 

Proszę, komentujcie! Jak myślicie, co zdarzy się dalej? 
ps. Przygotujcie się na trochę retrospekcji :)


22 komentarze:

  1. Super rozdzial! Watek Eleny i Elijah byl boski! :D Troche malo mi bylo Klaroline..ale czekam z niecierpliwoscia co wymyslisz dalej! xd

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkiego najlepszego ;)
    super rozdział, mam nadzieje że następny za niedługo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Na prawdę rewelacyjny rozdział. Elijah i Elka w tym aucie *__* Już wyobrażam sobie zapach jego perfum omomomomo. Bardzo lubię sceny sobowtóra z tym pierwotnym, ale u ciebie. Gdzie indziej to mi jakoś nie pasuję. Postać Amandy. Jestem ciekawa jak to rozwiniesz... Myślałam, że Damon zajumie temu kolesiowi motor :P Już widzę reakcję Eleny na jego widok w takim stanie ;) Pisz szybko nn, bo się niecierpliwię :)) Ten komentarz taki jakiś nijaki i nudny, ale nie mam weny do napisania czegoś sensownego. Jednak musiałam skomentować, bo rozdział urzekł mnie bardziej niż poprzedni.
    STO LAT STO LAT NIECH ŻYJĘ ŻYJĘ NAM :D Pozdrawiam!
    ________________________________________________________
    Zapraszam do siebie http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. O Jeeeej, dziewczyno cuudeńkooo! <3 Naprawdę nie wiem nawet jak mam komentować twój rozdział. Taki dojrzały, intrygujący i wspaniały! Uwielbiam Elijaha, rewelacyjnie go przedstawiasz, tak jak i Damona. A Klaus i Caro? Haha, doobre ;D słodko, że posprzątał jej ;D Powtórzę:jesteś genialna :) pozdrawiam i czekam na NN, Dodawaj szybko!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego !
    Nie dziwię się, że to twój ulubiony rozdział. Co prawda dużo się tu nie działo, ale za to był pięknie napisany. Tak jak napisała Angel Madame, rozdział dojrzały i intrygujący. Można też uznać, że był poświęcony Elijah i Elenie, a ich sceny bardzo mi się podobały. Czekam tylko na to, aby między nimi wydarzyło się coś więcej, ale widzę, że powoli zmierza ta relacja w dobrym kierunku. Co do Klaroline to niby trochę ich było, ale jednak za mało. Czuję niedosyt, który mam nadzieję, że zostanie uzupełniony przy nn ; )
    Nie jestem pewna czy czytałaś już mój najnowszy rozdział, więc zapraszam.
    http://mikaelsonfamily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. superrr ! :** Czekam na nn i mam nadzieje że będzie więcej Klausa i Caroline :D

    OdpowiedzUsuń
  8. p.s zapraszam do mnie :*

    http://claus-i-caroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. O! Retrospekcje! Kocham je. Już nie mogę się doczekać notki! Dodaj ją szybko! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Suuper rozdział !! <3
    Informuję, że zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. :)
    + zapraszam do mnie ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj, zgłosiłaś się do Akiry, ale ona też ma zablokowaną kolejkę, więc Twój blog ląduje w wolnej, chyba że wybierzesz sobie inną oceniającą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtrącę się, gdyż zgłoszenie właśnie zobaczyłam. Jeśli chcesz, bym Cię oceniła, to za miesiąc otwieram kolejkę i wtedy mogę od razu bloga do niej wpisać. Możesz oczywiście wybrać inną oceniającą.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Świetny rozdział! Wreszcie Klaroline, tęskniłam za nimi. Bardzo ładne sceny Elijah i Eleny, jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu wydarzeń. Może Damon wyłączy uczucia, a może znowu pocałunek... tylko kogo ? ;) Życzę Ci duużo weny i czekam na następny.
    PS. Życzę Ci wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, samych celujących w szkole i ogólnie wszystkiego co najlepsze. Wiem, że spóźnione, ale szczere :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka!
    Zapraszam serdecznie na NN na Delenie ;)
    forbidden-looove.blogspot.com !

    OdpowiedzUsuń
  14. jestem ciekawa co będzie sie teraz działo między Caroline i Klausem :D

    OdpowiedzUsuń
  15. jednym słowem żeby się nie rozpisywać cudeńko

    zapraszam do siebie
    wsamotnosci.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, pragnę poinformować, że na moim blogu pojawił się właśnie nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam i liczę na szczere opinie ; ) http://mikaelsonfamily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. supersupersupersupersupersupersuper <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć! :)
    Serdecznie zapraszam do siebie na NN na Klaro ;)

    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś była zwykłą dziewczyną, lecz wszystko się zmieniło. Nowa sytuacja sprawiła, że nie wie kim jest, ani co się dzieje naokoło niej. Michelle musi odnaleźć się na nowo. Komu zaufać? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem?
    Zapraszam na nowy rozdział na: http://szarosc-pomaranczy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowny rozdział! Myślałam, że dziś będzie już nowy, ale widzę, że nie ma :( czekam !

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie już 4 rozdział! :) Mam dobre wieści dla fanów Klaroline. Wprowadzam ich wątek! :D
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Główna
Rozdziały
Postacie
Polecam
Zapytaj!