sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 12



Pożałujesz tego wiedźmo... 


     Stefan siedział na małej sofie w swoim pokoju. Przy uchu trzymał telefon, czekał na połączenie.
     - Hej, tu Caroline Forbes, zostaw wiadomość po sygnale - zaśpiewał słodki głos blondynki. Stefan skrzywił się i nacisnął czerwoną słuchawkę. Zamyślił się odchylając głowę do tyłu. Martwił się o Caroline,  nie słyszał bowiem od niej żadnych wieści od kont uzdrowiła Elenę, kilka dni temu... Postanowił spróbować jeszcze raz.

     Klaus siedział na krześle przy biurku, w pokoju Caroline. Wpatrywał się w jej zaspane oblicze, uśmiechał się lekko i rozmyślał, jakby to wyglądało, gdyby ona go nie nienawidziła... Tak na prawdę, to było o wiele bardziej skomplikowane uczucie niż zwykła nienawiść. Miało w sobie bowiem ziarnko przyjaźni, ale mimo to również pełną czarę niechęci... Gdzieś w głębi duszy wiedział, że kiedyś to może ulec zmianie. Jednak nie był przygotowany na błyskawiczną transformację odczuć blondynki. Rozumiał, że ona potrzebuje czasu, aby uświadomić sobie to, co tak na prawdę czuje. On, paradoksalnie doskonale wiedział co Caroline nosiła w duszy. Były to jej najskrytsze, najciemniejsze myśli, których ona sama przed sobą jeszcze nie zgłębiła. "Nadejdzie jednak czas, kiedy przyzna się do swoich uczuć... Prędzej czy później" - pomyślał.
     Nagle usłyszał wibracje telefonu. Miał świetnie wyostrzony słuch, jednak teraz zlokalizowanie komórki dziewczyny było dla niego zadaniem nie do wykonania. Wstał, zmarszczył czoło i przeszedł się wzdłuż pokoju, nadal nie mogąc znaleźć źródła dźwięku. Zastanowiło go to, przecież jest najpotężniejszym stworzeniem na ziemi, a nie może naleźć głupiej komórki... Nagle dźwięk ustał. Klaus zatrzymał się, aby nasłuchiwać dalej, jednak nic już nie docierało do jego uszu.
     Po chwili Caroline zamruczała coś niewyraźnie, a on odwrócił się, aby sprawdzić, czy się budzi. Spała jednak jak kamień. Wcale go to nie dziwiło. W końcu wypiła aż cztery butelki mocnego alkoholu. Pierwotny już miał ponownie spocząć na krześle, kiedy znowu usłyszał drażniący  dźwięk wibracji telefonu. Tym razem jednak nie dał za wygraną. Musiał odebrać ten telefon!
     Wyszedł na przedpokój i uśmiechnął się zadowolony. Przy drzwiach, leżała torebka Caroline, której na pierwszy rzut oka nie zauważył. Podszedł kilka kroków w jej stronę i popatrzył się na skórzany dodatek. Zawahał się przez moment. Czy na pewno powinien ruszać jej rzeczy? Szybko jednak odpędził głos sumienia. "Mogę przecież robić co chce..." - pomyślał uśmiechając się i natychmiastowo odpiął zamek w torebce. Następnie wyciągnął telefon, który nieustannie dzwonił. Spojrzał na wyświetlacz i zastanowił się przez chwilę. Miał się przecież nie ujawniać... Miał obserwować sytuację i wszystko kontrolować bez ich wiedzy. Na pewno powiadomią Elijah... Rozważał za i przeciw. W pewnym momencie machnął na to wszystko ręką. I co z tego, że dowiedzą się, że wrócił... Przecież i tak jest od nich wszystkich silniejszy, sprytniejszy i ogólnie lepszy we wszystkim - pomyślał. Zdecydował się odebrać.
     - Stefan! - powitał go rozentuzjazmowanym tonem.
     - Klaus? - zaniepokoił się Salvatore po drugiej stronie.
     - Co u ciebie, bracie? - udał żywo zainteresowanego.
     - Gdzie jest Caroline?!
     - Spokojnie, wszystko jest w porządku.
     - Co ty znów knujesz? Przecież nie było cię w mieście!
     - Skąd masz pewność, że to ja wróciłem do Mystic Falls, a nie Caroline przyszła do mnie? - zapytał tajemniczo. - Stefan milczał.
     - Ona by tego nie zrobiła.
     - Czyżby? Otóż już raz u mnie była... Po lekarstwo dla sobowtóra - powiedział spokojnym głosem uśmiechając się lekko. Wciąż stał na korytarzu.
     - Jeśli cokolwiek się jej stanie to przysięgam, że...
     - ...Stefan, Stefan, Stefan... Nie tak szybko, zastanów się zanim rzucisz słowa na wiatr - uśmiechnął się do siebie.
     - Znajdę cię i zrobię wszystko, żebyś cierpiał, tak jak wszyscy ci, których ty umęczyłeś!
     - Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać - odpowiedział śmiejąc się pod nosem. Najwidoczniej cała ta sytuacją go bawiła.
     - Jeśli jesteś w mieście, wiedz, że powiadomię odpowiednie osoby - zagroził.
     - Jeśli chodzi ci o mojego honorowego brata, to wiec, że on jest moim najmniejszym problemem - odpowiedział. Stefan milczał.
     - Masz zostawić Caroline w spokoju, rozumiesz?! - Stefan tracił panowanie nad sobą, miał dość gierek, w które bawił się pierwotny.
     - Uwierz mi, ma całkowity spokój... - uśmiechnął się pod nosem i wcisnął czerwony przycisk. Odwrócił się z zamiarem powrotu do pokoju blondynki, aby móc ciągle ją obserwować. Chciał napawać się jej widokiem dopóki miał do tego okazję.
     Klaus został jednak szybko powalony na ziemię. Nie spodziewał się tego i w pierwszym momencie w jego oczach malowała się żądza mordu. Po chwili jednak miejsca jej ustąpił zadowolony uśmiech, bo nad sobą zobaczył złote loki Caroline. To właśnie ona powaliła go na ziemię, a teraz pochylała się nad nim odsłaniając wampirze kły.
     Kiedy blondynka spostrzegła, że to właśnie pierwotny leży na ziemi z głupawym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy, szybko cofnęła się pod ścianę i po chwili zsunęła się, aby usiąść. Podciągnęła kolana pod brodę.
     - Co ty tutaj robisz?! - warknęła do Klausa, obserwując jak się podnosi do pozycji siedzącej. Jedno kolano, tak samo jak ona, podciągnął pod brodę.
     - Jak to co? - uniósł brwi w sztucznym zdziwieniu - niańczę cię - odparł uśmiechając się pod nosem. Caroline zmarszczyła brwi.
     - Co?!
     - Już nie pamiętasz?... Byłaś zalana w trupa...
     - Ach... Czyli to jednak byłeś ty... - zrozumiała nagle - myślałam, że to mi się śni... - powiedziała cicho zastanawiając się nad czymś. Po chwili syknęła i złapała się za głowę obiema rękami, tak, że schowała ja w ramiona.
     - Moja głowa! Coś ty mi zrobił?! - warknęła z pretensją.
     - Ja nic, moja droga, to ty sama sobie zrobiłaś. Po wypiciu czterechbutelek, wcale się nie dziwię... - powiedział uśmiechając się lekko - musisz wytrzymać.
     - Ych... - warknęła wkurzona - to wszystko przez ciebie! - krzyknęła wstając i zatrzasnęła drzwi do swojego pokoju, pozostawiając Klausa w osłupieniu.


     - Eleno, czy ty na pewno wiesz, dokąd się kierujesz? - zapytał z powątpiewaniem pierwotny, podczas gdy oboje przedzierali się przez błotniste bagno.
     - Jestem pewna, że to już niedaleko - krzyknęła przez ramię do Elijah, który miał nietęgą minę, widząc swój nieskazitelny strój, teraz upaćkany przez brązową breję. Po kilku minutach w końcu oboje dotarli na niewielką polankę. Elijah odetchnął ponieważ, nie było na niej już żadnego błota.
     - Widzisz? - pokazała palcem przed siebie - to tam, stara cmentarna kapliczka. - Pierwotny uniósł wzrok i faktycznie zobaczył jasny, mały budynek z niewielką wieżyczką na dachu. Oboje znajdowali sie na terenie starego cmentarza, po którym jednak już nic nie zostało, oprócz tej małej kapliczki.
     - Sądzisz, że tam jest? - zapytał wątpiąc.
     - Często tutaj chodził pić - powiedziała niewzruszonym tonem.
     - Chyba coś się między wami popsuło - zauważył, a Elena spuściła nagle wzrok.
     - Nie chce o tym gadać - odpowiedziała nagle przygaszona. Oboje podeszli kilka kroków w stronę budowli. Elijah wyprzedził ją i wszedł na niski podest, szukając drzwi.
     - Z drugiej strony - rzuciła szybko Elena i podeszła do drzwi, które okazały się nie być do końca zamknięte.
     - Odejdź - rzekł stanowczo mężczyzna i nie czekając na protesty Eleny, odsunął ją ramieniem za siebie. Następnie popchnął lekko drzwi, które mimo swoich gabarytów, uskoczyły przed nim z głośnym trzaskiem, który poniósł się echem po całym pomieszczeniu. Wchodził po woli do środka, kiedy Elena wyrwała się i prześlizgnęła przed niego. Szybkim krokiem weszła jako pierwsza, a Elijah patrzył na nią zaniepokojony.
     - Kazałem trzymać ci się z tyłu - warknął bezradnie, ale ona nawet nie niego nie spojrzała. Kim w końcu był, aby mówić jej co i w jaki sposób ma robić?
     - Damon? - zapytała, ale odpowiedziało jej tylko echo. Podeszła kilka kroków z nadzieją, że Salvatore zaraz wyjdzie z za któregoś z rogów. Było jednak cicho. Elijah po woli przesuwał się za nią. Jeszcze raz wezwała imię Salvatore'a, ale tym razem usłyszała cichy pomruk. Nie zdążyła jednak pomyśleć o niczym, bo w tej samej chwili potknęła się o coś dużego i czuła jak upada. Oczekiwała uderzenia w zimną posadzkę, ale ku jej zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło.
     Otworzyła oczy i zobaczyła, że Elijah ją trzyma. Patrzyła dokładnie w sam środek jego oczu, które pośród otaczającego ich mroku, wydawały się być jeszcze ciemniejsze...
     - Dziękuję, nie musiałeś - powiedziała szybko stając na nogi. Elijah mierzył ją wzrokiem.
     - Upadłabyś... - wyjaśnił, jakby za tę pomoc miała go zaraz zbesztać. Elena rzuciła mu dziękujące spojrzenie i rozejrzała się po otoczeniu. Na pewno usłyszała jakiś dźwięk. Kolejny pomruk.
     - Słyszałeś? - zainteresowała się. Elijah wytężył słuch i po chwili wszedł w głąb kapliczki. Był pewny, że wie dokąd zmierza.
     - Uważaj, tam jest ciemno... - Elena usłyszała szelest i zobaczyła jak pierwotny ciągnie za sobą Damona, który była pijany w trupa. Dziewczyna pokręciła z politowaniem głową.
     - Coś ty znowu zrobił... - mruknęła, kierując te słowa do Salvatore'a - zanieśmy go do samochodu - powiedziała Elena spoglądając na pierwotnego, jakby czekała na jego aprobatę. Ta też zrobili. Elijah chwycił go na plecy i razem, we troje opuścili budynek.
     Elena wychodząc z kapliczki musiała zasłonić dłonią oczy, ponieważ światło dziennie oślepiło ją początkowo.

     - A więc... Co teraz? - zapytała Elena opierając się o drzwi samochodu. Elijah właśnie zamknął Damona w środku.
     - To znaczy? - zapytał marszcząc czoło.
     - Wracamy? - Elijah skinął głową twierdząco. Elena popatrzyła na niego niepewnie, jakby się nad czymś zastanawiała. Dopiero teraz zauważyła, że kilka włosów spada mu na czoło, co przeczyło jego logice. Przecież Elijah zawsze musi być perfekcyjny, przypomniała sobie swoje słowa.
     - Dlaczego tak patrzysz? - zdziwił się. Elena przekrzywiła głowę, jakby oceniała jego wygląd.
     - Dobrze, że nie widzisz swojego odbicia - zachichotała pod nosem. Elijah spuścił wzrok na te słowa, ale też się uśmiechnął.
     - Zaczekaj... - powiedziała cicho i podniosła ręce w jego kierunku. Mężczyzna obserwował jej poczynania w zdziwieniu. Elena dotknęła palcami kołnierzyka przy jego koszuli i bez wahania rozpięła dwa górne guziki. Cofnęła się potem o kilka kroków i uśmiechnęła do siebie - tak jest znacznie lepiej...
    Elijah patrzył na nią chwilę. Potem oboje wsiedli do samochodu i odjechali. Elena zaproponowała, aby Damona odtransportować do posiadłości Salvatore'ów i zamknąć na jakiś czas w domu. Pierwotny bowiem twierdził, że Damon może być w niebezpieczeństwie, a z jego buntowniczą naturą, nigdy nie wiadomo co mu do głowy przyjdzie. Elena zadzwoniła także do Bonnie, aby ta przyszła do Salvatore'ów. Areszt Damona wymagał zaprzysiężenia cięższych środków.


     - Caroline uspokój się... - przewrócił oczami Klaus, ale mimo wszystko uśmiech nie schodził z jego twarzy.
     - Zostaw mnie samą! - krzyknęła z za zamkniętych drzwi.
     - Przecież nie możesz tam siedzieć wiecznie...
     - Jesteś tego taki pewien?!
     - Wieczność to bardzo długo, skarbie - zaśmiał się. Usłyszał jak blondynka schodzi z łóżka i niepewnie podchodzi z drugiej strony. Po kilku chwilach wychyliła głowę. Miała roztrzepane włosy, w ogóle nie wyglądała najlepiej. Klaus jednak nie zwrócił na to uwagi. Podobała mu się w każdym calu.
     - Proszę cię, wyjdź! - pokazała mu palcem drzwi. Pierwotny uśmiechał się stojąc na przeciw niej.
     - Musze się tobą zająć, bo inaczej znowu się upijesz - cała ta rozmowa go bawiła.
     - Ych... - warknęła - nie ma już więcej nic do picia!
     - Mimo wszystko... - uśmiechnął się.
     - Boże, po prostu idź sobie. Zajmij się swoimi sprawami!
     - Tutaj są właśnie moje sprawy - pokazał na otoczenie, w którym stał.
     - Dlaczego taki jesteś?! - wkurzyła się blondynka.
     - Jaki? - zdziwił się.
     - Wkurzający!
     - Ktoś inny powiedziałby, że po prostu troskliwy - odrzekł uśmiechając się szeroko.
     - Troskliwy?! Chyba sobie żartujesz. Niszczysz wszystko naokoło! - wrzasnęła podchodząc do niego o krok.
     - Wszystko? - przechylił głowę na bok, był spokojny.
     - Nie widzisz?! Przecież to wszystko przez ciebie! - Caroline była wściekła. Zdecydowała się, że właśnie w tej chwili powie mu to co jej leży na duszy. Nie obchodziło ją, czy zrobi jej przez to krzywdę. Musiała wyrzucić wszystko z siebie.
     - Przez ciebie, życie mi się wali na głowę! Tyler wyjechał, bo musi uciekać! Prześladujesz wszystkich dookoła! Przez chwilę był spokój, ale ty musiałeś znowu wejść swoimi buciorami w nasze życie! - krzyczała, a po jej policzku spływały łzy. Była jednocześnie szczęśliwa i wkurzona. Z jednej strony właśnie wykrzyczała mu prosto w twarz, co o tym wszystkim myśli, z drugiej jednak chciała tylko płakać, bo dopiero wtedy zrozumiała, że jest między młotem, a kowadłem. Między wrogiem, a przyjacielem... Co jednak było prawdą?
     - To WSZYSTKO jest przez ciebie! Bo ty nie masz swojego życia! Prześladujesz innych, przez to, że nie masz co zrobić z wiecznością, która jest przed tobą! - krzyczała płacząc równocześnie. Klaus stał niewzruszony. W środku jednak rozumiał wszystko to co dziewczyna do niego mówi. Wiedział, też podświadomie, że wszystko jest po części prawdą, której sam przed sobą nie chciał odkryć.
     - Rozumiesz?! - wrzasnęła zapłakana. Klaus patrzył na nią przygaszonym wzrokiem. Po chwili bez zastanowienia podszedł i po prostu, objął ją ramionami. Caroline wciąż płakała tak, że niemal dławiła się swoimi łzami. Nie wyrwała się jednak, nie chciała już uciekać. Potrzebowała, aby ktoś był przy niej.
     - Cicho... - szepnął subtelnie i poczuła jak gładzi delikatnie jej plecy. Cała drżała od płaczu.
     Minęło kilka chwil i dziewczyna oderwała się od niego. Cofnęła się o kilka kroków. Jej twarz była jeszcze ciągle mokra, jednak nie płakała już. Na jej policzkach rozmazał się czarny tusz. Klaus patrzył na nią, ale nie uśmiechał się tak jak to zawsze robił. Czekał na to co powie.
     - Dlaczego... Ty taki jesteś? - zapytała spokojnie. Klaus zmarszczył brwi. - Dlaczego raz cię nienawidzę, bo wiem, że jesteś mordercą, a w drugiej chwili zachowujesz się właśnie tak... - przymrużyła oczy w zastanowieniu. - Powiedz mi jaki ty na prawdę jesteś? - Pierwotny spuścił wzrok na swoje buty. Nie krył zaskoczenia, płynącego z tego pytania. On sam chyba nie wiedział do końca jaki jest na prawdę. Przez tyle lat budował swoją zasłonę, aby nikt nie przejrzał jego prawdziwym uczuć, a teraz? Sam do końca nie wiedział, w którą stronę się udał ze swoją osobowością.
     - Caroline... - szepnął cicho, nadal nie podnosząc wzroku.
     - ...Po prostu zaufaj innym - przerwała mu - zaufaj mi... Pokaż jaki jesteś, przecież już to widziałam. Wiem, że możesz to zrobić, nie wiem tylko, dlaczego nie chcesz...
     - To jest trudniejsze niż sobie potrafisz wyobrazić - odpowiedział, spoglądając jej w oczy.
     - Co masz do stracenia? - nastała chwila ciszy.
     - Przepraszam... - powiedział cicho i po prostu wyszedł z jej domu. Caroline westchnęła ciężko i patrzyła przez szybę, jak jego sylwetka rozpływa się w ciemniejącym już otoczeniu.


     Elena pchnęła lekko drzwi domu Salvatore'ów i wychyliła się, aby zobaczyć, czy mogą wejść. Tuż za nią szedł Elijah, na którego plecach zwisał wciąż śpiący Damon.
     - Tędy - mruknęła cicho Elena, aby nie obudzić ciemnowłosego. Z za rogu pokoju wyszedł Stefan. Nie krył swojego zdziwienia. Spojrzał pytająco na Elenę i już miał coś powiedzieć, kiedy brunetka przyłożyła palec do ust, na znak, aby był cicho. Następnie odwróciła się i pokazała pierwotnemu, że ma iść za nią. W tym samym momencie w drzwiach pojawiła się czarownica. Przybrała zdziwioną i lekko zaniepokojoną minę. Nie podobała się jej widocznie obecność pierwotnego.
     Dziewczyna wdrapała się po schodach na górę, co kilka chwil odwracała głowę, aby upewnić się, że pierwotny wciąż za nią idzie. Bonnie również szła za nimi, aby od razu zamknąć Damona w którymś z pokoi. Przeszła przez długi korytarz i stanęła przed jednymi z drzwi, po chwili pchnęła je i gestem ręki wskazała, aby Elijah wszedł do środka. Mężczyzna rzucił krótkie spojrzenie Elenie i wszedł do pomieszczenia. Bonnie patrzyła w skupieniu z za pleców przyjaciółki. Wydawała się nadmiernie skoncentrowana.
     Pierwotny położył Damona na łóżku, które znajdowało się w pomieszczeniu. Był to pokój gościnny, który najwyraźniej nie był zbyt często używany, ponieważ meble i pościel przykrywała warstwa szarego kurzu.
     - Może dla pewności zdjąć mu pierścień? - zaproponowała Elena marszcząc czoło. Elijah obrócił głowę w jej stronę. - Tak dla pewności... Krzywdy sobie nie zrobi, przecież - pokazała ręką na pomieszczenie, w którym nie było ani jednego okna. Dopiero teraz Bonnie i pierwotny to zauważyli. Światło pochodziło od lamp, które były umocowane na ścianach, niczym kinkiety.
      Pierwotny chwycił dłoń Damona i jednym, szybkim ruchem zsunął pierścień, na którym błyszczało oczko z lapis-lazuli. Po chwili rzucił go Elenie i rozejrzał się po pokoju.
      - Przydałoby się tutaj posprzątać... - mruknął uśmiechając się pod nosem. Rzucił jeszcze jedno spojrzenie na śpiącego Salvatore'a i ruszył w kierunku kobiet. Elena odsunęła się o krok, aby pierwotny mógł swobodnie ją minąć. Jednak, gdy chciał przekroczyć próg, napotkał potężny opór. Jakby niewidzialna bariera powstrzymywała go od wyjścia z pomieszczenia.
     - Co do cholery?! - zdenerwował się i rzucił Elenie piorunujące spojrzenie. Brunetka była tak samo zszokowana jak i on sam. Oboje zwrócili oczy na Bonnie, która stała spory kawałek od nich obojga. Na jej twarzy malował się swego rodzaju triumf i duma.
     - Bonnie?! - wrzasnęła pretensjonalnie Elena w stronę czarownicy - miałaś zamknąć tu Damona! - Elijah stał oparty o niewidzialną barierę. W jego oczach było widać wściekłość.
     - Nie powinien był wracać! Ściągnie tutaj tylko Klausa! - odpowiedziała Bonnie, także unosząc wzrok.
     - Masz go w tej chwili wypuścić! - awanturowała się brunetka, akcentując wyraźnie każde słowo.
     - Nie zrobię tego - odparła obojętnym głosem i już miała odejść, kiedy usłyszała zachrypnięty głos mężczyzny.
     - Pożałujesz tego wiedźmo... - syknął nienawistnie. Elena spojrzała na niego z obawą, wiedziała, że Elijah nie rzuca słów na wiatr. Teraz był zupełnie kimś innym niż kilkanaście minut temu, gdy rozmawiali beztrosko w samochodzie.
     - Bonnie... - szepnęła błagalnym niemal głosem Elena.
     - Nie.
     - To na nic, Bonnie - odezwał się nagle Stefan, który właśnie znalazł się pośród nich - Klaus już jest w mieście... - Elena zmarszczyła czoło i spojrzała na niego pytająco. Elijah także się tym zainteresował.
     - To nie ma znaczenia... Przysporzy nam tylko problemów - odrzekła Bonnie twardo. Pierwotny zwrócił ku niej swoje spojrzenie. Wyrażało wielką wściekłość.
     - Jak to jest w mieście? - odezwała się nagle Elena.
     - Odebrał telefon Caroline... Nie wiem gdzie jest, ale był z nią - Elena przybrała przerażoną minę.
     - Jak to był z nią!? On mógł... - zakryła dłonią usta - i nawet nie sprawdziłeś jej domu?!... - oskarżyła go brunetka.
     - Spokojnie, Eleno... Caroline dzwoniła do mnie, wszystko jest w porządku - wyjaśnił uspakajającym tonem. Elena odetchnęła, wiedziała, bowiem do czego był zdolny ktoś taki jak Klaus.
     - Jest w mieście... - mruknął nagle pierwotny w skupieniu. Wszyscy odwrócili na niego spojrzenie, oprócz Bonnie, która nadal miała obojętny wyraz twarzy.
     - Bonnie... - zaczęła ponownie Elena błagalnie - wypuść go, jest po naszej stronie. - Bonnie uniosła brwi w sztucznym zdziwieniu.
     - Po naszej stronie?! - zakpiła - On? Już do końca cię omotał? - zapytała Bonnie nie dowierzają, że Elena prosi ją o taką rzecz - nie widzisz, że on stara się tobą manipulować?! Rozejrzyj się, Eleno, oni są tacy sami! To tak, jakbyś uwalniała Klausa! - podniosła głos.
     - Mylisz się! - krzyknęła jej w twarz, a Elijah spojrzał na Elenę zdziwiony, tym co powiedziała.
     - Nie wypuszczę ich obu! - powtórzyła twardo czarownica, po czym szybkim krokiem odeszła w stronę schodów. Stefan patrzył gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem, jakby się nad czymś zastanawiał. Za chwile jednak odszedł w jej ślady.
     Elena cofnęła się kilka kroków do ściany i bezradnie zsunęła się na podłogę, automatycznie przysunęła kolana pod brodę i złapała się za głowę. Pierwotny patrzył na nią. Był bezradny, a nienawidził tego uczucia. Uważał, że każdy, bez względu na to kim jest lub kim się stał, ma prawo, aby żyć na wolności. Jedynym tylko wyjątkiem było bezpieczeństwo Eleny, które wykraczało nawet po za te prawo.
     - Nie wiem, dlaczego!... - powiedziała nagle zła i bezradna, przez to, że nic nie może zrobić. Pierwotny milczał, stojąc na przeciwko niej. - Ona nigdy taka nie była... - mruknęła, jakby bardziej do siebie - przecież to wszystko to są bzdury! Wyssane z palca brednie! - spojrzała na niego przygaszonym wzrokiem. Pierwotny obserwował ją w skupieniu.
     - Nie jesteś taki jak Klaus... - szepnęła, patrząc mu w oczy.
     - Eleno... Czy mogę cie o coś prosić? - zapytał odwracając wzrok, pozostawał głuchy na jej słowa.
     - Tak?
     - Proszę, abyś przyniosła mi moją marynarkę z auta. - Elena uniosła brwi w zdziwieniu.
     - Jasne - odpowiedziała wstając z podłogi - zaraz wracam...


________________


Wierzycie, że to już 12 rozdział?! Mam wrażenie jakby minął jeden dzień, od pierwszego... 

 Proszę o komentarze, są bardzo dla mnie ważne! :*


Buziaki ! :*


19 komentarzy:

  1. Ostatni tekst Elijah mnie rozwalił xDD Boski rozdział, czekam na nastęony :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd*
    Jestem ogromną fanką twojego sposobu pisania. Czyta się tak wygodnie i przyjemnie, że ciężko jest to zakończyć i często powraca się do rozdziałów. W tym były zawarte dwa moje ulubione wątki - Klaroline i Elejah, choć czekam na głębsze rozwinięcie ich relacji.
    http://mrocznestworzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej ... Tylko tyle mogę powiedzieć, bo mnie ZAMUROWAŁO o.o. Co El ma w kurtce 0.0 Bonnie jaka hardkorowa xD
    Niemal widziałam pijanego Damona i Care w takim samym stanie. Ale masz humorek na picie ;D No cóż teraz wiosna, to każdy ma ^^ Najpierw podobała mi się Delena, a teraz chciała bym coraz więcej Elelijah? Elieny? Nie mam pojęcia jak ich shipować :D Scena gdy barbie wykrzyczała Klausiątkowi co myśli. WOW! Taka realna, że JPRD... Stefek tu mało ważny, ale to dobrze xD Muszę się przyznać, że codziennie sprawdzałam tego bloga czy nie ma już przypadkiem NN... Ahh... Od twojego pierwszego rozdziału poprawił ci się styl pisania. Ja też tak mam... Wydaję mi się że dopiero wczoraj napisałam 1. Ale to tak jest, jeśli masz całą historię w głowę :)
    Szkoda, że nie dowiedziałam się w tej części nic o Amandzie. Zastanawia mnie jej postać jak cholera. :D
    Pozdrawiam i czekam na NN ! Czy mogła byś mnie (jeśli to nie sprawia problemu) powiadamiać?
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/
    Buziaki i do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]Zwyczajna dziewczyna zamieszana w świat wampirów. Jej życie obraca się o 180 stopni, kiedy dowiaduje się prawdy, która cały czas się pogłębia. Kłamstwo za kłamstwami i prawda za prawdą. Wszystko staje się coraz dziwniejsze. Nie ma już odwrotu. Zaczyna się walka o życie. Rozpoczyna się walka o miłość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczynoooooo jesteś świetna <3 twój styl, ahh *.* wykracza poza granice :D Serio, tak super się czyta, tak dojrzale jest napisane, że niesamowicie wciąga,jakby czytała rozdział w prawdziwej książce:)
    Klaroline <3 Cudeńko! Mój kochany Klausik, Caro mu trochę pocisnęła, ale przyda mu się. Ahh..to co ona mówiła pod koniec..tak jakby ukazywała swoją słabość i uczucia do niego, to było wspaniałe, miałam tą sytuację przed oczami, a on wyszedł.. Grr :c ale wróci <3
    Elijah i Elena, kręci mnie ten parring <3 fajnie byłoby ich połączyć :D
    Hmm, chyba tyle.. Aaa! Głupia Bonnie zamknęła Elijaha.. :( Ciekawe czy on ma coś w tej marynarce?
    Pisz szybciutko NN i powiadamiaj od razu! Chce już czytać, ubóstwiam twojego bloga <3 *.* PoZdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG! To jest świetne !!!!!!!!! <3
    Uwielbiam to opowiadanie *___*
    Ostatni tekst Elijah'y -> Boski, uśmiałam się :D
    Pisz szybciutko nexta! ;**
    Pozdrawiam Yśka ;*** i zapraszam na mojego drugiego bloga -> http://megan-tvd-story.blogspot.com/ Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ! Nareszcie tak dużo Klaroline. Jestem ciekawa co będzie jak Damon się obudzi. Po co ta Bonnie zamykała Elijah ! Chociaż może to i dobrze będzie miał więcej czasu do przemyśleń nad swoim wiecznym życiem. Tak wiem, wiem gadam bzdety filozoficzne :) Jestem ciekawa baardzo następnego rozdziału i czekam na niego niecierpliwie :* :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam powiadomić o moim nowym blogu-oceniarni innych. Można się dowiedzieć co warto poprawić. Zrobić sobie reklamę i zyskać nowych czytelników :) Zapraszam!
    http://ocena-waszych-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko to czego szukam mogę znaleźć w twoich opowiadaniach. Super. Oby tak dalej, czekam na kolejna. W międzyczasie zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. C-u-d-o-w-n-i-e. Nic dodać, nic ująć. Jestem tutaj pierwszy dzień i od razu wciągnęłam się w twoje opowiadanie. Ciesze się, że jest sporo Klaroline, gdyż im kibicuję<3 Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej!
    Tymczasem zapraszam na nowego oceniająco/polecającego bloga!
    www.oceniamy-i-polecamy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj,
    do chwili aż nie pozostanie w mojej kolejce siedem blogów, co powinno nastąpić najpóźniej w połowie maja, moja kolejka jest zamknięta. Gdy ją otworzę, automatycznie zostaniesz do niej przeniesiona, ale nigdy nie twierdziłam, że zostaniesz wpisana na samą górą. Przede wszystkim to nie byłoby w porządku wobec pozostałych autorów i ich blogów. Skoro jest to fantasy i ff, opowiadanie zostanie ocenione.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Z radością informuje, że na moim blogu pojawił się w końcu nowy, 8 już rozdział. Serdecznie zapraszam i oczywiście liczę na szczere opinie ; ) http://mikaelsonfamily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. extra rozdział :D czadowe sceny Klausa i Caroline :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham, kocham, kocham! ♥ Podoba mi się to, że postacie przedstawiasz w realny sposób.
    Elejah jest najlepsze! ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Koperta z pieczątką ZUS, PIS i USC.

    Z głębin R'lyeh macha do Was macką sam Wyelki Cthulhu! Z przyczyn technicznych, a ode mnie niezależnych (te paskudne gwiazdy, tfu, tfu!!!) ja sam nie mogę Was zje... zmackać, ale oto głoszę rozwiązanie wszystkich problemów! Ocenialnia Pomackamy, prowadzona przez moich zaufanych Przedwiecznych!

    Ocenialnia pomackamy.blogspot.com zaprasza każdego spragnionego porządnej, wyczerpującej oceny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej ! U mnie pojawił się NN <3 :P Zapraszam. Tak przy okazji Stefek dostanie scenę z dziewczyną, która na pewno nie jest mu pisana. Także Klaus i Care mają swoją chwilę, ale czy romantyczną? Przekonajcie się :P

    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej świetny post i już nie mogę się doczekać na następną notke! Trzymaj się i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy następny ?!?? :)

    OdpowiedzUsuń

Główna
Rozdziały
Postacie
Polecam
Zapytaj!