niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 24

Ściany mają oczy i uszy




     Słoneczny dzień nadal trwał w najlepsze. Słońce zachodziło po woli, jednak nadal ogrzewało miło twarze tych, którzy wybrali się na spacer po świeżym powietrzu. Ptaki wesoło świergotały obwieszczając wszystkim, że natura znowu obudziła się do życia, a słodki szapach wiosny, wdzierał się we wszystkie zakamarki. 

     Po środku niewielkiej polany za miastem stał, wydawałoby się, że zwyczajny, młody mężczyzna. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. W tym człowieku nie było nic zwyczajnego, należał do bardzo starej rodziny, najprawdopodobniej był najstarszym, chodzącym po ziemi stworzeniem. 



     Elijah Mikaelson stał na tle zachodzącego słońca. Czekał na spotkanie ze swoim wrogiem. Nie miał zamiaru wysłuchiwać wywodów Walsha, na temat rozejmu. Obiecał sobie, że gdy tylko nadarzy się okazja, zabije tego sukinsyna. Była tylko jedna przeszkoda... Reg nie był zwyczajnym wampirem... Nie można go zabić, tak po prostu. Elijah i tak nie powstrzymałby się od wyrwania mu serca, mimo, iż wiedział, że nie przyniesie to żadnego skutku. Pierwotny musiał dowiedzieć się jak go pokonać. Nie mógł zostawić tej sprawy samej sobie. Jednak, wszytko po kolei... Najpierw musi rozwiązać sprawę Klausa, a ściślej mówiąc, odnaleźć Rebekę. Odwieźć brata od rytualnych praktyk i trzymać go w kupie, żeby nie zaczął mordować wszystkich dookoła. Jak Elijah to wszystko wytrzymywał? To dosyć dobre pytanie. Trzyma się jak może. Tyle spraw zwaliło mu się na głowę, jednak on nadal próbuje stać na nogach i trzymać głowę wysoko. Jednak na jak długo?
     Nagle na przeciwko pierwotnego w odległości około pięciu metrów, w nadnaturalnym tempie pojawił się Reg Walsh. 




     - Mikaelson... - mruknął Reg stając kawałek przed nim. - Jednak przyszedłeś. 

     - Dlaczego miałbym tego nie zrobić? - syknął Elijah między zębami, czuł jak całe jego ciało się napina i gotuje do skoku na wroga. 
     - Trochę spięty jesteś, przyjacielu. 
     - Załatwmy to szybko. Obaj wiemy, że nie przybyłeś tutaj, aby zawrzeć rozejm...
     - ...Jak to nie? - przerwał mu Reg w pół słowa i uśmiechnął się krzywo. - Tak jak przekazałem twojej pięknej Elenie... - przejechał językiem po dolnej wardze, cały czas patrząc pierwotnemu w oczy - ...chcę z tobą pokoju. To jak? 
     - Niby na jakich warunkach? - syknął Elijah, mrużąc oczy.
     - Po prostu... Ty nie wchodzisz mi w drogę, a ja tobie. Co ty na to, Mikaelson? 
     - Co chcesz osiągnąć? - warknął pierwotny podejrzliwie. 
     - Czy nie na tym ci zależy? Żebym zostawił cię w spokoju?... - przeciągnął sylaby Reg.
     Elijah stał na przeciw niego, mrużył oczy podejrzliwie. On coś kombinował, pierwotny musiał tylko go przejrzeć. 
     - Po co ci to, Walsh? Mało jeszcze zamieszania narobiłeś? - warknął Elijah. 
     - Wiesz, przyjacielu... Te miasto i tak wieje nudą. Mały chaos, wszystkim zrobi na dobre - zaśmiał się pod nosem. - Zwłaszcza pięknej Elenie. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak podobna do Katherine - mruknął pod nosem Walsh. - Sprawdziłeś ją już, Mikaelson? Wydaje się niezłą sztuką - zaśmiał się prowokująco. 
     Pierwotny nie wytrzymał już i w jednej chwili użył całej swojej siły i rzucił się na Rega. Walsh nie spodziewał się ataku, upadł bezradnie na ziemię, przygnieciony ciężarem Elijah. Pierwotny od razu ścisnął jego gardło do ziemi. Wampir zaczął się krztusić i śmiać jednocześnie, to jeszcze bardziej zirytowało Elijah, więc zacisnął pięść jeszcze mocniej. 
     - Nie waż się tak mówić nigdy więcej! - warknął Elijah prosto w twarz wroga.
     - Bo co? Zabijesz mnie? Dobrze wiesz, że nie możesz - syknął z krzywym uśmiechem na ustach Reg. Wciąż się krztusił. 
     - Znajdę sposób, Gregor. Daj mi czas - syknął Elijah. 
     - Czas? - prychnął tamten. - Miałeś ponad sto dwadzieścia lat na to. Zmarnowałeś go, przyjacielu - warknął. 
     Elijah był już na granicy nienawiści. Docisnął Rega jeszcze bardziej do ziemi, a drugą rękę, bardzo szybkim ruchem, wbił w jego klatkę piersiową. Wyrwie temu sukinsynowi serce, więc przez kilkanaście minut go obezwładni. Może uda się przetransportować Rega gdzieś w pobliże zlewiska rzek. Jest tam dosyć duży zbiornik wody. Potrzeba tylko szczelnego zamknięcia i mógłby go utopić. Takie myśli w ułamku sekundy przemknęły przez umysł pierwotnego. 
     - Dalej, szukaj aż znajdziesz - zaśmiał się jadowicie Reg, przyciśnięty do ziemi.
     Elijah zatopił już całą dłoń w ciele wroga. 
     O czym on mówi, do cholery?
     Pierwotny nie mógł zlokalizować serca Rega. Przecież przychodziło mu to z łatwością, ponieważ serca zazwyczaj są w jednym i tym samym miejscu. ZAWSZE. 
     Serca Rega nie było... 
     Twarz Elijah zmieniła się z gniewnej na zszokowaną. Spojrzał w ułamku sekundy na twarz Walsha, który się śmiał. 
      - Co do cholery?! - warknął sam do siebie pierwotny.
      - Przypomnij sobie, przyjacielu... Mówiłem, że będziesz żałować - Reg śmiał się głośniej niż wcześniej, ponieważ uścisk Elijah zmniejszył się.


 Philadelfia, rok 1866


     Obrzeża miasta były puste. Na rozległym placu nie było ani jednej żywej duszy. Godzina była już pierwsza w nocy, a lokalna ludność nie miała w zwyczaju przebywać tak późno poza domostwami. W cieniu drzewa stał mężczyzna. Miał na sobie eleganckie, ciemne ubranie. Jego twarz nie była jednak widoczna. Po niespełna kilku minutach na przeciwko niego pojawił się kolejny jegomość. Również w podobnym ubraniu.
     - Witaj, Reg - powiedział spokojnym głosem Elijah.
     - Elijah Mikaelson... - syknął mężczyzna z włosami do ramion. - Tyle czasu...
     - Co robiłeś w Atlancie, kilka miesięcy temu? - zaczął od razu pierwotny.
     - Nie sadzę, żeby był to twój interes.
     - Tutaj się właśnie mylisz. Zostaw Amandę w spokoju.
     - Amandę? - zakpił Reg.
     - Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię - syknął pierwotny.
     - Nie udaję, przyjacielu. Doskonale wiem, że się potajemnie widujecie. Kogóż się tak obawiacie? - zaśmiał się ochryple. Elijah popatrzył na niego krzywo z pode łba.
     - Nie chcesz ze mną zadzierać - powiedział ostro Elijah.
     - Już to zrobiłem - odrzekł ochryple. - Lepiej odejdź skoro jeszcze masz szansę i mówię tu zarówno o teraźniejszej sytuacji, jak i Amandzie.
     - Nie będziesz mi dyktował warunków.
     - O! - podniósł głos, jakby wymyślił coś błyskotliwego. - A co jeśli naszej kochanej Amandzie przytrafi się coś złego? - zakpił śmiejąc się histerycznie.
     - Tylko spróbuj, a daję ci słowo, że nie ujrzysz wschodu słońca - zagroził pierwotny ostro.
     - Bez ryzyka nie ma zabawy - mruknął prowokująco Reg, a w tym samym momencie Elijah rzucił się na niego w cień drzewa. Próbowali się na wzajem znokautować, jednak Elijah miał już dość dziecinady i przycisnął wampira mocno do kory drzewa.
      - Wedle twojego życzenia - wyszeptał wściekle Elijah i dosłownie przecisnął swoją dłoń przez jego skórę. Poczuł serce Rega, waliło jak oszalałe, jednak sam mężczyzna uśmiechał się do niego prowokacyjnie.
     - Obyś tego nie żałował - wysyczał Reg. Wtedy Elijah nie miał już żadnych wątpliwości. Zacisnął dłoń na jego sercu i jednym, szybkim ruchem wyciągnął je z wewnątrz. Reg z głupawym uśmieszkiem zwalił się na ziemię, zastygając bez ruchu.
     Pierwotny stał nad nim przez moment, potem wypuścił jego serce, które upadło z głuchym chlupotem na ziemię.


***
     - Już raz mi je zabrałeś. Teraz go nie ma - zaśmiał się Reg jadowicie.       Uścisk Elijah zmalał, głównie z powodu nagłego szoku. Walsh bez większego trudu oswobodził się spod ciała pierwotnego. Wykorzystał sytuację chwilowego zdezorientowania pierwotnego i sam powalił go na ziemię. Elijah na szczęście szybko powrócił z chwilowego szoku i zaczął, tam samo jak Reg, atakować. Cała scena wyglądała niemalże komicznie, gdy dwóch dorosłych facetów wiło się na ziemi obok siebie, próbując się na wzajem powalić i znokautować. Elijah wylądował pod Regiem, który ściskał już jego gardło..
     - I co, przyjacielu? Nadal chcesz się opierać? - syknął Walsh prosto w twarz pierwotnego. - Przecież widzisz, że za mną nie wygrasz... Jesteś niczym w porównaniu do mnie. 



 


     - Licz się ze słowami, nie wiesz z kim masz do czynienia - warknął Elijah i natychmiastowo powalił Rega, tak, że teraz to on znowu był pod pierwotnym. Elijah poczuł nagły przypływ sił. "Jak tak, stosunkowo młody wampir, może zwracać się do pierwotnego, używając takich słów?!" - pomyślał z wściekłością. - Okaż mi szacunek! - wrzasnął pierwotny w furii i natychmiastowo podniósł Rega z ziemi, cały czas trzymał go za ubranie. Cisnął wampirem jak marionetką. Mężczyzna wpadł na drzewo i od razu ześlizgnął, się ledwo przytomny, na ziemię. 
     - To cię nauczy okazywania szacunku starszym - warknął Elijah w kierunku Walsha. 
     - Co z naszą umową? - syknął Reg z pod drzewa. Patrzył na pierwotnego nie wyraźnie, a z nosa ciekła mu krew. 
     - Chcesz pokoju. To go masz - warknął pierwotny zdenerwowany i po chwili opuścił teren walki. 





Trzy tygodnie później

     Elijah stał na progu domu braci Salvatore'ów. Zbierał wszelkie informacje na temat swojej siostry. W ciągu kilkunastu dni był już u Caroline oraz Bonnie, która nie potraktowała go najprzyjaźniej. Zdążył on także przeprowadzić wywiad z Mattem. Wiedział bowiem, że Rebeka, przywiązywała dużą wagę do relacji z barmanem. Pierwotny chciał, aby poszukiwania siostry zakończyły się sukcesem, z drugiej strony zaś miał nadzieję, iż długi czas poszukiwań, wybije z głowy Klausa chęć dopełniania rytuałów zagrażającym wszystkim dookoła. Nie miał z bratem kontaktu od przeszło trzech dni. Obawiał się, że Klaus dobił już targu z wiedźmą, która była chętna do przeprowadzenia rytuału.

    Pierwotny poprawił ruchem ręki jasną koszulę i zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Po kilku sekundach otworzono mu i pierwotny ujrzał po drugiej stronie niebieskooką blondynkę, która uśmiechała się do niego przyjacielsko. 
    - Witaj, szukam braci Salvatore'ów - rzekł na wstępie Elijah, niepewnie patrząc na kobietę. Jej uśmiech był tak radosny, iż wydawał się wręcz podejrzany.
    - Cześć. Jasne, wchodź - powiedziała Natalie i pokazała dłonią, aby pierwotny wszedł.  Elijah cały czas patrząc na kobietę przeszedł obok niej i znalazł się w środku. Wszystko wyglądało tak, jak zawsze. Drewniana boazeria, wielkie portrety przodków i o wiele za dużo bibelotów. Pierwotny wolnym krokiem skierował się do salonu. Nikogo jednak tam nie zastał. Blondynka zaraz pojawiła się obok niego.
     - Więc, gdzie oni są? - zapytał Elijah wyczekująco, miał wrażenie, że ta niewinne wyglądająca blondynka zaraz się na niego rzuci. Ostatnio zaczął być podejrzliwy wobec wszystkich ludzi, którzy kręcili się po Mystic Falls. 
     - Damon?! - krzyknęła, a jej głos był o wiele potężniejszy, niż mogłoby się wydawać. - Tak w ogóle, to jestem Natalie - powiedziała odwracając głowę w kierunku pierwotnego. 
     - Elijah - skinął jej głową.
     - Wiem kim jesteś. 
     - Wiesz? - zdziwił się i uniósł brew.
     - Przecież to oczywiste. Sławny Elijah, pierwotny brat Klausa - wyjaśniła, wyniosłym głosem, jakby zapowiadała kogoś ważnego. Nie minęło kilka sekund, a na schodach pojawiła się postać starszego Salvatore'a. 
     - Elijah... Czego tutaj szukasz? - zapytał Damon schodząc po woli na dół, na jego twarzy jak zwykle malował się pół uśmiech, jednak tym razem był o wiele bledszy, a Elijah z jego twarzy wyczytał wycieńczenie. 
     - Przyszedłem, aby uzyskać jakiekolwiek informacje dotyczące mojej siostry - oznajmił Elijah i wziął do ręki szkło z alkoholem, które Damon właśnie mu podał. Salvatore zmrużył oczy ze zdziwienia.
     - Barbie Klaus? - zaśmiał Damon odurzony już alkoholem, który musiał pić od bardzo długiego czasu. Elijah skrzywił się na dźwięk tego przezwiska swojej siostry. 
     - Gdzie jest Stefan? - zapytał pierwotny w kierunku Natalie. Ona tylko wzruszyła ramionami i wyszła z salonu. 
     - Zgubiłeś siostrzyczkę, Elijah? - zapytał Damon z wyzywającą nutą w głosie. Pierwotnego zaczęło irytować jego zachowanie spowodowane upojeniem alkoholowym, a może to jednak było codzienne zachowanie Damona? Starał się jednak utrzymać spokój, wiedział bowiem, iż wampir ostatnio przeszedł dosyć dużo nie przyjemnych chwil. Salvatore cały czas był atakowany. A to ktoś podrzucił mu granat z werbeną, to znów zarobił kołkiem rzuconym przez okno. Damon niknął w oczach, a prześladowania rosły z każdym dniem, dlatego też przestał wychodzić z domu, ponieważ było to dodatkowe zagrożenie zamachu.
     - Jeśli masz jakieś informacje, to mów - powiedział Elijah, starając zachować spokój.
     Damon miał o wiele więcej informacji, niż Elijah mógłby sobie zażyczyć. Doskonale przecież wiedział, że od kilku miesięcy, pierwotna blondynka leży zasztyletowana dokładnie pod stopami Elijah. Nie wszyscy o tym wiedzieli, grono zamykało się na braciach i Elenie. Nawet Caroline o tym nie wiedziała. W mieście powszechnie utrzymywano, iż Rebekah wyjechała. 
     - Niestety muszę cię zawieść, pierwotny bracie. Tej złotowłosej suki już dawno tutaj nie było - pokazał dłońmi na przestrzeń w okół siebie, uśmiech nie znikał z jego twarzy. 
     Elijah w tym momencie nie wytrzymał i na dźwięk kolejnego wyzwiska, w wampirzym tempie złapał Damona za szyję i przygwoździł do najbliższej ściany. Salvatore jakby wytrzeźwiał przez ułamek sekundy. Był na tyle słaby i wycieńczony, że nie stawiał nawet najmniejszego oporu.



     - Chyba zapominasz się, Damonie - warknął przez zaciśnięte zęby Elijah. 

     Damon dyszał ciężko, nie miał sposobności, aby się odezwać. Siła pierwotnego była zbyt wielka. W tej chwili do salonu nagle weszła Elena i stanęła zdezorientowana obserwując, jak Elijah dociska jej dawnego chłopaka do boazerii. Pierwotny odwrócił głowę ze złością wymalowaną na twarzy, chciał zobaczyć kto ma czelność mu przeszkadzać. Był na prawdę wkurzony. Na jego złość nie wpłynęły tylko oszczerstwa pod adresem jego siostry, ale również cała frustracja z ostatnich tygodni. Jego brat, Klaus również przyprawiał go o agresywne odruchy. Potrzebował jakiejś odskoczni, relaksu... Doskonale o tym wiedział. Jednak jeszcze nie przyszedł na to czas... 
     - Elena?... - zdziwił się widząc brunetkę w salonie. Natychmiast jego twarz przybrała łagodniejszego wyrazu. Uścisk dłoni zelżał i w końcu puścił Damona, który krztusząc się, opadł na podłogę robiąc przy tym wiele hałasu.
     - Co tutaj się dzieje? - zapytała zdezorientowana dziewczyna. 
     - Nasz pierwotny przyjaciel właśnie wyładowuje na mnie swoją złość - wychrypiał Damon ciężko, wczołgując się na kanapę. Elena zmarszczyła czoło i przeniosła wzrok z Salvatore'a na Elijah. Miała pytające spojrzenie. Wszyscy z wampirzego grona Mystic Falls wiedzieli o atakach na Damona i starali się im zapobiec oraz pomóc Salvatore'owi dojść do siebie. Tym bardziej Elena była zdziwiona zaistniałą sytuacją. 
     Elijah popatrzył na nią, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie do końca wiedział co. Wyszedł więc od razu z pomieszczenia i skierował się do drzwi, omijając przy tym zdezorientowaną Elenę. Brunetka od razu pobiegła za nim. Nie spodobała jej się zaistniała scena. 




      - Hej! - zawołała za nim z pretensją i szybko pojawiła się przy jego boku. Szli tak przez kilka minut w ciszy. - Co się dzieje? - zapytała w końcu z poważną miną, wychodząc przed niego i tym sposobem zatrzymała jego kroki. Stali w odstępie trzech metrów, a pośród nich znajdował się zielony park. Elijah nie chciał patrzeć jej w oczy, odwrócił więc wzrok gdzieś na niebo. - Elijah? - dodała wyczekująco Elena opierając ciężar ciała na jednej nodze. 
     - Nic się nie dzieje, Eleno - powiedział beznamiętnie i ponownie ją ominął, idąc przed siebie. 
      - O ile dobrze wiem, rozmowa w takich sytuacjach jest najlepszym wyjściem... - odparła nie idąc za nim. Oparła ręce na piersi i czekała na jego reakcje. Obserwowała jego plecy. W głębi duszy wiedziała, że się zatrzyma, nie odejdzie. 
     Nie odszedł... 
     Zatrzymał się, jednak nie odwrócił. 


    

      - Chcesz rozmawiać? - zapytał z ciężkim westchnięciem. - Dobrze, rozmawiajmy... 

      Znajdowali się w niedużym parku, więc Elijah podszedł do jednej z ławek i usiadł na niej. Elena zrobiła to samo. Usiadła bokiem i przyglądała się jego zamyślonej twarzy. Wyglądał jakby był bardzo zmęczony.
      - O czym chcesz rozmawiać, Eleno? - zapytał zrezygnowany.
      - O tym co się z tobą dzieje. Przecież to widzę. Przez ostatnie kilkanaście dni jesteś zupełnie inny... Coś cię gryzie...
      - Co chcesz usłyszeć? - zapytał nagle poirytowany. - To, że za dużo spraw zwaliło się mi na głowę? To, że szukam swojej siostry od trzech tygodni z marnym skutkiem? To, że próbuję odwieść Klausa od stworzenia armagedonu? To chcesz usłyszeć?! Że nie daję już rady?!
      Elena z każdym jego słowem robiła coraz bardziej zaniepokojoną minę. Martwiła się, to prawda. Nie od dzisiaj, ale już od kilku dni. 
      - Hej... Spójrz na mnie. - Chwyciła jego twarz w dłonie i starała się odwrócić w swoim kierunku. Na początku pierwotny wzbraniał się od tego, jednak po chwili uległ. - Wszystko da się przezwyciężyć, rozumiesz? - powiedziała spokojnym głosem uśmiechając się lekko.
     "Co ty wygadujesz?!" - warknęła sama do siebie w myślach. "Szuka Rebeki! Ona jest uwięziona w piwnicy Salvatore'ów! Ty o tym wiesz! Poczekaj tylko, aż się dowie, idiotko!" - jakiś głosik szeptał jej do ucha. Elena dziwnie się poczuła, jednak nie miała zamiaru zdradzać, gdzie znajduje się Rebekah. Jeszcze nie teraz...
      - Chyba jestem już na to wszystko za stary... - westchnął Elijah ciężko, był widocznie zrezygnowany. Potrzebował odpoczynku od codziennych problemów. Był po ludzku zmęczony. 
      Elena zaśmiała się cicho pod nosem. 
      - Ty? Za stary? Chyba sobie żartujesz, może jesteś najstarszy na całym świecie, ale to nie znaczy, że się źle trzymasz - uśmiechnęła się do niego szczerze.On patrząc jej w oczy, sam również się uśmiechnął. Gdy patrzył na nią czuł się młodszy, rześki... Jakby był kimś zupełnie innym. Kochał to uczucie. 
     Kochał







     Klaus szedł wolnym krokiem przez centrum miasta. Słońce już dawno zaszło, więc ulice połyskiwały tysiącami latarni i ulicznymi światłami. Szyldy barów rozbłysły ponad chodnikami, a głośna muzyka wydobywająca się z licznych klubów, zapraszała do siebie zarówno stałych mieszkańców, jak i turystów. Pierwotny wampir idąc przed siebie doskonale wiedział, że większość z mijanych kobiet to wiedźmy. 

     Salem to przecież miasto opanowane przez czarownice. 
     Klaus wszedł do jednego z klubów. Na ścianie na przeciwko miejsca, w którym stał, wisiał duży zegar ścienny. Pokazywał dziewiątą godzinę. Pierwotny miał dokładnie sześćdziesiąt minut do spotkania ze "swoją" wiedźmą. 
     Usiadł przy barze i skinął głową na barmana. Po chwili zamówił sobie szklankę whiskey i wygodnie usadowił się na swoim miejscu. Oparł głowę na jednym ramieniu i obserwował scenę, na której występowała zachwycającej urody, azjatycka kobieta. Śpiewała utwór, który pozwalał jej na pełne pokazanie wszystkim jej umiejętności wokalnych. Klaus uśmiechnął się pod nosem obserwując jej kocie ruchy i powracając wspomnieniami do swojej podróży po Tajlandii, którą odbył wiele lat temu. Po chwili złapał z nią kontakt wzrokowy, a ona puściła mu zalotne oczko. 


 

     Klaus dopijał po woli swojego drinka i relaksował się pod wpływem ciepłych, muzycznych dźwięków. Nie minęło kilka minut, gdy przepiękna brunetka zakończyła swój występ i po kilkukrotnym ukłonie, zeszła ze sceny. Klaus spostrzegł kontem oka, iż podąża wprost w jego kierunku. Uśmiechnął się do siebie półgębkiem. 

     - Witam, co taki atrakcyjny mężczyzna robi sam w klubie? - zapytała zalotnym głosem, który był jeszcze bardziej hipnotyzujący, niż gdy śpiewała. 
     - Czekam na spotkanie - odpowiedział uśmiechając się do niej tajemniczo. - Muszę pochwalić twój głos, kochanie. Mało kiedy się taki spotyka, a ja się na tym znam...
     - No proszę - uśmiechnęła się zalotnie i usiadła na krześle obok pierwotnego. - Czyli, że jesteś muzykiem? - podniosła brew. 
     - Nie. Raczej koneserem - zaśmiał się pod nosem Klaus. 
     - Mimo wszystko, bardzo dziękuję za komplement. - Zatrzepotała rzęsami. - Mam na imię Lorine - podała mu dłoń.
     - Miło mi cię poznać. Jestem Klaus - chwycił drobną dłoń kobiety i złożył na jej wierzchu krótki pocałunek. 
     - Noc dopiero się zaczyna, a ja widzę, że zdecydowanie nie jesteś tutejszy. Co powiesz, na to, że cię oprowadzę po okolicy? 
     - Dlaczego uważasz, że jestem nie tutejszy? - zapytał tajemniczo z błyskiem w oku. 
     - Tutaj, w Salem, nie mamy tak przystojnych mężczyzn - zaśmiała się zalotnie Lorine. 
     - Cóż... Chętnie skorzystałbym z zaproszenia, jednak muszę spotkać się za moment z kimś ważnym. 
     Klaus spojrzał przelotnie na zegar, wiszący na ścianie i zorientował się, iż dochodzi już dziesiąta. 
     - Przepraszam, Lorine. Niestety muszę już cię opuścić - powiedział wstając szybko od baru. Kontem okaz zauważył, że na blacie leżą karteczki i długopis. Sięgnął po jedną i szybko machnął kilka słów na białym papierze. Po chwili zwinął go i schował w dłoni. Sięgnął po rękę Lorine i niczym dżentelmen pocałował ją na do widzenia, w tym samym czasie przekazał jej karteczkę. - Do zobaczenia - powiedział tajemniczo i skierował się od wyjścia. 
     Kobieta szybko otworzyła zwitkę papieru i przeczytała wiadomość. 


00:00, Grand Hotel, pokój 133. Będę czekał.

     Uśmiechnęła się pod nosem. Zobaczywszy, iż ponownie wzywa ją zespół, wróciła na scenę, aby zaśpiewać kolejny utwór.

     Klaus szybkim krokiem pokierował się przez centrum Salem w kierunku jemu dobrze znanemu. Z wiedźmą umówił się w jednym z barów na rogu głównych ulic w mieście. Gdy z daleka zauważył szyld, uśmiechnął się do siebie pod nosem i skierował się w kierunku wejścia. 
     Gdy przekroczył próg Brown's Towne Lounge, uderzył w niego spory obłok dymu papierosowego i intensywny zapach alkoholu. Atmosfera była ciężka i gorąca. Duża liczba osób była powodem wszechobecnej duchoty. Był to przecież jeden z najbardziej popularnych miejsc w mieście, więc nie dziwne, że większość tutaj przesiadywała. Klaus słysząc rytmiczną muzykę, przeszedł przez restauracyjną część i skierował się do pomieszczenia na końcu lokalu. Tutaj również było tłoczno. Prawie wszystkie stoliki były zajęte przez dwuosobowe pary. Jedynie ostatni, w samym rogu, gościł jedną osobę, którą była kobieta ubrana na czarno. 
     Kąciki ust Klausa drgnęły do góry. Przeszedł obok automatów do gier i w mgnieniu oka znalazł się przy stoliku. 
     - Witam wiedźmo - powiedział siadając na przeciwko kobiety. Ona tylko skrzywiła się niewyraźnie na jego słowa i skinęła głową. Klaus spostrzegł, że prawie całą twarz ma zakrytą czarnym materiałem, jakby kapturem. 
     - Rozumiem, że nie masz przynależności - odezwała się, a jej głos przyprawił Klausa o ciarki na karku. Ten dźwięk przypominał bardziej syk.
     - Niestety nie. Moja zdradziecka siostra-złodziejka, ukradła pierścień zanim opuściła miasto. Trwają jej poszukiwania - zapewnił z poważną miną Klaus. 
     - Musimy się streszczać. Większy krąg zorientował się w naszych planach.
     - Niech to szlag! Jak one się o tym dowiadują? - warknął Klaus sam do siebie.
     - Mają swoje źródła wszędzie. Ściany mają oczy i uszy - wysyczała kobieta i rozejrzała się niepewnie dookoła siebie. Pomieszczenie całkowicie opustoszało i zostali tylko oni dwoje. Klaus zaczął zastanawiać się, czy ona w ogóle cokolwiek widzi przez ten czarny materiał. 
     - Jak zamierzasz to w takim razie zrobić? 
     - Trzeba będzie odwrócić ich uwagę. Musimy w tym samym czasie zrobić coś równie dużego, co sprawi, że odwrócą od nas głowę. 
     - Masz coś konkretnego na myśli? - zapytał mrużąc oczy.
     - Istnieje kilka takich rzeczy. Jedną z nich jest śmierć pierwotnego, która pociągnie za sobą śmierci innych wielu wampirów...
     - ...Oszalałaś?! Chyba nie po to przywracam jednego brata, żeby w zamian stracić kogoś innego - przerwał jej w pół słowa, rozjuszony Klaus. 
     - Sama na to wpadłam, Niklausie. Drugim sposobem jest masowy mord czarownic... Jako, że jestem jedną z nich nie pozwolę na to, to chyba oczywiste - skrzywiła się, co miało oznaczać uśmiech. 
     - Jest trzecie wyjście? - warknął.
     - Zawsze jest... - odparła wiedźma. 
     Zapadła chwilowa cisza. 
     - A więc? Co to za wyjście? - zirytował się Klaus niecierpliwie. 
     - Można po prostu uciekać dopóki rytuał nie zostanie ukończony. Wtedy będą mogły co najwyżej powrzeszczeć do księżyca - skrzywiła się w uśmiechu. 
     - Nie będę uciekać! - oburzył się pierwotny. - Za dużo ucieczek było w moim życiu - warknął ostro. 
     - W takim razie, możesz pożegnać się z rytuałem, bo wiedźmy dopadną cię o wiele szybciej. Chyba miałeś już okazję doświadczyć ich gniewu. Nie chcą dopuścić do zachwiania bariery w naturze. Oni wszyscy powrócą. Wszystkie wampiry, które razem z nim zginęły.
     - A więc muszę złapać się innego wyjścia. Wybieram opcję numer dwa - uśmiechnął się diabolicznie Klaus i czekał na reakcję kobiety. 
     - Jeśli tkniesz jakąkolwiek wiedźmę, przysięgam ci, że z naszej umowy nici. Koniec. Rytuału nie będzie - oznajmiła ze stoickim spokojem. 
     Klaus skrzywił się na jej słowa. Poczuł się bezradny. Przecież musi w jakiś sposób dokończyć rytuał. Tak bardzo pokochał swoją ideę przywrócenia całej rodziny, że nie chciał nawet słyszeć o poddaniu się. Po za tym, nie mógł dać swojemu bratu za wygraną. To by znaczyło, że Elijah miał rację. Klaus wiedział, że tak jest, jednak nie chciał dać znać o tym starszemu bratu. 
     - Więc zostaję z niczym! - zagrzmiał Klaus.
     - Nie zupełnie... 
     - To znaczy? - zmrużył oczy Klaus. 


     - Jest hipotetycznie jeszcze jeden sposób.
     - Mów! 
     - W swoim czasie. Porozmawiamy, gdy zdobędziesz przynależność - uśmiechnęła się krzywo wiedźma. Klaus zmarszczył czoło. "Jak ona śmie się tak do mnie odzywać?!" - pomyślał nagle. Zdenerwowały go jej słowa, więc szybko znalazł się blisko kobiety i przycisnął ją za szyję do oparcia fotela, na którym siedziała. 
     - Co ty sobie wyobrażasz, wiedźmo?! Chyba zapomniałaś z kim masz do czynienia! - warknął wrogo Klaus. Docisnął jeszcze mocniej szyję czarownicy, dlatego, że nie słyszał żeby się krztusiła. 
     - Doskonale wiem... Obyś TY wiedział z kim zadzierasz - syknęła tajemniczo wiedźma. Klaus miał ochotę zatopić dłoń w jej klatce piersiowej, furia wzięła górę. Nagle przestał myśleć o tym, że owa czarownica jest mu niezbędna. Jej słowa tak go rozjuszyły, że miał ochotę wyrwać jej serce. Jednak gdy przybliżył dłoń do jej ciała, poczuł, że w rękach pozostał mu sam czarny materiał... Kobieta po prostu zniknęła. Pierwotny wyprostował się zdziwiony i podniósł dłoń, z której ześlizgnęła się czarna płachta. To było nie tyle dziwne, co podejrzane. Klaus na dobrą sprawę nie znał nawet imienia wiedźmy... Cała jej postać wydała mu się od początku tajemnicza.
     "I ten głos..." - pomyślał pierwotny. Zaczął poważnie zastanawiać się z kim tak na prawdę zadarł.
     

________________

Desperacko błagam was o komentarze, które mają dla mnie wagę złota!!!!
ps. czy ktokolwiek to jeszcze czyta?...


20 komentarzy:

  1. Ja zawsze czytam! :D Twój blog jest świetny i, mimo że nie widzę jakoś Eleny i Elijahy, to u Ciebie mają taką magię, że powoli zaczynam ich lubić razem. :D Już sobie wyobrażam co Elijah zrobi, jak się dowie, że Elena trzyma Rebekę.
    Ciekawy wątek z tą wiedźmą. Czekam na więcej. :D
    Życzę weny, pomysłów i wszystkiego innego. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam! Twojego bloga bardzo szybko się czyta, masz lekki styl pisania. W serialu nie widziałam Eleny i Elijah a u Ciebie coraz bardziej podoba mi się ten paring. Gdy Elijah dowie się, że Elena trzyma Rebekah zasztyletowaną powstanie piekło na ziemi, hihihi. Zaintrygował mnie wątek z czarownicą. Jestem ciekawa co z tego wyniknie. Czekam na next. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog! Kocham te opowiadanie! Nigdy nie przestawaj pisać!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam do Ciebie pytanie. Czy mogłabyś zrobić coś takiego, jak zakładka z pytaniami do bohaterów opowiadania? Widziałam to na którymś z blogów z opowiadaniami i to było na serio coś fajnego. Więc czy zrobiłabyś coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm. Chyba do końca nie wiem o co ci chodzi, ale pomysł brzmi nieźle :) Napisz do mnie na gg 9012984 i obgadamy to. Wytłumaczysz o co dokładnie chodzi :)

      Usuń
  5. oczywiście że czytamy ! :) świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadania :) chcemy więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne ! Jakoś nie widzę Eleny i Elijaha razem, ale za to zaineresowała mnie ta dziwna czarownica ;) Jestem ciekawa co kombinuje.
    No i jeszcze te niewytłumaczone ataki na Damona... O co może chodzić?
    A co do Rega... Działa mi na nerwy i tyle!

    Zapraszam jeszcze do siebie ;*
    http://hsdsintvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam to parę dni i muszę Ci wyznać, że k o c h a m to. *u* + ciekawy wątek z wiedźmą, serio. :3 Zapraszam do mnie, opowiadanie The dark side. najciemniejszastrona.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Twój blog został nominowany do Liebster Award :)
    Więcej informacji znajdziesz pod tym linkiem:
    http://story-by-sophie.blogspot.com/2014/01/liebster-award.html

    story-by-sophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Doskonały rozdział :) Jak zresztą cały blog :3 Tak przeczytałam słowo hipotetycznie, i tą osobę, co to mówi, to nie mg przestać się śmiać, nie wiem czemu xD czekam :* i zapraszam http://the-vampire-diaries-my-story.blogspot.com/ i http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja wciąż czytam, jakbym mogła tego nie robić. Treść wciąż mnie ujmuje, przyjaźń Stefana z Caroline, Klaroline oraz Elejah to największe plusy tego opowiadania. Scena Eleny i Elijaha na plus, uwielbiam ich razem, ale tylko w Twoim opowiadaniu :)
    Jak wspomniałam, że treść jest dobra, to niekoniecznie mogę to powiedzieć o części stylistycznej. "Powoli", "naprzeciwko", "naprawdę" pisze się razem. Przed imiesłowami przysłówkowymi współczesnymi (zakończonymi na "-ąc") stawiamy przecinek, traktując je jako orzeczenia. Co do orzeczeń, to w każdym zdaniu warto sprawdzić, ile ich jest, i oddzielić je odpowiednim znakiem interpunkcyjnym lub spójnikiem. Zwracaj też większą uwagę na powtórzenia, bo często jakiś wyraz króluje w paru zdaniach kolejnych zdaniach. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest źle, ale przecież zawsze mogłoby być lepiej. Nie mówię tego po to, aby Cię zdenerwować lub się wywyższać. Po prostu chcę Ci pomóc, bo przy dobrej treści i zazwyczaj prawidłowo zapisywanych dialogach, jedynie parę elementów brakuje do osiągnięcia sukcesu w postaci ślicznie prezentujących się rozdziałów.
    Pozdrawiam, czekam na nn i życzę masę dobrze wykorzystanej weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za konstruktywną krytykę! :) Wezmę sobie twoje rady do serca. Ciągle ćwiczę te gramatyczne rzeczy i nie są jeszcze doskonałe, jak widać. Nie pomaga mi też to, że pierwotnie jestem dyslektykiem :D Będę się starać zadbać o takie rzeczy, jeszcze raz dzięki :)

      Usuń
  13. Chyba nigdy nie przekonam się do Eleny i Elijahy razem. Jakoś mi do siebie nie pasują :D
    Ale za to ta czarownica mnie zaintrygowała. No i Reg... Faceta bez serca i to dosłownie. Bardzo ciekawy wątek!
    Wybacz, że tak późno i krótko, ale studia pożerają mi ostatnio mnóstwo czasu niestety.
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział http://perfect-senses.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja wciąż czekam na Klaroline <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! Zapraszam do mnie na nn :D
    klaroline-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Liebster Award! zostałaś u mnie nominowana, mam nadzieje że się nie obrazisz. Wiecej info u mnie. (plus nowy rozdział)

    OdpowiedzUsuń
  17. mmmraśne, smaczne, boskie !!!

    OdpowiedzUsuń

Główna
Rozdziały
Postacie
Polecam
Zapytaj!