sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 13


Czas po negocjować...


     Elijah siedział na sofie wpatrzony gdzieś w dal. Słychać było szczęk monet, które przerzucał z jednej dłoni w drugą. Zastanawiał się ile jeszcze czasu będzie musiał spędzić w zamknięciu. Poniekąd już wiedział jak musiała czuć się Elena przez tych kilkanaście dni. Zastanawiał się także nad słowami Stefana, który wczoraj oznajmił im wszystkim, że Klaus pokazał się w mieście lub jest już gdzieś niedaleko. Tym razem wytropienie brata zajęło Elijahowi o wiele więcej czasu niż zwykle.
     Głowił się dlaczego Klaus chciał od niego uciec i zniknąć, przynajmniej na jakiś czas. To na pewno nie było tylko jego widzimisię. Elijah miał przeczucie, że za tym wszystkim czai się jakaś większa sprawa. Plany Klausa jeszcze nigdy nie były doszczętnie zniszczone, najwyżej zostawały pokrzyżowane przez braci Salvatore. Jednak mimo wszystko Klaus zawsze osiągał swoje cele.
     Elijah starał się nie słuchać jęków i wyjątkowo wyszukanych epitetów, którymi miotał w tamtej chwili Damon. Salvatore stał przy barierze i tłukł w nią pięściami. Był poniekąd wściekły z powodu ograniczonej wolności i braku pierścienia. Nie miał najmniejszej ochoty spędzać całego wolnego czasu w jednym pokoju, którego przestrzeń musiał dzielić z pierwotnym wampirem.
     - Uspokój się, Damonie - mruknął od niechcenia Elijah, był już znudzony jego wrzaskami, które i tak nie dawały żadnego skutku.
     - Stefan! Wypuść mnie natychmiast z tego... - zerknął na pokój za sobą - ...chlewu!
Nikt jednak się nie odzywał, nie przychodził.

     Elena weszła szybkim krokiem do domu braci Salvatore. Szybko ściągnęła kurtkę i rzuciła ją na kanapę. Przeszła dalej słysząc ciche szepty z jadalni. Faktycznie Stefan oraz Caroline siedzieli przy okrągłym stole. Mieli zmieszane miny, gdy zobaczyli brunetkę, jakby jej obecność przeszkadzała im w jakiejś rozmowie. Jednocześnie Elena usłyszała także wrzaski Damona, który krzyczał o wypuszczenie go z pokoju. Elena rzuciła im zdziwione spojrzenie.
     - Długo się już wydziera? - zapytała lekko zmieszana, widziała, że najwyraźniej w czymś przeszkodziła. Po chwili jednak usiadła razem z nimi.
     - Od jakichś... - Caroline spojrzała na zegarek na przedramieniu - ...dwóch godzin - przyznała.
     - Byłeś u niego? - zwróciła się do Stefana. Wampir od razu pokręcił głową zaprzeczając. - Jak się czuje Elijah?
     - Co ty się tak nim przejmujesz? - zapytała zdziwiona Caroline. Salvatore także patrzył na nią wyczekując odpowiedzi.
     - Jak to dlaczego - zdziwiła się - przecież on nam wszystkim pourywa głowy, gdy już stąd wyjdzie, dlatego musimy zrobić wszystko, aby się czuł dobrze. - Caroline skinęła głową dochodząc po chwili do tego samego wniosku.
     - Przynajmniej tutaj się zgadzamy - dodała Elena patrząc na zmieszaną przyjaciółkę.
     - Chcesz iść... - zaczął Stefan, ale brunetka mu od razu przerwała.
     - Nie... Nie będę drażnić Damona, wolę, aby się trochę uspokoił. Musimy go jeszcze trochę tam potrzymać - powiedziała stanowczo.
     - Wszystko słyszałem! - Cała trójka odwróciła głowy w kierunku głosu, który bez wątpienia wydobywał się z gardła Damona. Elena po chwili odwróciła z powrotem wzrok w kierunku reszty.
     - Nie przejmujcie się nim - powiedziała - ja muszę iść do Bonnie. Może uda mi się ją jednak przekonać - dodała i wstała od stołu. Postanowiła nie pytać o tajemniczą rozmowę, którą ta dwójka ewidentnie przerwała po jej przyjściu. Popatrzyła jednak na nich niepewnie, a Stefan zrobił zdziwioną minę.
     - Wszystko w porządku? - zapytał Salvatore.
     - Taak... - mruknęła Elena spoglądając na Caroline, która miała spuszczony wzrok. Nic już nie dopowiedziała, tylko przymrużyła lekko oczy i po prostu opuściła dom braci.

Miała przeczucie, że Stefan i Caroline coś przed nią ukrywają. Nie miała pojęcia co to może być. Czyżby razem z Salvatorem układali tajemniczy plan? Nawet jeśli, to czego niby miałby dotyczyć? Pierwszą rzeczą jaka przyszła jej na myśl był Elijah. Bała się, że chcą mu zaszkodzić... Wtedy czekała by ich wszystkich najsroższa kara - śmierć w męczarniach. Była to ostatnia rzecz, której chciałaby Elena, więc postanowiła, że będzie stawać po stronie pierwotnego. W głębi duszy wiedziała, że tylko ona będzie skłonna go przekonać, aby odwlekł krwawą rzeź, gdy już wyjdzie z zamknięcia.
     Szła zamyślona w kierunku domu Bonnie Bennett. Tak bardzo chciała ją uchronić od gniewu pierwotnego. Nie miała zamiaru  jej stracić przez głupie decyzje, które czarownica podjęła. Kompletnie nie zgadzała się z jej postanowieniem. Wiedziała, że Elijah nie stanowi dla nich zagrożenia, przynajmniej dopóki ci nie będą traktować go jak wroga. Tego Elijah nie znosił najbardziej.
     Gilbert stanęła na progu domu przyjaciółki i zapukała. Jednak gotowała się w niej taka złość, że miała ochotę roznieść drzwi na drobny mak. Tak bardzo chciała przekonać Bonnie do swoich racji, ale ta nie dawała sobie nic przetłumaczyć. Po kilku chwilach spostrzegła, że drzwi uchylają się lekko. Brunetka miała już zacząć swój monolog, ale okazało się, że tym kto otworzył drzwi był ojciec czarownicy - Rudy.
     - Ohh... - mruknęła Elena, najwidoczniej nie spodziewała się zastać tego człowieka. Przecież on był zawsze taki zabiegany, że ostatnio nikt nie widział go w domu... Rudy był burmistrzem Mystic Falls, więc przeważnie przebywał w ratuszu, a to środek dnia, więc jego obecność była bynajmniej dziwna.
     - Bonnie nie chce się z tobą widzieć... - powiedział sucho i już zamykał drzwi z powrotem.
     - Zaraz, zaraz! - odparła brunetka szybko i odepchnęła drzwi, aby się nie zamknęły. Jako wampir miała zdecydowanie więcej siły od mężczyzny.
     - Powiedziałem, że ona nie życzy sobie twojej obecności - odparł, tym razem jego ton głosu był już wredny.
     - Pan nic nie rozumie, muszę z nią porozmawiać - Elena przepychała się przez drzwi. Za wszelką cenę musiała wejść do środka. To była jedyna szansa, aby zamienić z Bonnie chociaż kilka słów.
     - W stu procentach wspieram Bonnie w jej decyzjach. Uważam, że uwięzienie tego pierwotnego było słusznym posunięciem... - powiedział zimno w kierunku Eleny.
     Po kilku minutach zaciętej dyskusji i przepychankach, Elena zauważyła, że z za rogu pokoju wychodzi czarownica. Miała dość niepewną minę, jakby nie wiedziała do końca co się dzieje w korytarzu.
     - Bonnie! - wrzasnęła brunetka przez ramię mężczyzny. Czarownica podeszła wolno i stanęła na przeciwko ojca.
     - W porządku, niech wejdzie - skinęła głową, a Rudy popatrzył na nią nie pewnym wzrokiem. Elena rzuciła burmistrzowi wredne spojrzenie, po czym prześlizgnęła się do środka pod jego ramieniem. Już wcześniej była zaproszona, więc nie było z tym żadnych problemów. Obie dziewczyny od razu skierowały się do pokoju Bonnie. Nie było to duże pomieszczenie. Miało kształt prostokąta, na jednej ze ścian było usytuowane okno, które zajmowało prawie całą przestrzeń.
     Bonnie weszła pierwsza i usiadła na biurowym krześle przy biurku. Elena była zaraz za nią, zamknęła za sobą drzwi i także znalazła miejsce na łóżku. Czarownica przyglądała się jej z widocznym chłodem. Jednak mimo to wyczekiwała jej słów.
     - Słuchaj, Bonnie... - odetchnęła ciężko, zaczynając.
     - ...Jeśli jesteś tutaj, aby mnie znów namawiać, to nie licz na nic, bo ja i tak zdania nie zmienię! - skrzyżowała ręce na piersi. Była całkowici pewna swoich słów. Wierzyła w to, że Elijah to na prawdę duże zagrożenie. Może i go nie poznała bliżej, ale polegała na swojej intuicji, która uświadamiała ją za każdym razem, że Elijah to pierwotny wampir oraz brat Klausa - jej największego wroga.
     - Dlaczego?! - zirytowała się brunetka.
     - Już powiedziałam co na ten temat sądzę! Nie wiem, czy jest sens z tobą rozmawiać... - powiedziała oschle i pokazała jej dłonią drzwi.
     - Kiedyś taka nie byłaś?! Dlaczego mi nie ufasz, skoro mówię ci, że on nie jest niebezpieczny?! - wrzasnęła widząc jej reakcję.
     - Nie jest niebezpieczny?! Czy ty słyszysz samą siebie, Eleno? Przecież to pierwotny, brat Klausa! Jest krwiożerczy, bezwzględny i mściwy!
     - No właśnie! On jest mściwy, a ja nie chcę dopuścić, aby cię zabił po tym jak już się jakimś cudem uwolni. On nie jest taki głupi za jakiego go uważasz!
     - Nie martw się o mnie, ja sobie poradzę...
     - Ciekawa jestem w jaki sposób, skoro on jest tysiące lat starszy od ciebie! - wrzasnęła jej prosto w twarz, stały teraz na przeciwko siebie. Jedna wścieklejsza od tej drugiej. - Czemu mi nie ufasz, do cholery!
     - Zaufanie nie ma tutaj nic do rzeczy, Eleno!
     - Po prostu puść go wolno, zanim do końca będzie wściekły. Przecież obie wiemy, że się na tobie zemści!
     - Eleno! Zrozum, nie dbam o to! Najważniejsze jest bezpieczeństwo większości, a nie przekonania jednostki! Już zapomniałaś jak musiałam lokalizować cię, gdy Rose cię więziła? Nie pamiętasz jak Elijah cię wówczas potraktował?! Jak śmiecia, kartę przetargową do Klausa! Wtedy ty również uważałaś go za swojego wroga!
     - To było dawno temu! - zaprotestowała - wtedy go nie znałam... - dodała szeptem.
     - Nawet jeśli... Damon ucieknie razem z nim, to wszystko nie ma sensu.
     - Mogłabym wstrzyknąć mu werbenę i był by sparaliżowany na kilka chwil... - odrzekła błagalnie. W tym samym czasie drzwi do pokoju Bonie się otworzyły. Obie dziewczyny zaprzestały na moment kłótni i spojrzały na przybysza. Po sekundzie zobaczyły jasne loki Caroline, która stała zdziwiona na progu. Weszła wolnym krokiem do środka i zamknęła za sobą białe drzwi.
     - Co tutaj się w ogóle dzieje?! - zapytała zdumiona siadając na krzesełku, które stało niedaleko drzwi - o co ta kłótnia? - Caroline skakała spojrzeniem z twarzy Eleny, do Bonnie. Obie dziewczyny były zmieszane i spuściły wzrok.
     - Dziękuję, że przyszłaś, Caroline... - mruknęła cicho Bonnie posyłając jej nieśmiały uśmiech.
     - Któraś mi to wyjaśni?
     - Elena nieustępliwie prowadzi ze mną negocjacje w sprawie Elijah... - powiedziała oschle czarownica spoglądając zimno na brunetkę. Caroline przeniosła spojrzenie na Elenę, która wciąż siedziała cicho. To jednak nie trwało długo.
     - Bonnie mi nie wieży! Skoro ja mówię, że jemu można ufać, to tak jest! - podniosła nagle głos.
     - Nigdy mu nie zaufam! To brat Klausa! - wyjaśniła wkurzona Bonnie. Na imię hybrydy, w Caroline coś pękło. Poczuła jak zalewa ją gwałtowne ciepło, ale nie dała tego po sobie poznać. Nienawidziła tej reakcji, nie miała pojęcia skąd się ona bierze. W ogóle dlaczego się bierze?! Przecież nic do niego nie czuła. Dlaczego więc przez cały czas miała w myślach ich pocałunek? Z każdym kolejnym dniem miała wrażenie, że to był tylko sen, który przyśnił się jej jakiś czas temu, tak dawno, że już prawie go nie pamięta. Bez Klausa czuła się samotna, smutna i nikomu nie potrzebna, a z drugiej strony, gdy był gdzieś w pobliżu, czuła się jeszcze gorzej. Powodem były jej uczucia, nie wiedziała dokładnie dlaczego jej go brakowało. Nie rozumiała też czemu, gdy już wrócił nie chciała mieć z nim nic wspólnego... Miała nadzieję, że w końcu się tego dowie.
     - Halo?! Caroline, słyszysz nas?! - zapytała zdziwiona Bonnie, dopiero wtedy blondynka została wyrwana ze swoich przemyśleń.
     - Tak, przepraszam... Mam ostatnio mętlik w głowie. Co mówiłaś?
     - Pytałam cię o twoje zdanie w całej tej sprawie...
     - Moje zdanie? - zdziwiła się blondynka. Nastała chwila ciszy, Caroline nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć, a co dopiero mówić...
     - Bonnie... Uwierz mi, ja z nim przebywałam i widziałam jakim jest człowiekiem! - dalej drążyła temat Elena.
     - Namieszał ci w głowie, nie widzisz tego Eleno? - odrzekła już spokojniej Bonnie.
     - Dlaczego mówisz takie rzeczy, skoro sama go nie znasz? Ulegasz tylko pozorom i uprzedzeniom! To nie jest drugi Klaus!
     - Dziwne... - mruknęła Caroline nagle - czy ja mam de-ja-wu? - Elena i Bonnie spojrzały na nią pytająco. -Chyba już uczestniczyłam w takiej rozmowie... Tak! Tylko, że teraz słowa Eleny brzmią bardzo podobnie do moich własnych - zaśmiała się sarkastycznie Caroline spoglądając z wyrzutem na Elenę.
     - O czym ty mówisz? - zapytała Bonnie.
     - Mówię o naszej kłótni, powiedziałam jej to samo, co ona teraz mówi - cały czas patrzyła Elenie w oczy - na twoim miejscu znalazłabym coś oryginalniejszego! Najpierw prawisz mi morały na temat Klausa, a teraz paradoksalnie jesteś w podobnej sytuacji, broniąc Elijah! Eleno, posłuchaj wreszcie innych, a nie sama zawsze myślisz, że wiesz najlepiej! Wszystkich w koło pouczasz, a sama nie stosujesz się do swoich rad! Pomyśl czasem nad sobą! - zdenerwowała się blondynka i wykrzyczała to wszystko przed Elenę, która patrzyła na nią chłodno.
     - Wiecie co? Mam już was dość. Zamiast mi ufać to kopiecie przede mną grób! Nie wierzycie mi, nie wspieracie mnie kiedy tego potrzebuję! Już nie mówiąc o gramach zaufania! - wkurzyła się brunetka i wstała z łóżka.
     - To bardzo interesujące! Bo jakoś nie pamiętam kiedy TY ostatnio udzieliłaś mi wsparcia! - wrzasnęła Caroline. Na pozór spokojna rozmowa przerodziła się w walkę. Najwidoczniej Caroline obstawała przy Bonnie, tym samym pozostawiając Elenę samą ze swoimi argumentami i przekonaniami.
     - Zastanów się zanim coś powiesz! - dodała Caroline. Elena popatrzyła na nią gniewnie, potem przeniosła wzrok na Bonnie, która równie chłodno lustrowała ją spojrzeniem. Elena pokręciła głową zła i wyszła z pokoju. Szybkim krokiem kierowała się do wyjścia, mijając obok Rudiego. Miała serdecznie dosyć całej tej rozmowy. Żałowała, że w ogóle tutaj przyszła z nadzieją, że uda jej się cokolwiek załatwić. Zawiodła się na swoich najbliższych. Nigdy by nie pomyślała, że Caroline może chować do niej tyle żalu i urazy. Mimo wszystko cała ta konwersacja dała jej trochę do myślenia. Czy na prawdę jest taką samolubną jędzą, jaką ją określiła blondynka? Czy faktycznie nie ma czasu dla przyjaciół, aby im pomóc lub wesprzeć ich w trudnych chwilach? Czy myśli tylko o sobie? To nie była przecież prawda... Elena starała się pomóc Elijah tylko po, aby uchronić najbliższe jej osoby, przed jego gniewem i zemstą. Czy to właśnie było egoistyczne?


     Klaus siedział w swoim ulubionym fotelu, pił whiskey i obserwował płomienie w kominku. Czekał na kogoś. Miał lekko spiętą twarz, rozmyślał nad czymś uporczywie. Jego myśli skupiały się na nim samym. Caroline dała mu do myślenia. Prosiła go, aby jej zaufał, aby odkrył swoje prawdziwe oblicze. On jednak nie wiedział kim jest. Przez tak długi czas udawał zimnego i bezwzględnego wampira. Był przecież najpotężniejszy na całej ziemi... Jednakże, kiedy był sam ze sobą, nie musiał nikogo udawać. Nie miał żadnych tajemnic.
     Rozmyślał, czy jeśli pokaże jej siebie, nie będzie się czuł bezbronnie. Nienawidził tego uczucia, tak samo jak bezradności, smutku, żalu... Jednak ze wszystkiego nienawidził tego, że kocha... Ta myśl wyniszczała jego bezwzględność, nie chciał stać się słaby tylko z powodu jednego uczucia. Wiedział, że nie może się temu do końca poddać, bo to by oznaczało, że przegrał, a to nie wchodziło w grę.
     Zastanawiał się, czy powinien ujawniać swoją twarz. Chciał być blisko Caroline. Wtedy czuł się wspaniale... Jedyną przeszkodą była sama wampirzyca. Ona także z pewnością coś czuła... Jednak pierwotny nie do końca rozumiał jej intencje. Była dla niego zagadką... Przez co stawała się jeszcze bardziej interesująca. Widział doskonale, że dziewczyna wciąż walczy z samą sobą... Zmaga się ze swoimi uczuciami, przekonaniami i wierzeniami. Chciał, aby w końcu im uległa. Mimo wszystko jej słowa, wypowiedziane tamtego wieczoru dały mu sporo do myślenia.
     Po chwili usłyszał ciche pukanie i odwrócił głowę w stronę drzwi.
     - Proszę pana, czarownica już przybyła - powiedziała właścicielka hotelu, w którym pomieszkiwał Klaus.
     - Dobrze... - przeciągnął sylaby i uśmiechnął się w charakterystyczny sposób - ...zaprowadź ją do salonu
     - Oczywiście - kiwnęła głową kobieta i wyszła zamykając za sobą drzwi.
     - Czas po negocjować... - mruknął pierwotny, po czym wyszedł szybkim krokiem z pokoju, skierował się w stronę salonu.


     Elena szła szybkim krokiem w kierunku domu Salvatore'ów. Po drodze wymyśliła plan. Skoro przyjaciółki nie chciały z nią współpracować, to postanowiła, że sama musi uwolnić Elijah. W końcu już nie takie rzeczy robiła... Jedyną rzeczą, którą musiała zrobić było znalezienie czarownicy, która mogłaby znieść barierę z domu Salvatore'ów. To było chyba najtrudniejszym punktem jej planu, bo nie znała wiele czarownic, które mogłyby jej pomóc. Problemem niewątpliwie było to, że Elena jest wampirem... Niestety wiedźmy i wampiry nie są z natury najlepszymi przyjaciółmi.
     Idąc w oddali zobaczyła ciemną postać. Chowała się w cieniu drzewa, była lekko o nie oparta. Elena zatrzymała się gwałtownie. Jej pierwszą myślą było to, że widzi właśnie Katherine. Ona przecież nie mogła wrócić do miasta! Po co miałaby niby to robić? Nie było tutaj dla niej żadnej rozrywki...
     Brunetka niepewnym krokiem podeszła bliżej. Jednakże kobietą, która stała na przeciw niej nie była Katherine. Okazało się, że to Lois Brown opiera się lekko o pień dębu. Palcem zakręcała swój ciemny lok i uśmiechała się wrednie. Miała obcisły strój i buty na wysokim obcasie, to właśnie przez to Elena pomyliła ją z Katherine. Przyznała, że mają bardzo podobny gust, jeśli chodzi o ubrania.
     - Witaj, Eleno! - zawołała oschle - widzę, że jesteś cała i zdrowa... - dodała wrednie, gdy dziewczyna była już blisko.
     - Czego chcesz? - warknęła wkurzona jeszcze poprzednią rozmową z przyjaciółkami.
     - Obserwowałam cię... Wiadomość dotarła do odbiorcy?
     - Już wszyscy wiedzą kim jesteś! - odrzekła wrednie Elena.
     - Nie dbam o to... I tak prędzej, czy później dowiedzieli by się... - mruknęła z wyzywającym uśmiechem.
     - Nie mam zamiaru grać w twoje gierki, jeśli masz sprawę do Elijah, idź i z nim to załatw.
     - Więc domyśliłaś się, że to o niego chodzi! Brawo! - zaśmiała się Lois.
     - Nie mam na ciebie czasu - burknęła i minęła ją szybkim krokiem. W głowie układała sobie już plan, aby uwolnić pierwotnego z domu Salvatore'ów.
     - Elijah zainteresował się Damonem, nieprawdaż? - rzuciła za nią, odwracają się przez prawe ramię. Elena gwałtownie się zatrzymała. Przemyślała w mgnieniu oka wypowiedź Lois. Faktycznie, pierwotny od razu zapytał o Damona... Wampirzyca odwróciła się szybko i przymrużyła oczy.
     - Skąd wiesz?...
     - Widocznie nasz kochany Elijah nie powiedział ci całej prawdy... - zamruczała wrednie Lois.
     - Gadaj o co chodzi!
     - Przykro mi, ale o to sama zapytaj Elijah - uśmiechnęła się lekko i odeszła. Kołysała się delikatnie podczas marszu. Z tyłu nie trudno było ją pomylić z Katherine Pierce...

     Elena szła przez kilka chwil wolnym krokiem rozmyślając o wszystkim co ją otaczało. Elijah, Lois, Bonnie, Damon... Musiała znaleźć jakąś czarownicę, aby uwolnić Elijah. Potrzebowała wyjaśnień z jego strony. O co niby chodziło Lois, gdy ta mówiła, że pierwotny nie powiedział jej całej prawdy? To wszystko było bardzo tajemnicze... Wciąż miała wrażenie, że już wszyscy się od niej odwrócili. Dziwna rozmowa Caroline i Stefana dziś rano, rozgoryczona Bonnie oraz tajemnicza Lois, która wciąż z nią pogrywała. Wszystkie te wydarzenia musiały się, w jakiś pokręcony sposób ze sobą łączyć, na pewno...
     Brunetka przysiadła na chwile na ławce, która stała w parku. Zaczęła się zastanawiać nad czarownicą, która mogłaby jej pomóc. Jednak, w swojej pamięci nie znalazła ani jednej wiedźmy, która mogłaby ją darzyć przyjaźnią, czy zaufaniem. Jedyną była Bonnie... Elena zaczęła rozmyślać nad innym wyjściem z tej sytuacji. Najważniejszą rzeczą na ten czas była dla niej rozmowa z pierwotnym. Brunetka wyciągnęła więc telefon i wykręciła numer Matta. Już wiedziała co ma robić.
     - Hej, Matt? - zapytała rozentuzjazmowanym głosem.
     - Cześć, Eleno.
     - Słuchaj... Miałbyś chwilę?
     - Coś się stało?
     - Potrzebuję twojej pomocy. Czy mógłbyś wyciągnąć gdzieś Stefana z domu?
     - Kończę akurat zmianę, myślę, że dam radę - odparł.
     - Było by świetnie... Muszę coś załatwić w domu Salvatore'ów, ale potrzebuję być sama.
     - Dobrze, nie ma sprawy, pomogę. Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. - Elena wyczuła, że chłopak się uśmiecha.
     - Dzięki, jesteś niezastąpiony! Potrzebuję dwóch, może trzech godzin - dodała szybko.
     - Coś wymyślę.
     - Tylko, proszę cię, abyś nie mówił o mnie, po prostu zatrzymaj go na chwilę gdzieś.
     - Spokojnie, zajmę się nim.
     - Jeszcze raz ci dziękuję - brunetka uśmiechała się szeroko.
     - Na razie!
     - Cześć... - odetchnęła z ulgą. Potem wstała z ławeczki i ruszyła w kierunku posiadłości braci.


     Damon leżał rozciągnięty na łóżku. Ręką podpierał głowę, którą miał ułożoną na poduszkach. Patrzył się gdzieś w dal i milczał. Zastanawiał się dlaczego do cholery jest zamknięty. Elijah nie chciał mu nic powiedzieć, a nie miał zamiaru zniżać się do podłogi, aby go o to błagać. Miał swoją dumę.
     Ani Stefan, ani nawet Elena nie przyszli do niego na górę. Od kont się obudził jego pytania powiększył swoją liczbę o kolejny milion. Chociaż z drugiej strony nie chciał widzieć Eleny. W końcu to przez nią wyjechał z miasta i koczował w lesie, bo paradoksalnie nie miał do kont pójść. Był na nią wkurzony... Przywiązanie pękło i już nic w niej nie zostało z dawnych gorących uczuć. A może to do siebie miał urazę? Może był zły na siebie, a nie na Elenę... Nienawidził tego, że dał się omotać, pozwolił, aby głupie uczucie zawładnęło nim już do końca. Łudził się i okłamywał, że Elena może faktycznie poczuć coś względem niego... Wszystko było tylko przywiązaniem, niczym więcej. To właśnie bolało go najbardziej. Czuł się poniekąd oszukany, bo jego uczucia były prawdziwe. W tamtym momencie miał dosyć uczuć, miłości, Eleny... Porównywał to z tym samym, co czuł gdy Katherine wyznała, że nigdy go nie kochała. Tak... To było właśnie takie samo uczucie.
     - Jak myślisz, ile czasu będziemy tutaj tkwić? - odezwał się nagle Salvatore jakby od niechcenia. Nie chciał już rozmyślać o Elenie, bo to tylko bardziej go denerwowało. Elijah odwrócił po woli głowę w stronę Damona. Pierwotny także leżał wygodnie rozciągnięty na kanapie
     - Nie mam pojęcia... - mruknął przeciągając sylaby. On także był już poirytowany całą tą sytuacją. Wiedział jednak, że Elena prędzej czy później znajdzie jakiś sposób, aby go uwolnić. Wierzył w to.
     - Powiedz mi, Damonie, dlaczego właściwie uciekłeś z miasta? - zapytał nagle z zainteresowaniem.
     - Nie uciekłem - zirytował się Salvatore.
     - Wyjechałeś... - poprawił się Elijah po chwili.
     - Musiałem odpocząć od tego wszystkiego... - westchnął ciężko. Nie chciało mu się rozmawiać z pierwotnym na ten temat.
     - Przez Elenę?...
     - Czy musimy o tym rozmawiać? - westchnął Damon poirytowany.
     - Skoro mamy tutaj spędzić czas nieokreślony... - Elijah także westchnął. Damon popatrzył się na pierwotnego, jakby zastanawiał się, czy ma zagłębiać się w tę rozmowę.
     - Tak przez nią... - przyznał lekko zirytowany. "Czy on zawsze musi wszystkiego się domyślić?" - pomyślał szybko.
     - To przywiązanie, nieprawdaż? - pierwotny podniósł się do pozycji siedzącej. Damon nie spojrzał na niego. Jego wzrok był utkwiony w suficie.
     - Taa... - burknął ciężko.
     - Przecież inni przestrzegali cię, że prędzej, czy później tak się stanie... Nie pojmuję twojej złości - przyznał pierwotny.
     - Złości? - zdziwił się Damon i również usiadł, spuścił luźno nogi na boku łóżka - to nie jest złość... - powiedział przekonująco.
     - Doprawdy? To widać, że jesteś wściekły, bo Elena nie odwzajemnia już twoich uczuć
     - A ty co? Z braku zajęcia bawisz się w cholernego psychologa? - zirytował się Damon. Pierwotny opuścił wzrok. Damon miał już dość siedzenia w tym pokoju. Gadki szmatki z Elijah najwidoczniej psuły mu humor i samopoczucie. Wstał gwałtownie z łóżka i podszedł do otwartych na oścież drzwi.
     - Stefan!? Wiem, że tam jesteś! - zawołał wściekle. Miał wielką nadzieję, że tym razem brat przyjdzie. Jednak nikt nie odpowiadał... Damon w furii uderzył pięścią o barierę.


     - Witam - powiedział Klaus szarmanckim głosem podchodząc w kierunku młodej czarownicy, która czekała na niego w salonie. Miała niemal czarne włosy i bardzo jasną, alabastrową cerę. Wyglądała jakby miała niespełna osiemnaście lat.
     - Mam kilka informacji, które mogą cię zadowolić - odpowiedziała niewzruszona na uśmiechy pierwotnego.
     - W takim razie słucham.
     - Rozmawiałam z kilkoma czarownicami z moich okolic. Zaoferowały mi pomóc w trakcie rytuału. Nie powiedziałam im jednak, że chodzi o pierwotne wampiry...
     - Mogą być komplikacje? - miał pytający wyraz twarzy, był jednak spokojny.
     - Spodziewam się, że gdy odkryją prawdę, będą chciały się wycofać.
     - Nie możemy do tego dopuścić...
     - Doskonale o tym wiem - zapewniła go dziewczyna.
     - Będziesz potrzebować jakichś konkretnych rzeczy?
     - Musimy się znaleźć w miejscu, gdzie są duże pokłady energii - wyjaśniła - szukałam takich miejsc już dawno, ale nie natknęłam się na dość potężne złoża mocy...
     - Chyba wiem, gdzie możesz takie odpowiednie znaleźć - uśmiechnął się tajemniczo - w pobliżu jest miejsce, gdzie niegdyś była dość duża masakra czarownic... - Kobieta zrobiła zainteresowana minę.
     - Było by idealnie - odpowiedziała z przebiegłym uśmiechem - Musisz załatwić kilka rzeczy, które mogę z nim utożsamić.
     - Bez problemu je zdobędę - stwierdził zadowolony - coś jeszcze?
     - To by było wszystko... - zastanowiła się czarownica - nie! Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz! Potrzebuję krew z jego krwi...
     - Co to oznacza? - zmarszczył czoło pierwotny.
     - Oznacza to krew rodzinną. Brata lub siostry. Potomków z pewnością nie miał.
     - Nawet jeśli, już dawno nie żyją... - powiedział zamyślony Klaus.
     - Myślę, że nie będzie z tym problemów. Najprościej będzie, gdybyś...
     - ...To nie wchodzi w grę - odparł szybko, przerywając jej w pół zdania. Kobieta miała pytającą minę. - Znajdę sposób, na pewno... - dodał jakby bardziej do siebie.

   
________________

Napisałam już egzaminy gimnazjalne i teraz pełną parą ruszam z pisaniem nowych rozdziałów. 14 jest już napisany, a na 15 mam juz pomysł od kilku tygodni! Tymczasem jest nowy! Długo zbierałam się, aby go napisać i w końcu skończyłam :) 

Proszę o wasze komentarze!

22 komentarze:

  1. Czyżby Klaus chciał kogoś wskrzesić? Dodaj szybko następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny rozdział, proszę dodaj kolejny. :)
    http://kobieta-ze-stali.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny ! długo czekałam na ten rozdział i w końcu jest czekam na 15 ! ;) nigdy nie lubiłam Bonnie i raczej nie polubię chce więcej Elijah i eleny !

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny ! długo czekałam na ten rozdział i w końcu jest czekam na 15 ! ;) nigdy nie lubiłam Bonnie i raczej nie polubię chce więcej Elijah i eleny !

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny ! *.* Czekam na nn ! :D

    http://claus-i-caroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział, ciekawe co Klaus kombinuje :D Czekam na NN !

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahh, super! Jesteś genialna, uwielbiam twojego bloga, tak łatwo i przyjemnie się go czyta..nawet nie zorientowałam się kiedy skończyłam..
    Ja też napisałam egzaminy xd .....

    Klaus <3 ubóstwiam go po prostu, tak jak Elijaha :) w twoim opowiadaniu również są cudowni. Jak mnie.Bonnie wkurza, idiotka, niech uwolni Elijaha!! Grr, mała, egoistyczna czarownica.. Caroline też nieźle pojechała Elenie Uuuu..
    Szkoda ni też Damona.. Znów zraniony przez kobietę..po raz kolejny zawiódł się na uczuciach, dokładniej miłości.. To przykre .
    Rzucił mi się w oczy jeden rażący błąd 'do kont', pisze się raczej 'dokąd'.
    Pozdrawiam i ściskam mocno :) :*

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy kolejny rozdział ? ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam cię na NN, chyba warto wpaść :)
    http://forbidden-looove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. No to jesteś do przodu, skoro dopiero co dodałaś 13, a masz już napisany 14. Ja piszę na bieżąco i od razu po napisaniu wstawiam. Kiedyś miałam na zapas kilka rozdziałów, ale teraz z moją weną jest kiepsko. Niby pomysłów w głowie mam tysiące, ale ciężko mi to ubrać w słowa i przenieść na kartkę.
    Co do rozdziału, to oczywiście zawsze muszę się powtarzać, ale innych słów niż "cudowny" czy "genialny" nie znam, aby określić to opowiadanie. W sumie te słowa nie odzwierciedlają wystarczająco tego, co piszesz. Jesteś wspaniała, uwielbiam twój styl pisania i sam pomysł na opowiadanie. Żadnego fanfiction Pamiętników nie czyta mi się tak dobrze, jak twojego. Akurat ten rozdział dziwnym trafem nie zachwycił mnie na tyle mocno jak poprzedni, ale całe nadzieje pokładam w następnym, którym możliwe, że trafisz w moje serce.
    Przy okazji zapraszam do mnie, na 8 już rozdział ; )
    http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
    Oraz na drugi blog, którego chyba jeszcze nie miałaś okazji zobaczyć.
    http://mrocznestworzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ahh czemu ja muszę się tak tym podniecać?! sensowny kom napiszę potem teraz wenę mi wyżarło xD
    ------------------------------------
    Zapraszam do siebie... Klaus podpisał traktat z diabłem...
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. aaaaaaaa !!!! Czy to musi być aż takie suuper ??!! Dawaj 14 ! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Czyby Kol miał wrócić ? Jestem ciekawa kiedy w końcu Elijah zostanie wypuszczony i jakie teraz będą relacje pomiędzy Eleną a Car i Bonnie. Może jakaś szczera rozmowa Elijah i Damona nam się szykuję :)
    Życzę Ci dużo weny i czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć!
    Zapraszam do siebie na NN!
    http://forget-about-the-past-angel.blogspot.com/

    PS: Zachęcam do zerknięcia na nowy blog, który ruszy, gdy otrzymam szablon:
    http://double-feeling.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie już jest VI rozdział. Damon i Kath słodzą, a Kol i Care zachowują się dziwnie... Nie mówię już o Klausie, który zachował się jak ostatni debil xD
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział. Kocham twój styl pisania i już nie mogę się doczekać kiedy opublikujesz coś nowego. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, który jak mniemam będzie w sobotę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  18. CZEŚĆ :)
    Zapraszam na NN, bardzo gorąco zachęcam, jest mega dużo Klaroline :D
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    wpadaj, powinno się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej! :) Jesteś może zainteresowana/y wzięciem udziału w konkursie na najciekawsze krótkie opowiadanie o pewnej młodej dziewczynie? (szczegóły podamy wtedy, gdy konkurs się zacznie) Jeśli tak to prosimy o kontakt mailowy amydiamond1992kontakt@gmail.com (chcemy najpierw zebrać chętnych, a potem pisać ogłoszenie). W zgłoszeniu podajcie adres bloga, a jeśli nie macie bloga, to konto np. na facebooku, twitterze, czy innej stronce na jaką często wchodzicie.
    Zapraszamy serdecznie!! Joanna i Izabela :)

    OdpowiedzUsuń
  20. czekam na kolejny rozdział *.* !!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. no po prostu pękam z ciekawości co będzie dalej! :>

    OdpowiedzUsuń

Główna
Rozdziały
Postacie
Polecam
Zapytaj!