niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 23

Wstał nowy dzień - jest piękny! 



     Stefan wszedł wolnym krokiem do swojego obszernego domu. Na jego ustach malował się uśmiech. Mógł śmiało stwierdzić, że ten wieczór był bardzo udany. Już dawno nie spędził tak miło czasu. Lubił przebywać z blond przyjaciółką, dlatego, że ona wyzwalała w nim dobre odczucia. Chwilowo zapominał o swoich problemach i myślach, które dręczyły go, kiedy zostawał sam ze sobą.
     - Witaj, braciszku - uśmiechnął się jadowicie Damon siedzący w swoim ulubionym fotelu. W jego dłoni pobłyskiwało szkło z alkoholem.
     - Ty jak zwykle w swoim naturalnym środowisku - prychnął Stefan przechodząc przez salon. - Dlaczego nie wyszedłeś szukać Eleny, gdy cię prosiłem?
     - Przecież już się znalazła, więc o co ci chodzi? - zapytał popijając burbon.
     - A co gdyby się nie znalazła? - odparł Stefan rozsiadając się na przeciwko brata, na kanapie.
     - Wtedy... No cóż, wszyscy byście wariowali - odparł z półuśmiechem Damon.
   - Aha, więc teraz, gdy Elena z tobą zerwała, to już sobie nią nie zawracasz głowy? - prychnął młodszy z braci.
     - Ma tyle aniołów stróży nad sobą, po co ja tam jeszcze? Tym bardziej, że do aniołów nie należę.
     - To wszystko wyjaśnia - Stefan zrobił wymowną minę patrząc jak jego brat ponownie przechyla szklankę z alkoholem.





     Nagle oboje usłyszeli trzask drzwi wejściowych i po chwili w salonie stanęła przed nimi Natalie w podartej sukience, od której obdarty został cały dół. Teraz, niegdyś elegancka suknia do ziemi, sięgała zaledwie przed kolano.
     - Kogóż to diabli niosą? - zapytał Damon przeciągając sylaby. Gdy dojrzał blondynkę, jego kąciki ust drgnęły do góry. Po chwili podniósł szklankę w jej stronę i szybko przechylił jej zawartość. - Szalona noc, co? - dodał z przebiegłym uśmiechem. 
     Natalie wyglądała na zdenerwowaną, dyszała ciężko opierając się o jedną ze ścian. 
     - Co się stało? - zapytał Stefan wstając z miejsca, na jego twarzy malował się niepokój.
     - Jakiś typ... gonił mnie... uciekłam... on... tutaj... - wydyszała kobieta i gestami rąk pokazywała na drzwi frontowe. Damon zrobił zdziwioną minę i odstawił szklankę na stolik. Wraz ze Stefanem podeszli do drzwi i otworzyli je. Na zewnątrz dostrzegli tylko ciemność. Chłód nocy wyciągnął zimne łapska i wślizgiwał się po woli przez otwarte drzwi do środka. Bracia jednak nikogo nie widzieli.
     - O co ci chodzi, kobieto? - zapytał Damon marszcząc brwi i wyszedł na zewnątrz, przed dom. Zrobił kilka kroków i odwrócił się twarzą do reszty.
     - Widzisz? Nikogo tutaj nie ma... - wyjaśnił rozkładając przy tym ręce na boki.W tym właśnie momencie coś uderzyło go z wielką siłą. Poczuł ostry ból w prawym boku i odwrócił głowę. W jego ramieniu tkwił spory kawałek drewna. - O cholera - przeciągnął sylaby i z grymasem wyciągnął drewno. 
     Stefan stał dokładnie na przeciwko brata, w korytarzu i rozglądał się na boki uważnie. 
     - A nie mówiłam... - pisnęła Natalie, chowając się za Stefanem. - Nie mam pojęcia kim jest ten facet...
     Stefan odwrócił się do kobiety po woli, popatrzył na nią z góry i zmarszczył czoło. 
     - Przydałoby ci się jakieś nowe ubranie - stwierdził. - Na górze powinny być jeszcze ubrania Eleny, których nie zabrała. Na pewno coś wybierzesz - uśmiechnął się do blondynki, a ona odwzajemniła uśmiech. 
     - Czyli, że pozwolicie mi tutaj zostać? 
     - Na jakiś czas... Mamy sporo wolnych pokoi, jak zauważyłaś.
     - Halo? Gołąbeczki, ja tutaj wciąż stoję. Jakbyście nie zauważyli, to ciągle jestem wystawiony na zagrożenie życia - skwitował Damon.
     - A kto każe ci tam sterczeć? - prychnął Stefan i wszedł w głąb domu. Natalie popatrzyła na starszego brata i wzruszyła ramionami, po czym sama też skierowała się za Stefanem. 
     Damon jednak nie chciał wchodzić. Wolał się pokręcić po okolicy i złapać ewentualnego zamachowca. Starszy Salvatore wyszedł więc do ogrodu. Noc była bezchmurna, a na niebie świeciły miliony gwiazd, które wydawałoby się, są bliżej ziemi niż zwykle. Damon obszedł całą posesję dookoła. Nikogo nie znalazł. Jednak, gdy miał już wracać do środka, pod jednym z okien znalazł dwa kołki. Zmarszczył czoło i podszedł, aby się im przyjrzeć. Kto je tutaj przytargał? 
     Salvatore przykucnął pod oknem i wyciągnął rękę po drewno. Gdy tylko jego palce dotknęły kołka, poczuł palący ból, jakby nagle jego skóra stanęła w ogniu. Odskoczył jak oparzony i potrząsną dłonią, jakby chciał się odpędzić od bólu. 
     - Co do cholery? - warknął cicho i wyciągnął rękaw swojej koszuli. W ten sposób mógł zabezpieczyć dłoń przed werbeną. Chwycił drewno i skierował się ku wejściu do domu. 



     Klaus szybkim krokiem wszedł do swojej posiadłości. Nie myśląc zbytnio o niczym przeszedł przez korytarz, a następnie schodami pokierował się w stronę swojego pokoju na piętrze. Doskonale wiedział, że Elijah jest w środku. Gdzie mógłby być indziej? Klaus jednak go nie słyszał, podejrzewał więc, że brat najprawdopodobniej czyta, jak miał to w zwyczaju.
     Klaus wpadł do swojego pokoju i pochylił się nad biurkiem. Otworzył szufladę, po czym zaczął przewalać w niej jakieś papierzyska i notatki. Najwidoczniej nie mógł znaleźć tego, czego szukał, ponieważ zdenerwował się i uderzył z całej siły pięścią w blat.
     - Niech to szlag! - wrzasnął.
     W tej chwili do pokoju cicho wszedł starszy brat i podszedł ze zmarszczonym czołem w kierunku Klausa.
     - Co ty wyprawiasz, Niklaus?
     - Nie mogę już pojawić się we własnym domu? - warknął poirytowany.
     - Zakłócasz mój spokój.
    - To idź ze swoim spokojem gdzieś indziej. Jestem teraz zajęty - powiedział i zaczął od nowa szperać w szufladzie.
   - Wybierasz się gdzieś? - zapytał tajemniczo Elijah, widząc przygotowaną walizkę przy drzwiach.
      - Co ci do tego? I tak mnie nie odwiedziesz od wyjazdu.
      - Nie zrezygnowałeś? - zapytał Elijah, jednak jego słowa zabrzmiały jak stwierdzenie.
      - Zrobię wszystko, żeby przywrócić rodzinę.
      - Jesteś na tyle głupi, czy ślepy, żeby zauważyć, iż naszej rodziny już nie ma? Jesteśmy tylko my dwaj, bracie...
     - I kto to mówi!? Honorowy Elijah, głowa rodziny, ulubieniec ojca! Ten, który chciał zjednoczenia! Słyszysz siebie, bracie? - prychnął poirytowany Klaus.


           
           


      - Może nie znasz mnie do końca, tak dobrze jak myślisz - odparł Elijah. - Okłamywałem się przez o wiele za długi czas. Nie widzisz tego? Jesteśmy tylko my dwaj. Rebekah? Nie mam pojęcia gdzie się szwęda teraz, ale najwyraźniej nie zależy jej na rodzinie.
      - I właśnie dlatego muszę to zmienić. Ja zajmę się braćmi, a ty poszukaj siostry. Miejsca starczy dla wszystkich - stwierdził Klaus wywalając kolejne papierzyska z szuflady. Elijah tylko westchnął ciężko, widząc upór brata. Wiedział, że już teraz nie zdoła przemówić mu do rozsądku.
      - Czego ty właściwie szukasz? - Zmarszczył czoło Elijah.
      - Pierścienia Kola. Trzymałem go w tym miejscu - odrzekł zdenerwowany Klaus, pokazując na szufladę. - Cholera jasna!
      - Jesteś pewien, że tutaj był?
      - Tak, sam go włożyłem przed tym jak...
     Nagle Klaus przerwał i usiadł na biurowym krześle obok. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wpatrywał się w dal zamyślony. - ...Rebekah wyjechała.
      - Myślisz, że...
      - ...Nasza siostrzyczka okazała się złodziejem - mruknął przesłodzonym głosem, przerywając bratu. - Muszę ją znaleźć. I ty mi w tym pomożesz. - Pokazał palcem wskazującym na brata.
      - Mówiła o celu swojego wyjazdu? - zapytał zamyślony Elijah.
      - Nie... Zniknęła z dnia na dzień, bez słowa.
      - Zacznijmy więc poszukiwania - skwitował starszy z braci.
   Elijah miał nadzieję, że do czasu znalezienia siostry, zdoła odwieźć Klausa od jego planów. To co chciał zrobić, wypłynęłoby w katastroficzny sposób na obecne czasy. Elijah nie mógł pozwolić na przywrócenie Kola. Pomimo tego, że bardzo go kochał i tęsknił. Co więcej, w jego głowie cały czas tliła się iskierka nadziei na zjednoczenie rodziny. Nie mógł jednak pozwolić, aby wszystkie inne wampiry powróciły do życia. Żaden z nich nie potrzebował już więcej wrogów.
     - Rebekah zawsze wspominała mi o jednym miejscu na zachodnim wybrzeżu. Chciała udać się tam na wakacje. Wartowałoby to sprawdzić. Może siostrzyczka używa sobie, gdy my tutaj jesteśmy w kryzysowej sytuacji - powiedział Klaus po chwili zamyślenia. Elijah pokiwał głową zgadzając się z nim. - Pojadę  tam, a ty, zostań i zbadaj okolicę. Może Rebkah nie jest wcale tak daleko, jak nam się wydaje.
     Klaus nie mógł się pogodzić, że przez jego niedojrzałą siostrzyczkę, jak zwykle musi odkładać swoje plany na bok. Nie chciał jednak zaprzepaścić okazji. Musiał spotkać się z tą wiedźmą z Oregonu, nawet jeżeli nie dopełni jeszcze rytuału, chciał z nią omówić szczegóły. Wspaniale się złożyło, że te dwa miejsca były tak blisko siebie. "Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu" - pomyślał przebiegle.
     - W takim razie, jesteśmy w kontakcie - skwitował Elijah, klepnął ramię brata i po chwili opuścił pokój w zamyśleniu.



     "Dzisiejszy dzień jest inny niż wszystkie. W końcu czuję, że moje życie się zmienia. Przedtem... jeszcze wczoraj czułam, że stoję w miejscu, że nic szczególnego się nie dzieje. Dzisiaj jest inaczej. Wstał nowy dzień - jest piękny! Chcę się śmiać. Nie wiem do końca dlaczego, przecież na dobrą sprawę nic się nie wydarzyło. Jeszcze. To chyba kluczowe słowo. Piszę teraz, bo chcę się komuś wygadać. To absurdalne, ale właśnie tak jest. Słońce dopiero wzeszło, a ja nie spałam całą noc. Nie chcę budzić o tak wczesnej porze Caroline, czy Bonnie. Chciałabym z kimś porozmawiać. Tak bardzo brakuje mi Jenny... Pamiętam nasze nocne rozmowy, jak uspakajała mnie, gdy wypłakiwałam żale w jej ramię. Chciałabym z nią porozmawiać. Z kimkolwiek. Teraz jednak są to raczej dobre wieści. Nie mam zamiaru żałować."



    Elena napisała w pamiętniku ostatnie słowo i postawiła przy nim dosyć widoczną kropkę, miała oznaczać postanowienie, które sobie złożyła. Nie będzie żałować. Uśmiechnęła się do siebie i wstała z łóżka podchodząc do okna. Otworzyła je na szeroko i mocno pociągnęła powietrze do płuc. Pogoda była genialna. Słońce prażyło przyjemnie, a lekki wiaterek ochładzał powietrze, gdy uważał to za stosowne. Ptaki podśpiewywały swoją pieśń. Cały świat gościł już wiosnę na dobre. 
     Brunetka zatrzymawszy się na krótką chwilę w łazience, aby się odświeżyć, zeszła na dół. Nagle w tak dużym domu poczuła się samotna. Miał tyle pokoi, mieszkało tutaj wielu ludzi, a teraz jest tylko ona sama. Jeremy mieszka z Bonnie, co wcale by jej nie przeszkadzało, jeśli jej brat chociaż od czasu do czasu wpadł by w stare kąty. Jeremy był na tyle zabiegany, że coraz częściej zaniedbywał siostrę. 
     Elena westchnęła i sięgnęła po woreczek z krwią z lodówki. Wlała sobie ciecz do szklanki i usiadła po turecku na krześle, przy stole. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Serce zabiło jej mocniej. Kto to mógł być o tak wczesnej godzinie? Czyżby to on? Po co miałby przychodzić właśnie teraz? Sprawdzić, czy wszystko z nią dobrze, czy dotarła do domu? 
     Elena pociągnęła ostatniego łyka ze szklanki i na wszelki wypadek wstawiła ją do zmywarki. Przeczesała dłonią włosy, by nie wyglądać jakby dopiero co wstała. - Nie to na nic... - pomyślała. I tak zdradzała ją piżama i szlafrok. Ze zmarszczonym czołem pociągnęła za klamkę. 
     - Witaj, kochanie.
     No progu stał Reg Walsh.


 


     Elena odruchowo zaczęła zamykać drzwi, na jej twarzy malował się strach i niepokój. 
     - Poczekaj, słonko. Musimy sobie porozmawiać - powiedział szybko spokojnym głosem z irlandzkim akcentem i przytrzymał drzwi dłonią, tak, by się nie zamknęły. Jego siła zdecydowanie przezwyciężała siłę drobnej Eleny. 
      - Czego chcesz? - warknęła ostro. 
      - Przyszedłem porozmawiać o "naszych" sprawach - uśmiechnął się przebiegle. 
    - Nie mam z tobą żadnych "spraw" - warknęła. - Jedyne, co masz do załatwienia to konflikt z Elijah. Mogę dać ci moje słowo, że go nie wygrasz. 
  - Jeszcze zobaczymy, kochanie. Jeszcze zobaczymy - szepnął spokojnym głosem. - To co? Porozmawiamy, czy nie? 
     - Nie.
     Z ust Rega wydobył się udawany jęk zawodu. 
     - Jakaż szkoda, już miałem nadzieję, że wpuścisz mnie do środka. To bardzo nie uprzejmie jak na ciebie, kochanie. 
     Elena prychnęła.
     - I co mam popełnić taki sam błąd jak Amanda? - postawiła nacisk na ostatnie słowo. Walsh skrzywił się słysząc to imię. 
     - Wiesz... Historia nie zawsze się musi powtarzać w tak dramatyczny sposób - wyjaśnił.
     - Zapomnij - warknęła ostro i ponownie zaczęła zamykać drzwi. 
   - Widzę, że nie jesteś dzisiaj w towarzyskim nastroju. W takim razie przekaż swojemu, jak tutaj go nazwać?... - zastanowił się. - W gruncie rzeczy to nie wiem kim on jest dla ciebie. - Pokazał na nią palcem. 
- Nie ważne, przekaż mu, że chcę się z nim dziś spotkać. Ma być sam - powiedział cały czas patrząc Elenie w oczy. - Chodzi o coś w rodzaju rozejmu.
     - Chcesz pokoju? - prychnęła ironicznie Elena. - Co ty knujesz? - zmarszczyła czoło po chwili. 
    - Nie martw się o mnie, kochanie. Ja wiem co robię - puścił do niej oczko. Elena skrzywiła się na ten gest. - O miejscu i czasie dowie się kiedy przyjdzie czas. To wszystko na dziś - stwierdził po krótkiej pauzie, jednak nie odszedł. Stał na progu i wpatrywał się w nią zaciekawionymi, jasnymi oczami. - Możesz wracać do swoich... - zlustrował ją spojrzeniem - ...obowiązków. Przy okazji - przeczesał dłonią swoją krótką brodę - do twarzy ci w tym wdzianku - uśmiechnął się krzywo i odszedł. Elena przewróciła oczami i w końcu zamknęła drzwi. "Bezczelny..." - pomyślała wrogo.



     Caroline obudziła się z dziwnym uczuciem. Wszystko ją bolało, a za razem była szczęśliwa, w nadzwyczaj dobrym humorze. Nie miała pojęcia co wpłynęło na jej dobre samopoczucie, ale była wdzięczna w głębi duszy za taki stan. Obawiała się, że będzie cierpieć na porannego kaca, po wczorajszej imprezie, jednak było nadzwyczaj dobrze. Nie licząc tego dziwnego bólu z drugiej strony.
     Blondynka otworzyła oczy i przetarła je dłonią. Ziewnęła rozlegle i spojrzała na okno. Pogoda dopisywała, było słonecznie i pięknie. Złote, ciepłe promienie wpadały do pokoju ogrzewając jej twarz. Blondynka uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. Nagle złapał ją niesamowity ból w przedramieniu. Spojrzała od razu w tamtym kierunku i spostrzegła, że na jej skórze widnieje rana. To właśnie ona przysparzała jej dyskomfort.
     - Wilkołak? Serio? - warknęła pod nosem z niedowierzaniem. Zmarszczyła po chwili czoło i wróciła wspomnieniami do poprzedniego wieczoru. - Przecież bym pamiętała, gdyby mnie ugryzł jakiś wilkołak... - stwierdziła. Z krzywą miną wstała z łóżka i wyszła do kuchni. Nagle uderzyła ją z całą, swoją siłą jedna wiadomość - Klaus wyjeżdża z miasta. Nie zdobędzie lekarstwa.. Umrze... Zaraz zaczną się halucynacje!
     Caroline zaczęła lekko wariować i miotać się po całym domu w poszukiwaniu... nawet sama nie wiedziała czego szuka. Wparowała do salonu i nagle stanęła jak wryta. Na stoliku do kawy zobaczyła pudełko i kopertę obok. Po woli podeszła i usiadła na kanapie. Chwyciła w jedną dłoń kremowe pudełko, a w drugą kopertę, na której spostrzegła swoje imię. Spoglądała to na jeden przedmiot, to na drugi i postanowiła, że najpierw przeczyta liścik.
   
     Droga Caroline,
       Jak wiesz wyjeżdżam z miasta. Gdy teraz to czytasz jestem już najprawdopodobniej wiele kilometrów od Mystic Falls, chyba, że wstałaś od razu po moim wyjściu... W każdym bądź razie, chciałbym cię przeprosić za mały dyskomfort, który spowodowałem wczoraj, a który najprawdopodobniej teraz ci doskwiera.

     - Mały dyskomfort?! Serio, Klaus?! - warknęła z pretensją do samej siebie, po czym kontynuowała lekturę.

     Nie martw się jednak tym co widzisz, zostawiłem ci wszystko, co będzie potrzebne. Ponadto spełniłem twoją prośbę i postanowiłem zostawić "plan awaryjny". Jednak nie za darmo, cenę tego prezentu ustalę z tobą po powrocie. Nie jestem w stanie przewidzieć daty. Nie martw się. Mam nadzieję, że masz dobry humor.
Klaus

     
   - Na pewno nie mam zamiaru się o ciebie martwić... - stwierdziła beznamiętnie. Przeczytawszy już wszystko, chwyciła pudełko i natychmiast je otworzyła. Jej oczom ukazały się dwie, malutkie fiolki z czerwoną cieczą. Jedna z pewnością była przeznaczona dla blondynki, druga zaś na wszelki wypadek. 
     - Chociaż na tyle się przydałeś, Klaus - mruknęła pod nosem i odkorkowała jedną z fiolek, po czym szybko ją przechyliła. Przełknęła substancję i skrzywiła się lekko na myśl, że ta krew niedawno płynęła w jego żyle. 
      "Czas zacząć nowy dzień..." - pomyślała i pobiegła do łazienki.



     Elena trzymała telefon w dłoni i chodziła po pokoju zdenerwowana. Miała zadzwonić do Elijah, by poinformować go o dzisiejszej wizycie Rega. Gdy zdecydowała, że musi z nim porozmawiać, nagle owładnęła ją dziwna fala niepokoju i... wstydu? Czyżby nagle wstydziła się zadzwonić do pierwotnego, przez to co stało się poprzedniego wieczoru? To było głupie. Dlaczego zachowywała się jakby nagle miała znowu dwanaście lat? Elena prychnęła wkurzona sama na siebie. Nie znosiła takiego zachowania u innych, a teraz sama musiała sobie z tym poradzić.
      Nie myśląc już dłużej o tym, zbiegła na dół po schodach i chwyciła klucze, zamknąwszy drzwi, wcisnęła je do kieszeni spodni i skierowała się w stronę domu pierwotnych. Nie chciała rozmyślać nad niczym więc wsłuchała się w odgłosy przyrody i w nadnaturalnym tempie pobiegła przed siebie. Nie minęło pięć sekund, a już była na drugim końcu miasta, pod domem pierwotnych.
      Z impetem wpadła na ganek, akurat w tym momencie, kiedy ktoś opuszczał dom. Zderzyli się z potężną siłą. Elena upadła i przeturlała się po schodach, na dół. Dłonią przetarła głowę, którą mocno uderzyła o bruk. Podniosła oczy i zobaczyła rozbawienie, które Elijah próbował ukryć zduszonym kaszlem. Po chwili zszedł po schodkach i podał jej dłoń, aby wstała.
      - Aż tak ci się do mnie spieszyło? - uśmiechnął się szczerze patrząc jej w oczy. Spostrzegł, że na prawym policzku ma otarcie, które lekko krwawiło. Dotknął je delikatnie opuszkiem kciuka. - Trzeba to oczyścić - stwierdził, jakby chciał znaleźć choć jeden powód, by została chwilę dłużej. Ale przecież już tutaj była...
      - Daj spokój, samo się zaraz wygoi - odrzekła czując, że jej policzki stają się gorące. "Przestań! Uspokój się!" - wrzasnęła do swoich myśli. - Muszę ci o czymś powiedzieć - dodała poważnie.
        - A więc mów. - Elijah nieco się zaniepokoił.
        - Odwiedził mnie Reg.
      - Słucham? - zaniepokoił się Elijah nie na żarty. - Wszystko w porządku? Zrobił ci coś? - dopytywał pierwotny oglądając ją uważnie.
      - Nie, wszystko gra. Byłam wtedy w domu, nie mógł wejść. Chciał porozmawiać. - Elena była nadmiernie spokojna. - Kazał przekazać ci, że chce się z tobą spotkać dzisiaj wieczorem.
      - Coś knuje... - skwitował pierwotny w zamyśleniu. Na jego czole pojawiła się zmarszczka.
      - Powiedział mi, że chodzi o rozejm. Nie wierzę mu i ty też nie powinieneś.
      - To oczywiste, że nie chodzi o rozejm. Próbuje wywabić nas z kryjówki. Mówił coś jeszcze?
      - Miejsce i dokładny czas dostaniesz "w swoim czasie". - Elena pokazała cudzysłów palcami. - Był nachalny... Zaczynam się przyzwyczajać.
      - Jeszcze coś szczególnego?
      - Nic wartego powtórzenia...
     - Chce rozejmu? To się okaże... - odrzekł w zamyśleniu Elijah patrząc gdzieś w dal. Nagle jednak spojrzał prosto w oczy brunetce. - Zastanawiałem się nad czymś dosyć długo i...
     Elena zmarszczyła czoło.
     - ...Doszedłem do wniosku, że dobrym pomysłem byłoby gdybyś tutaj zamieszkała. na jakiś czas. Miałbym na ciebie oko. Nic by ci tutaj nie groziło.
      Elena otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła nic wydusić z siebie.





      - To dość gwałtowna decyzja nie sądzisz? - Elenę trochę przytłoczyły te słowa. I dlaczego w jej myślach pojawiła się wizja ich. jako szczęśliwej pary?!
     - Chodzi mi przede wszystkim o względy bezpieczeństwa - wyjaśnił Elijah czując się trochę nietaktownie ze swoimi słowami.
      - Przemyślę to, ale na razie zostanę w swoim domu. Mieszkam sama. Nikt nieodpowiedni nie wejdzie, dopilnuję tego - wyjaśniła pewnie. Nie chciała wprowadzać się do pierwotnego. To był za duży pierwszy krok. Tak na prawdę, to nie wiedziała jeszcze na czym stała. Wszystko co wydarzy się w następnych dniach, zadecyduje o przyszłości.
     - Po prostu martwię się o ciebie - wyjaśnił pierwotny unosząc dłoń, by dotknąć jej policzka. Rana zagoiła się już całkowicie. Potarł lekko opuszkiem kciuka delikatną skórę. Brunetka w tym samym czasie poczuła przechodzący wzdłuż kręgosłupa przyjemny dreszcz.
      - Nie potrzebnie. Poradzę sobie. Nie martw się - odparła, a te słowa wydały się być dla niej dziwnie nowe, jakby wypowiadała je po raz pierwszy w życiu.
      - A więc dobrze. Muszę teraz udać się w jedno miejsce. Przepraszam cię - powiedział ze spokojem w głosie. Odsunął dłoń od jej twarzy i ominął ją wolnym krokiem.


Elena poczuła, że musi coś zrobić. Pokazać jakiś znak, że to co wydarzyło się wczorajszego wieczoru nie było pomyłką. On zdecydowanie dał jej już to do zrozumienia. Teraz jej kolej. "To nie była pomyłka" - powiedziała sobie w myślach.
       - Elijah, poczekaj - powiedziała cicho, a on natychmiastowo się zatrzymał, jednak nie odwrócił się. Elena patrząc na jego smukłe plecy, przybliżała się coraz bliżej.


Niemalże czuła jak jej serce dudni w środku klatki piersiowej. Przeszła na przeciw niego i nie czekając na nic, szybko zbliżyła swoją twarz do jego twarzy.
     - To nie była pomyłka - szepnęła cicho, ale tak, aby to usłyszał. Nie kontrolowała tych słów. Odbyło się to tak, jakby jej dusza szeptała za nią. Przybliżyła się jeszcze bliżej i złożyła na jego ustach jeden, krótki pocałunek, który był raczej muśnięciem. Oddalając się od jego twarzy patrzyła mu w oczy, w których widziała ponownie ten błyszczący ogień. Był przepełniony radością.



________________

Witajcie po kolejnej przerwie. Chyba tak już mi jest pisane, aby dodawać rozdział w długich odstępach czasowych. Jednak po każdej przerwie wracam i piszę kolejny kawałeczek tej historii. I nawet gdy wena mnie opuszcza, czy kończą się pomysły, to codziennie wchodzę na tego bloga i patrzę się nie wiem na co... Poszukuję czegoś. Potem piszę, publikuję i znowu daję wam to na co najbardziej czekacie, czyli rozdział. Mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu i zechce się podzielić swoim spostrzeżeniem w komentarzu. No i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku! :D 
Do napisania!

9 komentarzy:

  1. O widzę, że u Ciebie mam sporo do nadrobienia. Ale już się za to zabieram i będę czytać jak tylko czas mi na to pozwoli :)
    Przyznam, że nie jestem fanką Pierwotnego z jakąkolwiek bohaterką serialu, gdyż żadna mi do niego nie pasuje :D Ale i tak zamierzam przeczytać Twoją twórczość :)
    Cieszę się, że przypadło Ci do gustu moje opowiadanie. Dzisiaj pojawił się ostatni w tym roku rozdział także serdecznie zapraszam na http://perfect-senses.blogspot.com/ :)
    Oraz skoro też jesteś taką fanką najstarszego Pierwotnego to zapraszam także na moje drugie opowiadanie, w którym również jest jedną z głównych postaci na http://just-one-yesterday.blogspot.com/ :)
    Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dzięki za komentarz, ale następnym razem proszę, abyś się zorientowała, gdzie trafia spam. Z chęcią zajrzałabym na bloga, gdyż jest sama piszę o TVD. Widzę, że mam dużo do nadrobienia, ale to nie problem, kiedy spędza się samotnie sylwestra :)
    Udanej zabawy sylwestrowej i dużo radości w nowym roku :)
    PS - zapraszam do siebie na opowiadanie o TVD :) www.life-outside-light.blog.onet.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno wpadnę poczytać ! Lubię twoje opowiadanie i na ogół staram się czytać każdy nowy rozdział tylko błagam informuj mnie :) Wiem ja czasami też zapominam :( ale za pewnie wiesz jak jest jak wchodzisz na bloga a tu .... ? o co chodzi :) A więc jeszcze tu wpadnę :D
    U mnie pojawił się nowy rozdział :)
    Zapraszam na mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
    Szczęśliwego Nowego roku ;*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, przepraszam Cię najmocniej! Myślałam, że poinformowałam wszystkich o nowym poście... Następnym razem nie zapomnę :)

      Usuń
  4. świetne rozdziały :-D sceny Klaroline bombowe :-D Fajnie były tez sceny Stefana i Caroline , podobało mi się to że poszli razem na studniówkę i to że zawsze rozmawiają ze sobą szczerze :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, co raz bardziej mi się podoba i nie mogę się doczekać nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego ten idiota Reg musi wyglądać jak cudowny Killian i jeszcze używa zdrobnień, które mi pasują jedynie do Klausa, co najwyżej Kola ? Nie podoba mi się to, bo jakoś nie mogę go sobie wyobrażać w skórze aktora, który gra Hooka. Powoli zaczynam rozumieć, dlaczego tak go wszyscy lubią, ale nie po to tu wpadłam. O OUaT można porozmawiać kiedy indziej...Rozdział ciekawy, chociaż dużo się działo. Mimo że nie przepadam za Eleną, a Elijahe wolę z Katherine, to jednak twojego Elejaha uwielbiam, bo świetnie przedstawiasz ich razem. To mój ulubiony wątek w tym opowiadaniu. Oczywiście kocham też Klaroline i właściwie już tęsknię za Klausem.
    Btw. śliczny szablon ! Wcześniejszy wygląd bloga co prawda bardziej mi się podobał, ale ten też jest świetny ! Chyba ogólnie najładniejszy był ten w odcieniach brązu, ale kto co woli i tak jest dobrze ;)
    Pozdrawiam i czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ciekawostka: gdy wybierałam "wizerunek Rega" z pośród aktorów, kierowałam się tylko wyglądem, który sobie wyobraziłam. Colin pod psaował mi niemalże od razu i wtedy jeszcze nie oglądałam OUaT :D

      Usuń
  7. Świetny rozdział, aczkolwiek brakowało mi akcji. Już jakiś czas temu zauważyłam, że brakuje u ciebie akcji, żeby był dreszczyk emocji i tajemnicy. Te rozdziały teraz są świetne, ale nie mają już tego czegoś, co pokazywałaś w pierwszych częściach :) Mam nadzieję, że to chwilowa blokada, i że następne rozdziały będą lepsze :)

    OdpowiedzUsuń

Główna
Rozdziały
Postacie
Polecam
Zapytaj!